"Ognie" - Sigridur Hagalin Bjornsdottir

Pokonana przez książkę? Nie! To tylko chwilowy kryzys czytelniczy i spadek formy. Wierzę, że jeszcze mnie ona zaskoczy. :)

Rażona siłą postapokaliptycznej niemal powieści Sigridur Hagalin Bjornsdottir "Wyspa" zapaliłam się na wieść o jej kolejnej powieści w polskim przekładzie. Nie od razu jednak dane mi było do niej zajrzeć, a kiedy już to zrobiłam, przyszło rozczarowanie. Niewielkie, ale jednak. Stąd też decyzja o wstrzymaniu się z pełną oceną tej powieści. Powieści, która mimo wszystko ma swój potencjał. Swój styl i katastroficzne tło. Wyjątkowo realne zresztą, co uchodzi też za charakterystyczną cechę powieści tej islandzkiej autorki, którą wielu traktuje niemal jak wyrocznię.

W "Ogniach" bowiem autorka przywołuje obraz katastrofy wywołany nieposkromionymi siłami natury. Budzącym się do życia wulkanem i uczuciem zarazem. W ten sposób łączy ze sobą niejako gatunki literackie tworząc oryginalny twór o charakterze thrillera obyczajowego, an plan, którego wysuwa Anne. Kobietę żyjącą w udanym związku. Matkę dorosłego już syna i kilkuletniej córki. Wybitnej geolożki, której spokój zakłóca trzęsienie ziemi i stawia przed trudnymi wyborami. Pokazuje świat naukowców zdominowany politycznymi gierkami i jego dziwaczne decyzje. Islandczyków świadomych swego położenia w obliczu tykającej bomby i Anny jako kobiety, która nie we wszystkich potrafiła rozbudzić ogień i miłość. Co nie jest bez skutku dla niej samej. Anny uwikłanej w liczne relacje, z których wyłaniają się różne obrazy świata i szczęścia. Jawi się też czytelnikowi swoisty obraz Islandii. Kraju żywiołu, który nie jest do poskromienia. Miejsce o szczególnym położeniu geologicznym, obdarzone przez naturę niemal 200 wulkanami, co stanowi niebywały potencjał dla katastroficznej powieści.

"Ognie" czyta się naprzemiennie raz lepiej raz gorzej. Może dlatego utknęłam w połowie zmęczona tym wahaniem nastroju. Bo o ile wątki obyczajowe są wyjątkowo dobrze przystępne i potrafią zaskarbić sobie uwagę czytelnika, o tyle elementy skupione na rozprawie o erupcjach są ją trudniej przyswajalne. Mniej zajmujące i czasem nużące. Przynajmniej mnie. Skąd taki rozdźwięk? Być może ze zwyczajnej niewiedzy i nieznajomości tematu z mojej strony. Może trochę ze zbyt szczegółowych rozpraw na ich temat (co dla wielu z kolei może być wielkim atutem powieści). To sprawiło, że na chwile odkładam książkę. Kiedyś do niej wrócę, bo nie lubię niezamkniętych spraw, tym bardziej tak niecodziennych, jak ta książka. Potrzebuję tylko oddechu.

Cdn.
 
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu

Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien