"Niasteczko Nonstead" - Marcin Mortka

Oto powieść na pograniczu jawy i snu.
"Uciekł z Nowego Jorku przed własnym nazwiskiem, przed problemami, przed decyzjami, przed spotkaniami i wywiadami, przed presją i napięciem. Uciekł przed pytaniami o kolejną książkę, uciekł przed Fioną. Wybrał jedyne miejsce na świecie, które udało mu się polubić, tymczasem okazuje się, że wpadł w pułapkę".
Nonstead bowiem zamiast cichym i spokojnym miasteczkiem okazało się jego przekleństwem. Istnym TwinPeaks lub Krainą Chichów. Dziurą, w której dzieją się dziwne rzeczy, na skutek których, jego mieszkańcy tracą zdrowie albo i życie. Wszyscy z powodów, których nie da się łatwo wyjaśnić. Większość z nich woli jednak udawać, że nic się nie dzieje. A jeśli nawet już się wydarzy, wypierają to szybko ze swojej pamięci. Wolą nie tykać Wielkiej Tajemnicy. Przyzwyczaili się do niej niczym do sąsiada pijaka. Tam dzieje się coś bardzo niedobrego. Wie o tym młody brytyjski pisarz Nathaniel McCarnish, któremu nie wszyscy chcą pomóc w rozwiązaniu zagadki tego miejsca. Jest przecież obcy, i wtyka nos w nieswoje sprawy. Dodatkowo los krzyżuje jego ścieżki z kobietą, której córka rozmawia z nieziemską istotą. Radio odbiera audycje, których odebrać nie powinno, a wśród drzew kryje się stary dom — Samotnia, którą wielokroć palono, a ona nadal stoi. Jest miejscową legendą, która budzi postrach.
Postrach, którego niestety mi niedane było odczuć. A przynajmniej nie tak, jak bym sobie tego życzyła. Wyobraźnia moja pracowała jednak na wysokich obrotach, próbując zobrazować sobie każdą niemal scenę powieści. I tu przyznaję, że było warto. Dobra adaptacja "Miasteczka Nonstead"miałaby szanse na sukces. Zwłaszcza że to nie koniec opowieści. Jej kontynuacja zaplanowana jest na wrzesień tego roku — co bardzo mnie też i cieszy. Chętnie sięgnę po kolejną książkę Marcina Mordki, która mimo braku dreszczyku przerażenia w moich oczach, była całkiem przyjemną rozrywką — w całym znaczeniu tego słowa.

Zastanawia mnie jednak, czemu autor umieścił akcję w tak odległym nam miejscu i nadał jej bohaterowi brytyjskie pochodzenie. Czyżby w Polsce nie było miejsc, które już na sam widok wywołują grozę. Chętnie bym potem takie odwiedziła. Dorobek literacki autora jest jednak na tyle duży, iż nie śmiem z nim dyskutować. Widać taki miał pomysł. koniec, kropka.
Nie udało mi się też do końca rozgryźć głównego bohatera. To bardzo nieodgadniony człowiek. Uparty, odważny i skory do ryzyka. Jego prawdziwa natura wydaje się, być wciąż zagadką. Tym bardziej ciekawi mnie kolejna powieść z jego udziałem.

Jeśli zaś mowa o narracji, to nie wyróżnia się ona niczym szczególnym. Prosta i zwięzła skupia się na akcji i głównym wątku. Dlatego też i czyta się ją bardzo zwinnie. Jeden wieczór to aż nadto, by poznać tajemnicę miasteczka Nonstead.
Intrygujące za to od samego początku były wpisy pomiędzy rozdziałami, które budzą podejrzenie, iż za całym tym zamieszaniem stoi nie kto inny jak tylko człowiek. Pytanie tylko, kim on jest i jaką ma moc nad mieszkańcami miasteczka i każdym, kto znajdzie się w jego pobliżu.


Za książką dziękuję Wydawnictwu VIDEOGRAF

 

Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien