"(NIE)MŁODOŚĆ. Czy kobiecość ma termin ważności?" - Natasza Socha

Po książki Nataszy Sochy zawsze sięgałam z sympatią i nadzieją na chwilę uroczego relaksu. Co do tej mam bardzo mieszane uczucia. Zastanawiam się nawet czy to oby z mojej strony nie „zmęczenie materiału” czy też może autorka spoczęła nieco na laurach – ale tylko troszkę. Nie przekonacie się jednak o tym, zanim sani nie sięgniecie po „(Nie)Młodość” i nie poddacie jej własnej ocenie.

Mnie coś nie zagrało w tej historii — przynajmniej na początku. Zbyt wiele w niej było wstępnej sprzeczności. Doświadczyłam z nią skrajnych emocji. Balansowałam raz na granicy fascynacji – raz lekkiego znużenia. Książka sama w sobie jest jednak dość wartościowym tworem – choć nieco niestabilnym. Są w niej momenty, którym oddałam się bez pamięci, gnając w jej przestrzeń pełna wzruszeń, to znów przechodziłam w treści zbędnych dygresji i pachnące monotonią.

Nie oznacza to, że nie ma ona swych zalet. Wręcz przeciwnie – ma i to naprawdę wielkie.
Do jej największych atutów należy zaliczyć tematykę powieści, której podjęła się autorka. Starość, która Panu Bogu, jak wielu mówi, nie do końca się udała, wciąż jest tematem niepożądanym i spychanym na plan dalszy – a przecież jest ona wszędzie, czeka też każdego z nas. Mimo to unikanie go nie daje nam prawa do jej lekceważenia. Tym bardziej że prócz wad ma ona również swoje przymioty – czego przykładem jest choćby Klarysa, która większość życia ma już za sobą a „zespół zachodzącego słońca” zmusiła ją do zamieszkania w domu opieki. Mimo to nie opuszcza jej chęć do życia i czerpania z niego pełnymi garściami. Ot starsza pani z ciętym językiem, pełna wewnętrznego buntu i słów, będących mostem między pokoleniami. Wyjątkowo pozytywna postać.

O młodych zaś ma dość niepochlebne zdania (no może z wyjątkiem swojego wnuka). Uważa ich za pazernych, zachłannych. Ludzi, którym wydaje się, że życie jest przeznaczone tylko dla nich. Zamierza im jednak udowodnić, że jej inaczej – zwłaszcza młodej dziewczynie, która w dość nietypowy sposób znalazła się w jej towarzystwie.

Marata ma trzydzieści lat i tak naprawdę niewiele poza tym. Bez pracy, przyjaciół, ambicji i pełna stereotypów podejmuje się pracy w Hebe. Tam jak się domyślacie, zderza się z Klarysą, a wówczas ich dwa dość odległe światy zaczynają się wzajemnie przenikać. I to jest w tej historii najpiękniejsze. Okazuje się, czym tak naprawdę jest przepaść międzypokoleniowa.
Na tym polega różnica między młodością a starością. My widzimy więcej. Wy nie widzicie nawet połowy tego, czy zatem dialog nie jest najlepszym rozwiązaniem? Spotkanie na pomoście między głupotą a doświadczeniem. Między bezczelnością a pokorą. Między zuchwalstwem a naszą starczą empirią.
… Minęły kolejne dni po przeczytaniu książki, a ja wciąż tkwię w jej świecie. To utwierdza mnie tylko w przekonaniu o jej wartości. Natasza Socha jak sami się w konsekwencji przekonacie, oddała w nasze ręce powieść głębszą, niż może się to wydawać na pierwszy rzut oka.
Czyli co? Nie ma różnic międzypokoleniowych? Pewnie nie. Przynajmniej jeśli chodzi o akceptację, miłość i poczucie bycia potrzebnym.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu   EDIPRESSE Książki


Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien