"NA KRAWEDZI OTCHŁANI" - Bernard Minier

"Kiedy Deus zostanie wprowadzony do obrotu, miliony ludzi oddadzą mu swoją moc decydowania: to takie wygodne, gdy ktoś — albo coś — dokonuje za nas wyborów". Rodzi się jednak wobec tego pytanie— czy oby na pewno? Bo co się stanie w chwili, gdy ... "Ktoś , kto stoi za Deusem, postanowi zmodyfikować program, tak by mówić im, na kogo mają głosować, co myśleć, co kupować, komu powierzyć swoje pieniądze?" Wszystko jednak wskazuje na to, że Internet oraz wirtualni doradcy są nieuchronnie rozwijającym się etapem cyfrowej rewolucji w naszym życiu, którego nie sposób ominąć.

Powieść przywołuje w pamięci również dzieło Georga Orwella " Rok 1984", choć nie sądzę, by można było je swobodnie porównywać. Zmusza tym samym do głębokiej refleksji. Do zastanowienia się nad przyszłością ludzkiej rasy, jej znaczenia w przyrodzie i istoty człowieka jako takiego. Kilka dni zajęło mi przetwarzanie tej historii i muszę przyznać, że wciąż nie jestem pewna własnej oceny. Emocje nadal grają główną rolę, co nie powinno dziwić w obliczu powieści, która raz motywuje, przeraża, daje ujście własnym lekom, by potem pozbawić nas cząstki ludzkości, własnej woli, niezależności, a nawet inteligencji i prawa do siebie samego.

"Na krawędzi otchłani" jest powieścią mocno realistyczną, mimo iż jej fabuła plącze się między fikcją a tym, co już osiągnięto w dziedzinie sztucznej inteligencji. Dlatego też i tłem powieści staje się postęp technologiczny a jej bohaterami najwyższej klasy specjaliści w zakresie nowych technologii.

Jedną z nich jest Moira, młoda i utalentowana francuska ekspert w dziedzinie sztucznej inteligencji, która podejmuje się pracy w wiodącej na światowym rynku chińskiej firmie. To dla niej coś więcej niż praca — to szansa rozwoju i wielkiej kariery. Szybko jednak przekonuje się, że świat zachodu i wschodu bardzo się od siebie różni a jej pracodawca to jedna wielka zagadka. Może nie byłoby w tym niczego przerażającego, gdyby nie kilka martwych ciał i akty samobójcze pracowników Ming Incorporated, którymi interesuje się również policja. Jej rolą jest zaś, nadać Deusowi więcej osobowości, tchnąć w niego duszę, tożsamość. Stworzyć emocje". To wbrew pozorom niebezpieczna gra, o czym przekonuje się bardzo szybko.

Stworzony układ postaci i wątków jest w tej powieści dużo bardziej skomplikowany. Nie wszystko jest tak oczywiste, jakby się mogło wydawać na jej początku. Wraz z jej rozwojem na powierzchnię wypływają nowe fakty i zdarzenia, których zupełnie się nie spodziewałam. To oczywiście ubarwia powieść, nadając jej cech równie społecznych co kulturowych.

Muszę przyznać, że niewiele jest na polskim rynku francuskich pisarzy powieści kryminalnych, które z takim zacięciem wgryzają się w świadomość czytelnika. Nie wiem natomiast, czy jest to zasługą wyłącznie stylu autora, czy też nad wyraz aktualnej tematyki, której się podjął. Choć kiedy wracam pamięcią, do poprzednich utworów Bernarda Miniera mam podobne wrażenia. Widać autor wie jak stworzyć powieść, na długo zapadającą w pamięci czytelnika.

Oczywiście nie ma idealnych książek, a rzeczy, które jednak mogłabym uznać za nieudane, nietrafione i nie do końca dopracowane pomijam, bo w całym kontekście powieści — jestem z niej naprawdę zadowolona.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu REBIS 



Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien