„Są takie miejsca, gdzie życie pisze swoje najpiękniejsze rozdziały na marginesie codzienności.”
Tak mogłaby zaczynać się powieść Anny Szczęsnej „Kiedy zakwitną marzenia”, a może nawet zaczyna się — choć nie w słowach, to w emocjach, które czytelnik czuje od pierwszych akapitów tej niezwykłej historii. To książka jak delikatny wiosenny powiew — nieśmiały, a jednak przynoszący ukojenie, budzący tęsknoty i ukryte marzenia, którym niejedna z nas bała się nadać imienia.
O autorce, która rozumie kobiece serca
Anna Szczęsna od lat czule opowiada o kobietach i dla kobiet. Jej powieści są jak listy od przyjaciółki — pełne troski, emocji i prawdy, często bolesnej, ale potrzebnej. W jej książkach pulsuje życie w pełnej krasie: z jego czułością, trudami, niespełnionymi obietnicami i chwilami szczęścia tak ulotnymi, że boimy się je nazwać. „Kiedy zakwitną marzenia” nie jest wyjątkiem — to kolejna historia, w której autorka z pietyzmem i empatią pochyla się nad losem kobiety na życiowym zakręcie.
Iza — bohaterka, którą można odnaleźć w sobie
Iza, główna bohaterka powieści, to kobieta jakich wiele… i jednocześnie absolutnie wyjątkowa. Dziecko rozbitej rodziny, dorosła z bagażem zranień, zdrady i niespełnionych nadziei. Ile z nas nosi w sercu podobne blizny? Rozstania z bliskimi, trudne relacje z matką, bolesne odejścia i dramaty skrywane za codzienną maską „wszystko u mnie w porządku”.
Szczęsna nie upiększa Izy. Nie robi z niej bohaterki bez skazy. Pokazuje kobietę zagubioną, zmęczoną, chwilami przegraną — a przez to prawdziwą i bliską. Pracoholiczkę tłumiącą ból w obowiązkach, aż w końcu przygniata ją ciężar własnego życia. Ten moment rozpadania się od środka, który autorka uchwyciła z taką czułością i prawdą, porusza. Bo każda z nas kiedyś była Izą. Albo mogłaby być.
Chabrowe Ustronie — miejsce, gdzie zakwita nadzieja
Gdy życie zmusza Izę do przystanku — za sprawą przypadkowej (czy aby na pewno?) awarii w pracy — rusza w nieznane. Nie do ekskluzywnego hotelu, nie na tropikalną wyspę, ale w odludne miejsce o nazwie Chabrowe Ustronie. I to właśnie w tym niepozornym domku, pod opieką równie niepozornej Danieli, zaczyna się prawdziwa opowieść.
Chabrowe Ustronie pachnie wiosną, świeżo skoszoną trawą, oddechem lasu i… czymś jeszcze — szansą. To przestrzeń na czułe rozmowy, ciszę, która przestaje boleć, i powolne zszywanie własnych ran. Relacja Izy i Danieli rozwija się nie bez przeszkód, bo prawdziwe przyjaźnie nie rodzą się od pierwszego uśmiechu. Ale właśnie w tym tkwi piękno tej historii — w budowaniu zaufania od nowa, w dawaniu sobie szansy i w nieoczywistych sojuszach, które potrafią zmienić wszystko.
Kobiety dla kobiet — subtelny hymn o kobiecej sile
To, co najbardziej urzeka w powieści Anny Szczęsnej, to świat kobiet. Ich więzi — skomplikowane, zadzierzgnięte, czasem zerwane, innym razem nieoczekiwanie odnawiane. Matki i córki. Siostry. Przyjaciółki. Kobiety, które potrafią być dla siebie wsparciem, ale i źródłem największego bólu.
Mężczyźni w tej opowieści są obecni, ale subtelnie. Tworzą tło, dopełniają świat, nie próbując go zdominować. Są ważni, lecz to nie oni nadają ton tej historii. To kobiety — ze swoją kruchością, odwagą, dumą i lękami — budują ten świat od nowa, kawałek po kawałku.
Wiosna w sercu — klimat, który koi
Akcja książki toczy się od wczesnej wiosny. Ta pora roku nie jest tu przypadkowa. To czas odrodzenia, pierwszych pąków, nieśmiałych powrotów do życia. Iza, tak jak natura wokół niej, powoli budzi się z letargu. Każdy dzień w Chabrowym Ustroniu to jak promień słońca na zmarzniętej skórze. Szczęsna z ogromnym wyczuciem buduje klimat — nie spieszy się, pozwala czytelnikowi przystanąć, poczuć zapach świeżo upieczonego chleba, szelest liści, smak domowej nalewki i ciszę, która nie jest już wrogiem.
Książka jak plaster na duszę
„Kiedy zakwitną marzenia” to powieść, którą się nie czyta — ją się przeżywa. To historia, w której można się zaszyć jak w miękkim kocu w chłodny wieczór, znaleźć siebie w bohaterkach i pozwolić, by wiosna rozgościła się w sercu, niezależnie od pory roku za oknem.
Czy to literatura ambitna? Może nie w akademickim sensie. Ale to książka ważna, dobra, potrzebna. Dla tych, którzy czasem się gubią, dla tych, co nie umieją prosić o pomoc, dla tych, co potrafią się jeszcze wzruszyć i marzyć. Dla kobiet — od kobiet.
Podsumowanie
Wierzę, że to nie ostatnia opowieść z Chabrowego Ustronia. Bo takie miejsca powinny istnieć nie tylko na kartach powieści. A Anna Szczęsna pisze o nich tak, że chce się wierzyć, że jeśli nie dziś, to może jutro i dla nas zakwitną marzenia.