"TAJEMNICA PAULINY HOFFMANN" - Carmen Romero Dorr
Tajemnica Pauliny Hoffmann z pewnością poruszy niejedno serce, ale czy skradnie też i serce czytelnika? Trudne pytanie i jeszcze trudniejsza odpowiedz.
Kontekst historyczny powieści Carmen Romero Dorr wyraźnie wyznacza ramy
fabuły powieści, która czerpie z popularnych już toposów literackich.
Mamy tu bowiem II Wojnę Światową oraz początki okupacji radzieckiej.
Znajdziecie też motyw ucieczki w poszukiwaniu nowego i bezpiecznego
życia, rozstanie, śmierć i strach. Bezsilność, rozpacz i wielkie
tajemnice, głęboko skrywane pod niewidzialnym pancerzem kobiecości.
Wszystko to tworzy swoisty obraz rodzinnego melodramatu. Daleko mu jednak od łzawych i okraszonych fikcją scen. W powieści zdecydowanie bardziej wyczuwa się dość nietypową jak dla tego typu powieści obojętność i chłód. A może w tym właśnie tkwi siła tych kobiet.
Tylko że ta bajka nie będzie trwać wiecznie, a mała dziewczynka z czasem dorośnie i będzie domagała się odpowiedzi na wiele nurtujących ją pytań. Upiory z przeszłości nie zawsze też chcą trzymać się na dystans. Wracają.
Jedną z bohaterek tej historii jest tytułowa Paulina Hooffmann, której zwyczajne, szczęśliwe dni zaczynają się zmieniać w koszar wraz z nadejściem wojny, a potem Armii Czerwonej. Jedynym wyjściem okazuje się ucieczka wraz z matką do Madrytu. Tam młoda Paulina przezywa pierwsze miłości i staje się kobietą. Wciąż jednak doświadcza ją strata i śmierć. Z czasem wielka tajemnica. Za to sensem jej życia stają się dzieci i ukochana wnuczka. Po śmierci Pauliny to właśnie ona — Alicja na nowo tworzy historię swojej babci.
Fabuła książki skusiła mnie bez dwóch zdań. To piękna historia. Nieco bolesna ale i głęboka. Dotykająca wewnętrznych przeżyć i dylematów ludzi nie tylko doświadczonych przez okrucieństwa wojny. Takie właśnie książki pokazują losy jednostek uwikłanych w wir historii zmuszając nas, do spojrzenia nieco dalej niż czubek własnego nosa.
Dobrym pomysłem było też usytuowanie narracji na dwóch płaszczyznach czasowych: historycznym i współczesnym, co daje zdecydowanie lepszy obraz całej historii. Wzbogaca ją i nadaje cech zmienności.
Niestety bardzo trudno jest mi znaleźć słowa, by jednoznacznie określić „Tajemnice Pauliny Hoffmann”. To z pewnością ciekawa historia, bardzo lekka w odbiorze. Nieskomplikowany przekaz i płynność narracji sprawia, że czyta się ją ze sporą przyjemnością. Szybko i lekko. Mimo to wydaje mi się w jakiś sposób niepełna. Może dlatego, że zabrakło w niej emocji? Nie wywołała we mnie żadnych wzruszeń. Nie dała szansy na bliższy kontakt z bohaterkami. Cały czas byłam tylko widzem, słuchaczem opowiadanej historii, stojącym z boku. Biernym obserwatorem losów rozgrywających się na przestrzeni lat. Cisza, pustka, chłód..
Nakładam jednak ten ciężar na barki debiutu, uznając Carmen Romero Dorr za autorkę z potencjałem. Trudno też jednoznacznie stwierdzić czy zawiodła tu autorka czy może tłumaczka.
Wszystko to tworzy swoisty obraz rodzinnego melodramatu. Daleko mu jednak od łzawych i okraszonych fikcją scen. W powieści zdecydowanie bardziej wyczuwa się dość nietypową jak dla tego typu powieści obojętność i chłód. A może w tym właśnie tkwi siła tych kobiet.
„[…] By bolesne doświadczenie uczynić znośnym, to zmienić je w coś w rodzaju zabawy z wnuczką. Przekształcić horror w bajkę opowiedzianą dla dziecięcych uszu”.
Tylko że ta bajka nie będzie trwać wiecznie, a mała dziewczynka z czasem dorośnie i będzie domagała się odpowiedzi na wiele nurtujących ją pytań. Upiory z przeszłości nie zawsze też chcą trzymać się na dystans. Wracają.
Jedną z bohaterek tej historii jest tytułowa Paulina Hooffmann, której zwyczajne, szczęśliwe dni zaczynają się zmieniać w koszar wraz z nadejściem wojny, a potem Armii Czerwonej. Jedynym wyjściem okazuje się ucieczka wraz z matką do Madrytu. Tam młoda Paulina przezywa pierwsze miłości i staje się kobietą. Wciąż jednak doświadcza ją strata i śmierć. Z czasem wielka tajemnica. Za to sensem jej życia stają się dzieci i ukochana wnuczka. Po śmierci Pauliny to właśnie ona — Alicja na nowo tworzy historię swojej babci.
Fabuła książki skusiła mnie bez dwóch zdań. To piękna historia. Nieco bolesna ale i głęboka. Dotykająca wewnętrznych przeżyć i dylematów ludzi nie tylko doświadczonych przez okrucieństwa wojny. Takie właśnie książki pokazują losy jednostek uwikłanych w wir historii zmuszając nas, do spojrzenia nieco dalej niż czubek własnego nosa.
Dobrym pomysłem było też usytuowanie narracji na dwóch płaszczyznach czasowych: historycznym i współczesnym, co daje zdecydowanie lepszy obraz całej historii. Wzbogaca ją i nadaje cech zmienności.
Niestety bardzo trudno jest mi znaleźć słowa, by jednoznacznie określić „Tajemnice Pauliny Hoffmann”. To z pewnością ciekawa historia, bardzo lekka w odbiorze. Nieskomplikowany przekaz i płynność narracji sprawia, że czyta się ją ze sporą przyjemnością. Szybko i lekko. Mimo to wydaje mi się w jakiś sposób niepełna. Może dlatego, że zabrakło w niej emocji? Nie wywołała we mnie żadnych wzruszeń. Nie dała szansy na bliższy kontakt z bohaterkami. Cały czas byłam tylko widzem, słuchaczem opowiadanej historii, stojącym z boku. Biernym obserwatorem losów rozgrywających się na przestrzeni lat. Cisza, pustka, chłód..
Nakładam jednak ten ciężar na barki debiutu, uznając Carmen Romero Dorr za autorkę z potencjałem. Trudno też jednoznacznie stwierdzić czy zawiodła tu autorka czy może tłumaczka.
Tytuł: Tajemnica Pauliny Hoffmann
Autor: Carmen Romero Dorr
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 352
Data wydania: 2019