Przejdź do głównej zawartości

Posty

„Chłopiec z latawcem” Khaleda Hosseini

  Recenzja książki „Chłopiec z latawcem” Khaleda Hosseiniego Nie wszystkie książki zostają z czytelnikiem na długo. Nie wszystkie odciskają ślad w sercu i umyśle, zmuszając do stawiania pytań o moralność, lojalność i odkupienie win. Chłopiec z latawcem Khaleda Hosseiniego jest powieścią, która nie tylko porusza — ona zostaje pod skórą, wgryza się w emocje i nie pozwala o sobie zapomnieć. To debiutancka powieść Hosseiniego, a zarazem historia, która otworzyła przed czytelnikami na całym świecie drzwi do Afganistanu — nie tego z suchych newsów czy nagłówków gazet, ale tego pełnego barw, zapachów, dziecięcych marzeń i nieodwracalnych dramatów. O czym opowiada? To historia Amira — chłopca z kabuluńskiej elity, który dorasta w cieniu nie tylko oczekiwań ojca, lecz także własnych lęków i słabości. U jego boku jest Hassan, syn służącego, jego przyjaciel z dzieciństwa, chłopiec o bezgranicznej lojalności i czystym sercu. Łączy ich dziecięca przyjaźń, wspólne wypuszczanie latawców i op...
Najnowsze posty

CIENEI NAD STAWEM - Hanna Szczukowska-Białys

Cienie nad stawem – kryminał, który zostawia ślad głębiej niż tylko w głowie Są książki, które pochłania się z ciekawości. Są takie, które wciągają fabułą, a potem odchodzą w niepamięć. I są takie, które zapadają w duszę, kruszą emocjonalne mury i zostawiają człowieka z drżącymi rękami na ostatniej stronie. Cienie nad stawem Hanny Szczukowskiej-Białys to zdecydowanie ten trzeci przypadek. Niby kryminał. Niby śledztwo. Niby trup w ścianie starego mieszkania w Bydgoszczy, a komisarz Marek Bondys wkracza na scenę. Ale… właśnie. U Szczukowskiej-Białys śledztwo jest tylko pretekstem. Tu pierwsze skrzypce grają ludzie — ich brudne tajemnice, pokiereszowane relacje i rodzinne pęknięcia, które nigdy się dobrze nie zrosły. Każdy bohater ma swoją opowieść. Każdy niesie jakiś cień. A że tych cieni zbiera się nad tytułowym stawem całe mrowie — robi się z tego powieść nie tylko o zbrodni, ale i o rozpadzie, o tęsknocie, o murach wznoszonych przez lata milczenia i żalu. Autorka z absolutnym wyczuc...

„Dom Róży” Anna Stryjewska

„Dom Róży” to powieść, która z pozoru wydaje się kolejną historią o kobiecie w przełomowym momencie życia, ale z każdą kolejną stroną odkrywa swoją prawdziwą siłę – w cichym, dojrzałym sprzeciwie wobec oczekiwań świata i w próbie odnalezienia siebie na nowo. To książka, która nie próbuje być sensacyjna – nie krzyczy, nie szokuje. Zamiast tego wciąga spokojnym rytmem życia i delikatnym, choć głębokim, portretem kobiecej duszy. Rozalia – bohaterka, która nie wpisuje się w popularne dziś narracje o walczących, przebojowych kobietach – prezentuje zupełnie inny model siły: oparty na konsekwencji, upartości, ale też wrażliwości. W chwili, gdy powinna, według otoczenia, „oddać się pod opiekę”, ona postanawia bronić swojego azylu – domu na wsi, który daje jej poczucie autonomii i sensu. Nie bez wątpliwości, nie bez bólu – ale z pełną świadomością, że nikt poza nią nie zadba o jej spokój. Powieść Anny Stryjewskiej nie jest lekturą dla tych, którzy szukają wartkiej akcji i szybkich zwrotów fa...

Madame Matisse Sophie Haydock

  Polecam z pełnym przekonaniem – nie tylko miłośnikom sztuki, ale każdemu, kto ceni głęboką, pięknie napisaną literaturę z sercem. Są powieści, które snują się jak mgła o poranku — delikatnie, zmysłowo, ale zostawiają po sobie wilgoć w sercu. Madame Matisse Sophie Haydock jest właśnie taka. To nie kolejna biograficzna opowieść o artyście. To trzy poruszające wariacje na temat kobiecości, zapomnienia i trwania — rozpisane na głosy żony, córki i muzy wielkiego malarza, który malował świat odważnymi plamami barw, ale o kobiecych emocjach milczał. Haydock unika banału. Opowiada historię nie tyle o Matisse’ie, co o kobietach, które żyły obok niego i w cieniu jego sukcesów. Amélie, żona – ostoją i architektką jego codzienności, której obecność była jak rama dla obrazu – nie zawsze zauważalna, ale niezbędna. Lidia, Rosjanka, uciekinierka z własnej przeszłości, dla której bycie muzą staje się sposobem na ocalenie (albo zgubę) siebie. I Marguerite – córka, której głos w powieści przynosi...

„Kiedy zakwitną marzenia” Anna Szczęsna

„Są takie miejsca, gdzie życie pisze swoje najpiękniejsze rozdziały na marginesie codzienności.” Tak mogłaby zaczynać się powieść Anny Szczęsnej „Kiedy zakwitną marzenia”, a może nawet zaczyna się — choć nie w słowach, to w emocjach, które czytelnik czuje od pierwszych akapitów tej niezwykłej historii. To książka jak delikatny wiosenny powiew — nieśmiały, a jednak przynoszący ukojenie, budzący tęsknoty i ukryte marzenia, którym niejedna z nas bała się nadać imienia. O autorce, która rozumie kobiece serca Anna Szczęsna od lat czule opowiada o kobietach i dla kobiet. Jej powieści są jak listy od przyjaciółki — pełne troski, emocji i prawdy, często bolesnej, ale potrzebnej. W jej książkach pulsuje życie w pełnej krasie: z jego czułością, trudami, niespełnionymi obietnicami i chwilami szczęścia tak ulotnymi, że boimy się je nazwać. „Kiedy zakwitną marzenia” nie jest wyjątkiem — to kolejna historia, w której autorka z pietyzmem i empatią pochyla się nad losem kobiety na życiowym zakręcie. I...

„Maj, książki i mały bunt recenzenta”

„Maj, książki i mały bunt recenzenta”  Maj. Zielony, soczysty, pachnący bzem i mokrą trawą. Maj, który jeszcze chwilę temu kapał z nieba deszczem, a teraz nieśmiało przeciska przez chmury promienie słońca, jakby chciał powiedzieć: „No już, nie gniewaj się, chodź na spacer”. A ja — jak przystało na osobę, która powinna czytać, pisać i dzielić się wrażeniami z lektur — zamiast sięgać po kolejną recenzencką świeżynkę, patrzę przez okno i myślę: może dziś jednak rolki? Albo rower? Może po prostu pogapię się w niebo? Bo wiecie co… człowiek czasem potrzebuje zmian. I ja też, choć książki kocham miłością pierwszą i dozgonną, złapałam się na tym, że ostatnio czytanie pod recenzję smakuje mi trochę jak herbata z wczorajszego wieczoru — niby można wypić, ale jakoś bez przyjemności. Bez tej iskry, która każe przewracać kolejne strony po północy, choć rano trzeba do pracy. Bez ekscytacji, która sprawia, że zrywasz się z fotela i biegniesz powiedzieć komuś: „Musisz to przeczytać!”. Coraz częśc...

„Literacki Mierzyn” – zapisane między stronami wspomnień

  „Literacki Mierzyn” – zapisane między stronami wspomnień Pamiętam jak dziś… A może wcale nie pamiętam – takie to były emocje. Kiedy po raz pierwszy usiadłam do planowania spotkania autorskiego w naszej bibliotece, nie przypuszczałam, że będzie to początek tak pięknej i długo trwającej opowieści. Minęło już sporo lat, a ja wciąż mam przed oczami to pierwsze wydarzenie – naszym gościem był wtedy Wojciech Burger. Autor szczecińskiej trylogii, której lekturę polecam każdemu – i zawsze. Nie wiedziałam wtedy, że ta jedna decyzja otworzy drzwi do tylu niezwykłych rozmów, historii, uścisków dłoni i chwil, które do dziś noszę w sobie. Później „Kurier Szczeciński” pisał o nas z entuzjazmem – i coś w tym rzeczywiście było. Bo to, co udało się stworzyć pod szyldem „Literackiego Mierzyna”, to nie tylko wydarzenia w kalendarzu czy plakaty na drzwiach biblioteki. To była opowieść. Z każdą kolejną stroną – bogatsza, głębsza, coraz bardziej osobista. Taka, której nie da się zamknąć w jednej k...