"Co Się stało z Mirandą Huff?" - Javier Castillo


Hiszpańskie powieści kryminalne kojarzyły mi się dotąd głównie z Dolores Redondo, Eduardo Mendozą i bestsellerową Evą Garcia Saenz de Urturi. Tymczasem Wydawnictwo Literackie wypuściło na rynek powieść kryminalną, thriller Javiera Castillo o długim i niewyszukanym tytule "Co się stało z Mirandą Huff?". Łatwo się więc domyślić głównej bohaterki, która będzie w tej historii również zaginioną. Kobietą, która wprowadzi spore zamieszanie w życiu nie tylko swojego męża. Zacznę jednak od początku.

A było to tak...

Hiszpański kryminał...? Pamięcią popłynęłam do bestsellerowej serii de Urturi "Cisza białego miasta" i nabrałam ochoty na powtórkę z rozrywki. To była szybka decyzja. Nie wahałam się ani chwili, a kiedy książka znalazła się już w moich rękach, poczułam lekki smutek. Nie była bowiem opasłym tomem, zapowiadającym długie nieprzespane noce. Ucieszyły mnie za to duży druk i kremowy kolor kartek, które uwielbiam. Niewiele myśląc, spakowałam ją do walizki i ruszyłam w podróż. Kilka godzin pociągiem minęło niepostrzeżenie. Castillo zadbał o to bym, się nie nudziła, choć nie powiem, powieść nie okazała się historią pełną nieoczekiwanych zwrotów akcji. Miała za to swój niepowtarzalny urok. Towarzyszył jej specyficzny mrok tajemnicy i ludzkie losy upstrzone nieszczęściem. Nie było w niej bowiem bohatera w pełni pozytywnego. Postaci nieobarczonej klątwą losu. Czystych i nieskomplikowanych relacji, kłamstw, zdrad i marazmu.

Powieść w dziwny dla mnie sposób wciąga mnie jednak w swój wir tajemnic. I to na dobre. Powiedziałabym nawet, że zahipnotyzowała. Ze słuchawkami na uszach nie dałam się zwieść nawet zaczepnym rozmowom moich współpasażerów. W pewnym momencie pojawiło się nawet uczucie lęku. Strach i ciekawość jednocześnie, które bliskie jest typowym powieściom grozy. Znacie to uczucie? Wtedy nie było już odwrotu. Przepadłam w historii Ryana i Mirandy, których małżeństwo nie należało do udanych. Aż dziwne, że w ogóle stali się formalnie parą. Prócz nielicznych chwil uniesienia, staczali się w swoim związku na samo dno. Nie zamierzali się jednak poddać. Wsparciem i szansą na nowe życie miała być terapia i kilka wspólnie spędzonych chwil z dala od cywilizacji. Nie dane jednak było im się tam spotkać, choć każde dotarło na miejsce na swój własny sposób. Po Mirandzie zostało tylko auto przed domem i ślady walki w łazience, oraz dziwny sms w telefonie jej męża "widzę cię". Pierwszym podejrzanym był oczywiście mąż zaginionej, niemniej tajemnicze zniknięcie starej taśmy filmowej sprzed lat wydaje się mieć tu kluczowe znaczenie.

"W ciągu zaledwie kilku godzin moje życie wywróciło się do góry nogami: Miranda zniknęła, odnalazła się martwa i znów przepadła, odkryłem, że będę miał dziecko, a mój najlepszy przyjaciel zaczynał zdradzać objawy starczej demencji. Oskarżycielskie spojrzenia policjantów nie pomagały w złagodzeniu napięcia. Już myślałem, że gorzej być nie może, kiedy zza drzwi dobiegały podniesione głosy".

Siłą rzeczy autor przenosi nas tu do przeszłości, gdzie niemal od podszewki poznajemy prawdę o tajemniczym zniknięciu Mirandy. Na jaw wychodzą wszystkie brudne sekrety. Małżeńskie tajemnice i skrywane emocje. Ja zapadłam się w ich gąszczu i mocno rozczarowałam ludzką naturą, ale nie powieścią, której koniec, choć nieco przytłoczył, obnażył niejedną prawdę o człowieku. Tę najgorszą i najbardziej pokręconą.

"Bo o to przecież chodziło, prawda? O udawanie. O udawanie, że jest się szczęśliwym i odniosło się sukces. Filmowy światek roztaczał blask, bo wszyscy pucowaliśmy jego zbutwiałą powierzchnię szmatami utkanymi z naszego nieszczęścia".


Javier Castillo pozostawił mnie z bólem duszy. Gulą w gardle i niewątpliwie poczuciem dobrze spełnionej roli pisarza. Zaskoczył natomiast prostotą języka i niecodziennym ujęciem tematu zbrodni doskonałej. Kiedy kolejna książka autora? To pytanie już do Wydawcy.


Wydawnictwo LITERACKIE