"PODRÓŻ CILKI" - Heather Morris

Oto kolejna gratka dla fanów "tatuażysty w Auschwitz", z tą tylko różnicą, że o niebo lepsza. Poprzednia książka Heather Morris na powrót powołująca do życia historię Lale Sokołowa była dobrą powieścią. Ta jest zaś fenomenalnym dziełem, które nie zaskakuje wcale oryginalnością, stylem czy formą, a samą opowieścią o bohaterskiej postawie Cilki Klein. Młodej kobiety, która przez piekło życia przeszła dwukrotnie. W obozie zagłady przetrwała tylko dzięki temu, że była wykorzystywana seksualnie przez wysoko postawionych esesmanów. Robiła to, co konieczne, by przetrwać. W konsekwencji za to trafiła w kolejną niewolę na długie dziesięć lat, do najzimniejszego miejsca na ziemi na Syberii. Tam dokąd trafiła mając zaledwie osiemnaście lat niewiele osób nosiło to samo piętno co Ona. Niewielu zdawało sobie sprawę z tego, co może przynieść los i w jakiej postaci. Cilka śmierć widziała niemal w każdym geście, słowie, a nawet milczeniu. Doświadczenie wyniesione z Birkenau pozwoliło jej szybko zorientować się w panujących warunkach, zawalczyć o lepszą pozycję i kolejne przetrwanie.

Dla Cilki życie wciąż było największą wartością. To ono mimo swego parszywego losu było dla niej siłą. I choć miejsce, do którego trafiła, ma nieco inne przeznaczenie niż obozy pod niemiecką okupacją, to jest to tak samo nieludzkie miejsce, jak i poprzednie, w którym paradoksalnie do głosu dochodzą te najbardziej ludzkie cechy — czego przykładem jest właśnie Cilka Klein.

Trudne warunki życia, nieludzkie traktowanie, praca ponad siłę to jednak nic w porównaniu z ciążącym na młodej kobiecie poczuciu winy. Wciąż jednak walczy. To jej wewnętrzna siła nie pozwala jej się poddać i nowe uczucie, którego nie spodziewała się kiedykolwiek doznać.

"Podróż Cilki" to historia, która onieśmiela. Obnaża jednocześnie ludzką bezmyślność i brak szacunku do życia. Bo czymże w porównaniu do problemów Cilkia są nasze codzienne sprawy ( a przynajmniej ich większość)? Auto w naprawie, plama na nowej sukience, rozbity kubek, rozmazany tusz pod okiem, ciche dni z małżonkiem, jedynka córki w dzienniczku, a nawet utrata pracy. Każdego dnia znajdujemy powody do narzekania zapominając o tym, co naprawdę istotne. Cilka z łatwością nam o tym przypomina i zawstydza jednocześnie.

Tylko całkowity brak empatii może sprawić, że "Podróż Cilki" nie wywrze na czytelniku wrażenia. Nie wzruszy i nie potrząśnie nim. I choć są znacznie lepsze książki opiewające o losach ludzi zesłanych do łagrów to ta również zaskarbiła sobie moje względy. Heather Morris zaś udowodniła po raz kolejny, że najpiękniejsze historie pisze samo życie, nawet to pełne bólu, cierpienia i śmierci.

"Podróż Cilki" to kwintesencja wszystkiego, co ludzkie, w każdym tego słowa znaczeniu. POLECAM!!!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu MARGINESY


Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien