„Niepowstrzymani. Jak przejęliśmy władze nad światem" Yuval Noah Harara
Yuval Noah Harara
Wydawnictwo Literackie
Rok wydanie 2022, s. 165
„Niepowstrzymani. Jak przejęliśmy władze nad
światem" to dość oryginalna lektura. Pasjonująca na swój sposób. Książka,
którą trudno nazwać typową pozycją popularnonaukową, choć takową jest. Jej oryginalność
polega na sposobie przedstawienia tematu, który przybiera postać opowieści.
Opowieści snutej niczym bajka, przeplatanej dozą faktów i przypuszczeń. Opartej
na powtarzalności. Ciągłości i logicznej dedukcji opartej na doświadczeniu i
wiedzy. Stad też łatwość jej przyswajania. Szczególnie przez starszego
czytelnika. Dzieci również nie powinny mieć z tym problemu, nawet te młodsze, szczególnie
jeśli będzie ona czytana wspólnie, a ilustracje idealnie uzupełniają jej treść.
Polecam ją każdemu, kto nie tylko pragnie poznać swoją
super moc, ale i zweryfikować w swoim rozumieniu fakt, jak my homo sapiens przejęliśmy
władzę nad światem. To też niepowtarzalna lekcja historii i przednia zabawa.
Gdyby tak wyglądały szkolne podręczniki, pasja nauki mogłaby ogarnąć znacznie większą
część naszej populacji. Jest jednak jak jest. Pomarzyć zawsze można.
„Niepowstrzymani” mogą jednak stać się lekturą
dodatkową, dzięki której z łatwością przyswoimy sobie historie naszych
przodków. Tego jak żyli, jak ewaluowani na przestrzeni milionów lat i skąd wzięła
się ta nasza „super moc”. Yuval Noah Harara odkrywa w ten sposób przed czytelnikiem
tajniki naszej ewolucji, objaśnia fakty i przytacza istniejące w ich obrębie teorie.
Snuje też przypuszczenia dotyczące naszej przyszłości. Bawi, intryguje, bo to niezwykła
przygoda. Przenieść się w czasie do epoki kamienia i razem z naszymi przodkami
doświadczać życia. Życia pełnego zalet i wad – zwłaszcza w odniesieniu do tego z
czym zmagamy się w życiu współcześnie i jakie mamy udogodnienia.
Uważam, że „Niepowstrzymani. Jak przejęliśmy władze
nad światem" to nie tylko barwna, frapująca, ale i ważna książka we
współczesnej edukacji. Pozycja mająca szansę przebić się do szerokiego grona
czytelnika. Oczywiście nie jest ona idealna. Ma swoje małe mankamenty. Jednych
drażni w niej to, innych tamto, a mnie np. od czasu do czasu rozbrajała jej
infantylność. Z drugiej jednak strony – myślę sobie – to przecież książka dla dzieci
i cała niechęć mija. 😉
Przyznam się nawet skrycie, że czekam na jej kolejny
tom i oby było ich więcej. Po głowie chodzi mi jednocześnie myśl, jak przemycić
ją sprytnie dzieciom podczas zajęć w bibliotece, bo to, że chętnie im ją przeczytam,
nie podlega dyskusji. Zacznę od „Nie ma jak w domu” czyli o tym jak żyli nasi
przodkowie.
EdyMon