"Ciche dni" -Abbie Greaves




„Ciche dni” to jedna z książek, która ostatnimi czasy zaskoczyła mnie z siłą największego tornada. Wybierając ją spośród innych książek, zupełnie nie byłam świadoma, po co tak naprawdę sięgam. Moim wyobrażeniom o niej towarzyszył jedynie opis wydawnictwa, który zapewnia, że jest to pełna emocji opowieść o okrutnej sile milczenia i tragicznym w skutkach braku komunikacji pary małżonków. Ich niezwykle intymny portret. Poza tym zaintrygował mnie wątek milczenia pomiędzy małżonkami. Jak bowiem szczęśliwe małżeństwo może przez pół roku nie rozmawiać ze sobą. To wręcz niewyobrażalne. Być ze sobą, razem spać i jeść i trwać w okrutnym milczeniu. Coś musiała się stać. Coś niebywałego. Pomyślałam. Nikt przecież ot, tak, z dnia na dzień nie zamyka się w sobie i milczy.
„Nigdy nie byliśmy specjalnie wylewni w słowach. Okazywaliśmy sobie miłość inaczej, emocjonalne wyznania zostawialiśmy innym. Nasze uczucia były znacznie cichsze, subtelniejsze”.
Z czasem ta ogłuszająca cisza stała się koszmarem, którego Margot nie zniosła. Jej próba samobójcza jest wielkim szokiem dla Franka. Od teraz ich życie wygląda jeszcze inaczej. Ona poddana farmakologicznej śpiączce leży na szpitalnym łóżku. On za namową pielęgniarki i własnego sumienia rozpoczyna opowieść ich życia. Frank postanawia wyjawić wówczas tajemnicę swojego milczenia. Ale czy słowa uratują Maggi? Czy jest dla nich jeszcze szansa, po tym, co się stało?
„Doskonale wie, że nie ma prawa mieć do niej pretensji. Zawstydza go własne zaślepienie. Sądził, że tylko on nosił w sobie sekret, tak dotkliwy, że uniemożliwiał mu myślenie o czymkolwiek innym. W sekundę przenosi się myślami do chwili, gdy siedział przy jej łóżku tak bliski wyznania tego, co zrobił, jak zawiódł swoją rodzinę”.
Nie skłamię, jeśli powiem, że „Ciche dni” wstrząsnęły mną. Ta powieść to wulkan emocji. Wrażliwa i pulsująca uczuciem relacja kobiety i mężczyzny, których miłość poddana została największej próbie życia. Niesamowicie prawdziwa i dojrzała. Nie pamiętam już, kiedy czytałam tak niesamowicie bolesną i piękną jednocześnie powieść. Zaskakująca jak na debiut literacki Abbie Greaves, która ma szanse stać się moją ulubioną pisarką. Mam nadzieję, że nie karze zbyt długo czekać na swoją kolejna powieść, A wydawnictwo Muza dołoży wszelkich starań, by pojawiła się ona jak najszybciej i na polskim rynku.
Jeśli zaś mowa o stylu i samej formule powieści to jest ona nadzwyczaj przystępna czytelników. Prosty i delikatny język, którym się autorka posługuje się, tylko wzmaga emocje czytelnika. Przejrzysta treść podzielona na rozdziały sprzyja zaś samej fabule. Idealnie skomponowane myśli i przestrzeń pomiędzy nimi daje poczucie niesamowitego ładu.

„Ciche dni” to jednocześnie powieść z morałem. Jak ważna jest komunikacja między ludźmi, przekonała się ta para, dając tym samym wyraz wielkiemu uczuciu, które bez słów istnieć nie może. To swoista lekcja życia i pytanie o własne relacje z innymi. O prawdę, o miłość, uczucia, oddanie i zaufanie. O prawa do błędów i akceptację.

Jedynego czego żałuję, to fakt, iż powieść przeczytałam w jeden, krótki wieczór. Choć taka dawka emocji, jaka wylewa się z tej historii, z powodzeniem wystarczy jeszcze na wiele dni, a może nawet tygodni.

Metryczka:
Autor: Abbie Greaves
Tytuł: Ciche dni
Rok wydania: 2020
Stron: 320
Oprawa: miękka
Tłumacz: Magdalena Sommer


Za książkę dziękuję Wydawnictwu MUZA
Moja ocena 10/10