Tomasz Rędzia to bez wątpienia jeden z moich ulubionych bohaterów powieści kryminalnych. Glina, który nie powiela schematów. Facet, któremu niczego nie brakuje. (Przynajmniej w moich wyobrażeniach.) Gość z charakterem, któremu można pozazdrościć charyzmy, odwagi i który nie boi się uczuć. Kłopoty ma zaś wpisane w ryzyko zawodowe. Gorzej jest tylko wtedy, gdy dopadają one nie tylko komisarza a całą jego rodzinę. Tak też stało się tym razem. Ktoś pozbawiony wszelkich skrupułów. Ktoś, kto do celu dąży po trupach i ma w tym jeszcze osobisty interes, na kolejną swoją ofiarę wybrał właśnie Tomasza Rędzię. Człowieka, który wraz z prokurator Agnieszką Rybarczyk ma uciszyć sprawę pewnego zabójstwa. Tyle tylko, że komisarz i jego koleżanka nie zrobią tego z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie leży to w ich naturze. Za to pod naciskiem i pod presją, to już zupełnie inna bajka. Na szali leży życie ich dzieci. Bezpieczeństwo ich rodzin, a oprawca nie pozostaje gołosłowny. Jego plan jest dobrze ...