"LOKATOR DO WYNAJĘCIA" - Iwona Banach
Są chwile w życiu każdego z nas, w których zastanawiamy się czasem czy
śmiać się, czy płakać? Krzyczeć, czy bić? Zostać, czy uciekać?
Takie dylematy dopadły Miskę. Dziewczynę, która zarabia na życie jako lokator do wynajęcia. Nawiasem mówiąc, sprytnie to sobie wymyśliła. Nie dość, że ma gdzie mieszkać i bywa to tu to tam, to jeszcze jej za to płacą. Ciekawe czy sprawdziłoby się to w realu? ;)
Wracając jednak do Miśki, jej ostatnie zlecenie to domek w Zakopanem. Tam jednak wybiera się razem ze swoim współpracownikiem Noldim. Ten chłopak, również do przeciętnych nie należy. Ma dusze romantyka i boi się pająków, choć na takiego nie wygląda. Prawdziwy z niego osiłek i przystojniak. Nie to, co Miśka - dziewczyna w glanach, która twardo stąpa po ziemi i wie, czego chce. Z Noldim łączy ją jednak tylko przyjaźń, o czym nie wie pewien gość, któremu Miśka wpadła w oko.
Sama Miśka wpadła również w niemałe bagno. Nie dość bowiem, że domek, którym się zajmują ma nr 666, to jeszcze sąsiaduje z domem zamieszkanym przez dwie staruszki. Choć staruszki w ich przypadki to zbyt mało powiedziane. Same nie cierpią, gdy się tak o nich mówi. Wolą już jak nazywa się je wariatkami. Takie zresztą robią wrażenie. I biada temu, komu podpadną. Jego życie, praca, kariera wiszą wtedy na włosku.
Bella i Nina - niesamowite kobiety. Pełne determinacji, szalone, bez kompleksów, gotowe na wszystko. Z nimi nie da się nudzić. Można je mieć co najwyżej dość. Tak jak Miśka, która gdyby nie podwójne zlecenie uciekłaby stamtąd jak najdalej. I tu tkwi całą zagadka domu 666. Domu, w którym dzieją się bardzo dziwne rzeczy, podobnie jak i w otoczeniu staruszek. Jest ciało i nie ma ciała. Jedne zwłoki znikają, a pojawiają się inne. Na strychu ktoś mieszka, a dom rzuca nożami. Do tego jeszcze dwa psy, które terroryzują niemal każdego. Jeden wygląda jak niedźwiedź, a drugi mały i niepozorny jest gorszy od samego diabła.
"Lokator do wynajęcia" Iwony Banach staje się tym samym szalenie zakręconą komedią kryminalną z wątkiem obyczajowym w tle. Akcja pędzi, dzieją się rzeczy niebywałe, ściele się od trupów i tajemnic. W tle Misiek z Krupówek i rozkwitająca miłość. Porwania i intrygi. Tyle tylko, że bez dwóch zakręconych staruszek to wszystko nie miałoby sensu i cały urok tej historii straciłby na wartości. To one bowiem nadają rytm powieści i robią to w szalenie inteligentny sposób. Są bezbłędne, aż chciałoby się je poznać. Pokochałam je jak nic. I choć ta powieść ma swój finał, to z przyjemnością spotkałabym je jeszcze raz w równie zabawnej historyjce, w której logika bywa zaskakująca.
Jeśli zatem macie ochotę na coś z przymrużeniem oka i zabawę pełną szaleństw, to ta książka będzie idealna. Już dawno się tak nie ubawiłam. Było bosko ;)
Takie dylematy dopadły Miskę. Dziewczynę, która zarabia na życie jako lokator do wynajęcia. Nawiasem mówiąc, sprytnie to sobie wymyśliła. Nie dość, że ma gdzie mieszkać i bywa to tu to tam, to jeszcze jej za to płacą. Ciekawe czy sprawdziłoby się to w realu? ;)
Wracając jednak do Miśki, jej ostatnie zlecenie to domek w Zakopanem. Tam jednak wybiera się razem ze swoim współpracownikiem Noldim. Ten chłopak, również do przeciętnych nie należy. Ma dusze romantyka i boi się pająków, choć na takiego nie wygląda. Prawdziwy z niego osiłek i przystojniak. Nie to, co Miśka - dziewczyna w glanach, która twardo stąpa po ziemi i wie, czego chce. Z Noldim łączy ją jednak tylko przyjaźń, o czym nie wie pewien gość, któremu Miśka wpadła w oko.
Sama Miśka wpadła również w niemałe bagno. Nie dość bowiem, że domek, którym się zajmują ma nr 666, to jeszcze sąsiaduje z domem zamieszkanym przez dwie staruszki. Choć staruszki w ich przypadki to zbyt mało powiedziane. Same nie cierpią, gdy się tak o nich mówi. Wolą już jak nazywa się je wariatkami. Takie zresztą robią wrażenie. I biada temu, komu podpadną. Jego życie, praca, kariera wiszą wtedy na włosku.
Bella i Nina - niesamowite kobiety. Pełne determinacji, szalone, bez kompleksów, gotowe na wszystko. Z nimi nie da się nudzić. Można je mieć co najwyżej dość. Tak jak Miśka, która gdyby nie podwójne zlecenie uciekłaby stamtąd jak najdalej. I tu tkwi całą zagadka domu 666. Domu, w którym dzieją się bardzo dziwne rzeczy, podobnie jak i w otoczeniu staruszek. Jest ciało i nie ma ciała. Jedne zwłoki znikają, a pojawiają się inne. Na strychu ktoś mieszka, a dom rzuca nożami. Do tego jeszcze dwa psy, które terroryzują niemal każdego. Jeden wygląda jak niedźwiedź, a drugi mały i niepozorny jest gorszy od samego diabła.
"Lokator do wynajęcia" Iwony Banach staje się tym samym szalenie zakręconą komedią kryminalną z wątkiem obyczajowym w tle. Akcja pędzi, dzieją się rzeczy niebywałe, ściele się od trupów i tajemnic. W tle Misiek z Krupówek i rozkwitająca miłość. Porwania i intrygi. Tyle tylko, że bez dwóch zakręconych staruszek to wszystko nie miałoby sensu i cały urok tej historii straciłby na wartości. To one bowiem nadają rytm powieści i robią to w szalenie inteligentny sposób. Są bezbłędne, aż chciałoby się je poznać. Pokochałam je jak nic. I choć ta powieść ma swój finał, to z przyjemnością spotkałabym je jeszcze raz w równie zabawnej historyjce, w której logika bywa zaskakująca.
Jeśli zatem macie ochotę na coś z przymrużeniem oka i zabawę pełną szaleństw, to ta książka będzie idealna. Już dawno się tak nie ubawiłam. Było bosko ;)