"DŁUGI ZEW" - Ann Cleeves.

Ann Clevves zadebiutowała na polskim rynku osiem lat temu książką "Przynęta". Powieścią będącą zarazem początkiem cyklu o Verze Stanhope. Nie ona jednak przyniosła jej sławę i popularność, a znany większości czytelników "Kwartet szetlandzki" obejmujący cykl ośmiu powieści kryminalnych. Nic więc dziwnego, że wraz z nową powieścią fani Ann Cleeves w Polsce oszaleli z radości. "Długi zew", który jest też początkiem nowego cyklu zwanego "Dwie rzeki" już tydzień po ukazaniu się na rynku zyskał rewelacyjne noty. Mnie to nie dziwi, bo jak wiecie, sama jestem fanką tego typu powieści, a twórczość tej brytyjskiej autorki po prostu uwielbiam. 

Co w niej takiego niezwykłego? Bez wątpienia jest to klimat, który autorka tworzy za sprawą swoich powieści. Gęsty, mglisty i pełen tajemnic. Klimat dający się wręcz poczuć na własnej skórze. A robi to stosując taktykę, małych kroczków. Nie pędzi z fabułą. Nie goni przestępcy. Nie ucieka się do presji czasu. Tu wszystko ma swoje miejsce i swój czas. Każdy element wymaga bowiem szczegółu. Wprowadzenia w temat. Poznania postaci, a co za tym idzie śledzenia procesu poznania tajemnicy od podszewki. Przysłowiowa już "niespieszność" to ogromny atut tej historii. 

Są nim również jej bohaterowie. Matthew Venn to pierwszy z nich. Człowiek, którego prześladują myśli o śmierci. Postać pełna gniewu i ktoś, kogo nie dopuszczono do udziału w pogrzebie własnego ojca. Mimo to nie mógł tam nie pójść. Tymczasem na pobliskiej plaży znaleziono ciało mężczyzny, a śledztwo w sprawie jego śmierci trafi właśnie na jego biurko. Kolejny bohaterów tej opowieści to osiemdziesięcioletni Maurice, który samotnie wychowuje córkę z Zespołem Downa. Takich osób jak ona jest jednak w rejonie więcej. Jedną z nich coś łączyło nawet z denatem. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej kiedy, znika kolejna z nich, a wszystkie drogi prowadzą do ośrodka Woodyart. Śledztwo zaś, które prowadzi Matthew na nowo rzuca go w szpony bractwa i ludzi, o których chciał zapomnieć. Ktoś przecież musi odkryć ich najmroczniejsze tajemnice i oczyścić dobre imię jego najbliższych. 

Równie ciekawą co główny bohater, jest postać zamordowanego mężczyzny, którego historię poznajemy w trakcie prowadzonego dochodzenia. Jest to człowiek obarczony niezwykłą traumą. ktoś komu trudno zaufać na pierwszy rzut oka, a jednak Caroline wyciągnęła do niego rękę i otworzyła przed nim drzwi do swojego domu. Takich postaci w powieści jest znacznie więcej. Bohaterów z przeszłością i z charakterem. Nie ma w niej postaci bezbarwnej, nawet jeśli jest tylko tłem drugiego planu. Wkraczamy tym samym w społeczność, od której trudno się odwrócić. Tak jakbyśmy z nimi zamieszkali. Na dobre i złe, co jeszcze bardziej umacnia więź z tą książką i jej postaciami. 

Po raz kolejny Ann Cleeves dała więc popis swoim mistrzostwem w kreowaniu intrygi i zbrodni niemal doskonałej. Bo tego kto okaże się winnym nie będzie spodziewał się chyba nikt. Tajemnice zaś, które ujrzą światło dzienne zagęszczą ją w sposób niesamowicie atrakcyjny dla fabuły. Dla mnie to prawdziwy majstersztyk.  Proza, której nie mam dość. Intrygi na miarę moich wyobrażeń i bohaterowie z goła zwyczajni - i w tym tkwi całe piękno. 


Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu CZWARTA STRONA


Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien