LETARG - Kamil Piechura

 


Kamil Piechuta to bardzo młody człowiek. Wyjątkowo młody jak kogoś, kto zadebiutował naprawdę dojrzałą powieścią. Zwłaszcza, że jego zawodowe ścieżki dalekie są artystycznym uniesieniom, bez których chyba nie powstałaby żadna powieść. Jest specjalistą w branży IT i jak mniemam z racji na wiek świeżym absolwentem Politechniki Krakowskiej im. Tadeusza Kościuszki. Po godzinach pracy zaczytuje się jednak w powieściach grozy i thrillerach. Prywatnie zagorzały fan Stephena Kinga i Jacka Ketcuma. To oni właśnie zainspirowali go do napisania swoje debiutanckiej powieść "Letarg", która jak się okazuje potrafi nie tylko zahipnotyzować czytelnika, ale i zaskoczyć go. 

"Letarg" w finalnej wersji jest niewielką książką. Liczy sobie niespełna trzysta stron, a jej szata graficzna sugeruje tylko tyle co sam czytelnik jest w stanie z niej wyczytać. Z przebijającej się z niej czerni i krwistej czerwieni jawi się mimo to widmo tragedii i śmierci. Tymczasem wyciągnięta dłoń, sugerować niemal wszystko. Władzę, siłę, wołanie o pomoc albo próbę sięgnięcia po coś, co do na nie należy. Ja aż tyle, a może tylko tyle wyczytałem z niej.  Stawiałam więc na mroczny thriller. Zbrodnię ociekająca krwią. Gdzieś z tyłu głowy jawił się szaleniec albo seryjny morderca i pełna napięcia akcja mrożąca krew w żyłach. I wiecie co… Dostała to wszystko, choć w nieco innym wydaniu, co bardzo mnie zaskoczyło, a nawet oszołomiło. Taki był właśnie koniec tej historii. Niczym zderzenie z murem, którego nie sposób będzie samemu przebić. Mam więc od niej guza.

„Letarg” jest historią Adama Lanke, który wiedzie całkiem zwyczajne życie. Niczym nie odbiegającej od codzienności wielu z nas. Dom praca, dzieci i zakupy… Zakupy w galerii, w której padły strzały, a śmierć poniosło aż kilkanaście osób. Rodzina Adama była tego świadkiem. Przeżyli, choć trauma, której doświadczyli nie dała się od tak zrzucić w kąt. Żadne z nich nie potrafiło o niej zapomnieć. Każdy próbował też poradzić sobie z nią na swój własny sposób. Nie było to łatwe, a z czasem okazało się wręcz destrukcyjne dla rodziny Adama. Prowadziło wprost do obłędu. Myśli, pragnień, czynów i słów, które, gdyby nie ta tragedia nie miałyby nigdy miejsca.

„Letarg” to coś nowego na polskim rynku. Coś spoza dotychczasowych schematów thrillera i dramatu. Powieść z nietuzinkowymi bohaterami. Ojcem, synem, matką i córką w roli głównej. Powieść niezwykle klimatyczna, z której wyłania się mrok i panika. W której zmysły plątają nam figla. Pełna niepewności i szaleństwa, które czai się tuż za rogiem. Totalnie nieprzewidywalna, co już stawia ją bardzo wysoko w rankingu tego typu powieści. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest zjawiskowa. Jawi się niczym cień. Jest, a potem znika. Pamięć o niej będzie jednak długo trwać. Podobnie jak szaleństwo, które z niej wyziera i straszy.

Debiutancka powieść Kamila Piechury nie jest jednak pozbawiona wad. By ją w rzeczywistości zrozumieć trzeba dotrzeć do samego jej końca, a wiem, że nie każdemu to się udało. To pewnie z uwagi na wstęp i dość długie wprowadzenie w klimat powieści. Kolejne z tragicznych zdarzeń, które dotykają rodzinę znacznie bardziej już wzmacniają jej wieź z czytelnikiem i ciekawość. Rodzi się też wiele pytać o logiczność pewnych zdarzeń, o czym chętnie porozmawiałbym z autorem, bo być może coś mi umknęło albo nie wszystko ogarniam swym umysłem. Gdzie jest granica iluzji, a gdzie szaleństwa i czy można oby sobie zaufać?


                       Książka pozyskana w ramach współpracy ze SZTUKATER