Ta książka jest jak kubek gorącej czekolady. Słodkiej, pikantnej i z nutką goryczy zarazem. Takiej, która daje rozkosz, rozgrzewa i przywołuje wspomnienia. Kubkiem słodyczy, którego nie sposób jednak pić nieustannie, bo może zemdlić. Dawkowany jednak w czasie staje się rozkoszą dla podniebienia i zmysłów. Idealnym w czasie jesienno-zimowej aury, a wiedząc, że w zapasie mamy ich aż jedenaście, możemy być spokojni, że nie zabraknie nam przyjemności w najbliższym roku. Moje spostrzeżenie nie było jednak od razu takie oczywiste. Po przeczytaniu "Panny z Jaśminowa" pierwszego tomu powieści, byłam tak zauroczona historią panienki Niny, iż nie w smak było mi czekać na kolejną jej część kolejne dwa miesiące. Sytuacja nieco się zmieniła wraz z drugim tomem tej historii. Wciąż mam jej niedosyt, ale jestem też już świadoma specyfiki tej powieści. To monumentalne dzieło w jednorazowym wydaniu mogłoby bowiem nieco zmęczyć czytelnika. Tym bardziej, że jej akcja nie należy do szczególnie...