"Wodny Tancerz" - Ta-Nehisi Coates


Książka, to jedna z najpiękniejszych rzeczy jakimi człowiek mógł obdarować drugiego człowieka. Wiele z nich służy czystej zabawi i rozrywce, ale są też i takie, które zdają się wpływać na nasze życie. Kształtują nasza osobowość, charaktery i są źródłem wiedzy. Jedną z takich właśnie pozycji jest "Wodny tancerz" Ta-Nehisi Coatesa - debiutancka powieść nagrodzonego National Book Award autora autobiograficznego eseju "Między światem a mną". Młodego człowieka, a zarazem jednego z najwybitniejszych afroamerykańskich twórców. Wielokrotnie nagradzanego dziennikarza, pisarza i autora komiksów. 

Kiedy zatem książka "Wodny tancerz" trafiła w moje ręce, czułam się wyróżniona. Potem zaczęłam ją czytać. Już w jej wstępie zrodziła się we mnie fascynacja. Rósł też niepokój. Strach o to czy zdołam potem oddać w pełni jej temat i piękno. Niewolnictwo nie jest bowiem prostym zagadnieniem. I co ja tak naprawdę o nim wiem? Jedna książka albo dwie i kilka obejrzanych filmów nie czyni mnie znawcą. Za to sprawia, że wraz z dotknięciem tego tematu narasta we mnie gniew. Ból, smutek. Żal, a nawet rozpacz. Nie rozumiem niewolnictwa i nie godzę się z nim. Ale to fakt. Ono istniało i to w takim wymiarze o jakim pisze Ta-Nehisi Coatesa. 

Czymże zatem jest ta powieść? Co oferuje? Bez wątpienia serwuje czytelnikowi brawurową przygodę i podróż do Ameryki wielu podziałów. Do miejsca, w którym niewolnictwo i przemoc wobec drugiego człowieka dla wielu było rzeczą naturalną. Gdzie za nic miano rodzinne więzi, a członkami rodzin handlowano niczym lalkami. Gdzie rosła nienawiść,  a wraz z nią silna potrzeba wolności. Autor zabiera czytelnika również w głąb ludzkiego umysłu, w głąb jego duszy i serca. Bycie niewolnikiem nie oznacza bowiem zaprzestania bycia człowiekiem. Hiramowi towarzyszą więc cały szereg emocji, łącznie z potrzebą bycia wolnym człowiekiem. W prawi i na duszy. 

"Przez całe życie pragnąłem się wyzwolić. Nie było w tym nic nadzwyczajnego - marzyli o tym wszyscy Utrudzeni. Lecz w przeciwieństwie do reszty - w przeciwieństwie do całego Lockless - ja miała środki, by to marzenie zrealizować". 

Miała też niezwykły dar. Dar obserwowania i zapamiętywania. Słowa innych bardziej widział niż słyszał.  Dzięki temu posiadł wiedzę, a życie blisko Wartościowych nie było dla niego łaską. Było przekleństwem. Potęgowało tylko jego ciężar, który w sobie nosił. Ciężar zniewolenia. Świadomość bowiem tego co mają i jak żyją było wyznacznikiem tego co jemu i innym czarnym odebrano. Kolejną katuszą dla niego była fakt, iż gdzieś tam, daleko żyje ktoś kogo bardzo kocha, Ktoś, kogo brutalnie mu odebrano i już nigdy nie spotka na tym skutym kajdanami upadłym świecie. Wiedział to i to, że  wystarczyło do tego jedno skinienie białej ręki - ręki jego ojca. W Hiramie dojrzewa też myśl, że w jest w nim ktoś drugi. Ktoś kogo nie da się spętać. Zbyt dużo wiedział jak na czarnego człowieka. Wiele już też widział i nie było szans, by pozostał tu gdzie jest i zachował życie. Były więc chwile w których bał się samego siebie. Bał się tego, że nigdy nie wyzwoli się z łączącym go z tym miejscem więzów krwi. Wiedział też, że jego geniusz nie odpycha białego człowieka. Wręcz przeciwnie -  podnosi jego cenę. W chwili jednak, gdy wydostał się z nurtu Gosse, w którym zginął jego biały brat, zmienił swoje spojrzenie na przyszłość. Obudził się w nim nowy rodzaj tęsknoty. Tęsknoty za wolnością ponad wszystko.

"Kiedy wejrzałem w tę przyszłość na mgnienie... mój Boże, odrodził się we mnie cały świat. Zmierzałem ku wolności, wolności w swoim sercu, wolności na bagnach..." "Zamierzałem porzucić to wszystko, nawet Thenę, na rzecz wolności, jakiej zaznam w Podziemiu". 

Tak też zaczyna się nowe życie Hirama. Niestety wciąż pełne okrucieństwa, tęsknoty i walk toczących się między handlarzami niewolników z zniewolonymi. Życie nasiąknięte niebezpiecznym idealizmem, któremu towarzyszy ogromne poczucie straty i pragnienie odzyskania rodziny. Miał jednak swój cel i ogromną determinację, a w konsekwencji swego życia przekonała się, że nie ważne czy się komuś wybaczy czy nie. Ważne by nie zapomnieć. Bo to oznaczałoby tyle samo co umrzeć. 

Bez wątpienia "Wodny tancerz" to powieść przejmująca. Przywracająca pamięć o skrzywdzonych. Nawołująca do pokory wobec życia i szacunku wobec drugiego człowieka niezależnie od rasy, wyznania czy poglądów. Powieść trudna  i bolesna. Pełna krzywd. Ponadczasowa. Bo nie o czas ani nie o miejsce tu tylko chodzi, a o człowieczeństwo. Wciąż bowiem spotykamy się z wyzyskiem drugiego człowieka i obojętnością na jego krzywdę. Wciąż jesteśmy też niewolnikami, tyle tylko że teraz częściej własnych słabości i czasu. Mamy jednak wybór. Oni tego nie mieli. Nie w świecie Wartościowych i niewielki tam na dole...

Ta historia ma również ugruntowanie w prawdziwych dziejach jednej z amerykańskich rodzin, co nie wydaje się niczym zaskakujący. Zaskakiwać za to może z jaką precyzją tworzy obrazy i z jakim echem odbija się w umyśle czytelnika oraz sposób w jaki autor zuniwersalizował temat niewolnictwa, nadając mu cech powieści dostępnej niemal dla każdego. Powszechnej w odbiorze. Spróbujcie, a przekonacie się sami. I choć powieść "Wodny tancerz" przybiera formę intymnego stadium, w którym wybrzmiewa głos bohatera, to ma również przestrzeń w której ujawnia się obraz życia społecznego wraz z jego normami. Warto również podkreślić, że proza Ta-Nehisi Coatesa jest tylko na pozór statyczną. Jednowątkową powieścią. Dzięki zmienności sytuacji w których znajduje się bohater nabiera ona dynamizmu i świetnie sią ją czyta. 

 

Za egzemplarz książki dziękuję

 Wydawnictwu AGORA



Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien