Piotr Kościelny, który w swojej twórczości
nie szczędzi czytelnikowi brutalnych obrazów zbrodni, ociekających krwią scen
przemocy czy też psychicznego zniewolenia mrożącego krew w żyłach, uznaje
powieść Adama Dzierżeka za dzieło nieodkładalne. Za powieść szalenie
dynamiczną, zaskakująca i pełną napięcia. Pochlebstw nie szczędzi mu również
inny polski autor, którego fani również lubują się w powieściach pełnych grozy
i przemocy, a który „Padlinę” uznaje za mistrzowsko skonstruowany thriller. Czy
takim opiniom można się oprzeć? Książce, która wkracza do najmroczniejszych
zakamarków ludzkiego umysłu? Która kreuje w naszej wyobraźni świat tak zepsuty,
że aż cierpnie od niego skóra? Zdania będą zapewne podzielone, bo nie każdy
lubi ten rodzaj powieści. A jaki to rodzaj?
Kryminał, sensacja, thriller – tak została
ta powieść zaszeregowana. To jednak w moim odczuciu nie wszystko. Można jej
bowiem przypisać znacznie więcej. Czytelnicy bowiem o słabych nerwach albo
mówiąc inaczej, o zwiększonej wrażliwości emocjonalnej, mogą zwyczajnie nie dać
rady jej przyswoić z uwagi na sceny przypominające film grozy. Sceny mocne,
brutalne, ociekające krwią i szaleństwem. Niewyobrażalne wręcz dla ludzkiego
umysłu. „Padlina” z tej perspektywy jawi mi się więc jako powieść
grozy, w której ścielę się od trupów, a każdy z nich to obraz paskudnych
dewiacji i chorej psychiki mordercy, od których wzbierają mdłości. Moim
sposobem na poradzenie sobie z nią było bieżące wypieranie tych obrazów.
Wyrzucenie ich poza nawias mojej pamięci. Co łatwe też nie było. Nie widziałam
jednak innego sposobu by móc w niej trwać. Czytać dalej. Jeśli zatem lubicie
tego typu historie – to coś zdecydowanie dla was!
To jednak nie wszystko co można w niej
dostrzec. Tak dzieje się chociażby z uwagi na jednego z bohaterów powieści.
Małego chłopca, który przygląda się temu wszystkiemu z bliska. Jest wręcz
uczestnikiem wspomnianych wydarzeń, bo to nad jego rodziną krąży sęp. Sęp,
który pojawił się wraz z powrotem na łono rodziny Marka Tarana, byłego
egzekutora długów mafii narkotykowej. Człowieka, który w ramach współpracy z
policją dostał skrócony wyrok, który zamienił się na inny. Groźniejszy. Będący
jego kolejnym gwoździem do trumny. Dawni koledzy bowiem nie wybaczają zdrady, a
bagno, do którego już raz się weszło nie pozwala się z niego wynurzyć. Taran
może już teraz co najwyżej zawisnąć. Zanim to się jednak stanie podejmie
jeszcze jedną próbę. Próbę ucieczki przed złym losem. I to nie dla siebie, nie
dla ochrony własnego życia, ale dla życia jego siedmioletniego siostrzeńca,
który ma już teraz tylko jego.
W tym miejscu pojawiło się też pewne
poczucie niedosytu i wątpliwości. Pasmo bowiem nieszczęść, które spłynęły na to
dziecko wydawało się, być niejako poza nim, co zapewne można było tłumaczyć na
wiele sposobów, wplatając w to myśli psychologiczne, mimo to czułam
pewien dyskomfort i niedosyt. W obrębie pewnych sytuacji, relacji i informacji.
Doskwierał mi brak wiedzy, który pozwoliłby mi w pełni urzeczywistnić
przejmowane obrazy i sceny z udziałem dziecka. Zostawmy to jednak, bo to
wyjątkowo trudny temat.
Tymczasem, jak przystało na rasowy
kryminał w „Padlinie” pojawia się również pewien komisarz. Doświadczony glina,
któremu problemów poza pracą dostarcza również nastoletni syn. Zbuntowany
chłopak, który pakuje się pod pięść Tarana, a potem ląduje w szpitalnej sali.
Tymczasem komisarz Werner prowadzi sprawę brutalnych zabójstw dokonanych na
rodzinie byłego więźnia. Podejrzanym o to jest oczywiście Marek Taran, podobnie
jak i o porwanie chłopca. Zaczyna się więc wyścig ze śmiercią. Gra o życie, w
której wygrać może tylko jeden, choć graczy jest wielu.
Mimo wielu scen i bohaterów wciąż jednak
najsilniej wybrzmiewa we mnie temat dzieci, który jak się czytelnik przekona ma
w tej historii szczególne znaczenie. Niby jest on w tle wydarzeń, a jednak
nadaje jej rytm. To wokół nich bowiem kręci się życie innych. Dla nich
podejmuje się takie a nie inne decyzje. Ryzykuje, naraża i błądzi. I choć autor
nie mówi całkiem tego wprost, to jeden z najważniejszych motywów tej powieści -
dziecko wplątane w traumatyczne przeżycia. Jego psychologiczny aspekt, który
tylko od czasu do czasu wybrzmiewał w słowach, myślach i czynach innych
bohaterów, tej smutnej, wręcz przytłaczającej powieści. Przesiąkniętej
nienawiścią, zbrodnią i krwią, która barwi ja na czerwono, a świat, który autor
kreuje to bagno – padlina, w którym nie powinno być miejsca dla dzieci… A
jednak w nim są. Co przeraża jeszcze bardziej.