Jeśli twój umysł czegoś się obawia, to z pewnością znajdzie to we mgle. Mgle, która mąci ludziom w głowach. Szepcze do uszu i namawia do strasznych rzeczy... Niewiele jest powieści kryminalnych, a przynajmniej ja nie trafiłam na wiele takich, których małe fragmenty tak mocno zapadają w pamięci, że chce się je wręcz cytować. Przeżywać. Słowa, całe zdania i treści, które pobudzają do refleksji. Budzą lęk. Zmuszają do zadawania sobie pytań. Każą się zatrzymać i nie pozwalają pędzić, byle tylko do końca, do rozwiązania zagadki. Taką historią jest właśnie powieść Izabeli Janiszewskiej „Ludzie z mgły”. Historia, która będzie rozpieszczać czytelnika lubiącego mroczne kryminały. Snuta do tego z taką pieczołowitością, iż ma się w trakcie jej czytania wrażenie wręcz delektowania nią. Smakowania jej na każdym kroku. Stajemy się w jej obliczu trochę kimś innym, tak jak Lipski, któremu… „przez chwilę wydawało się, że nie jest człowiekiem, ale lasem, ziemią, na której wyrósł, i wszystkim, co w...