Wzrusza, fascynuje i oburza jednocześnie!
Jedną z nich stała się najpierw
w oczach własnej rodziny, a potem reszty świata Eugenie, która ani myśli wieść
życia podobnego do jej matki. Życia bez ambicji i pasji. Podporządkowanego
mężczyznom i ograniczonego do mieszczańskich murów. Życia bez widoków na siebie
samą, pozbawionego wyższego celu. Jej największa zaletą staje się tym samym jej
największą wadą. Problem stanowi jednak zupełnie coś innego. To dar, którym
obdarzyła ją natura. Moc ukrywana od dawna, z której pewnego dnia zwierzyła się
jedynej jak się jej wydawało godnej zaufania osobie. Ta jednak ją zdradziła, a
potem reszta rodziny.
Tak też trafiła do szpitala
psychiatrycznego Salpêtrière, który ma bujną historię. Pierwotnie
był bowiem fabryką prochu, przytułkiem dla ubogich i więzieniem dla
przestępców, prostytutek - niepełnosprawnych psychicznie. W latach 1848–1893 w
szpitalu praktykował natomiast sam Jean-Martin Charcot. Ta autentyczna postać i
zarazem jeden z bohaterów powieści, którego fragment historii autorka
przeniosła do naszej świadomości. To on bowiem sięgając do najgłębszych warstw
jestestwa, bada przypadki kobiet odrzuconych przez rodzinę i społeczeństwo,
zyskując jednocześnie wielką sławę wywołując publicznie napady histerii u
kobiet. Czytając jednak powieść miałam wiele wątpliwości co do rzeczywistych
pobudek doktora. W wątpliwość można było poddać zarówno jego metody leczenia
jak i kierunek jego działam. Stąd też "Bal szalonych kobiet".
Bal, który
nie jest taki sam dla wszystkich. "Są na nim młode kobiety, które zgrabnie
wykonują tańce wyuczone w ostatnich tygodniach; z drugiej - są widzowie, którzy
je oklaskują, całkowicie zanurzeni w widowisku niczym kamienie w wodzie".
To kawałek śmietanki Paryża, który przybywa na ten bal, a raczej maskaradę, by
popatrzeć sobie na ułomne stworzenia, by potem tygodniami rozmawiając o
wariatkach, obejrzawszy je sobie z bliska. Nie to jednak wydaje się najgorsze w
losie tych kobiet, lecz fakt, że znalazły się tam za sprawą najbliższych im
osób. Mężczyzn noszących to samo nazwisko co one. A wiadomo, że w 1885 roku
kobieta bez ojca, bez męża przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.
Eugenie nie
zamierza się jednak poddać. W szpitalu poznaje nie tylko drugą stronę życia stolicy,
ale i Genevieve - oddziałową pielęgniarek, która w wyniku wielu nowych
doświadczeń postanawia pomóc młodziutkiej panience. Bal kostiumowy odegra tu
wielką rolę podobnie jak i dar dziewczyny zdolnej widzieć więcej od
przeciętnego człowieka. By to się jednak udało obie muszą sobie zaufać, a jedna
z nich uwierzyć w to co i dla niej dotąd było niedorzeczne. Zwłaszcza dla
kobiety wychowanej w duchu racjonalizmu kartezjańskiego i logiki
naukowej.
Swoistym
bohaterem powieści wydaje się być też sam Szpital. Miejsce chronione od
miejskiego zgiełku, niepokoju dnia codziennego i wszelkich zagrożeń miasta. Dla
niektórych jest wręcz miejscem komfortowym. Domem szczęśliwości. Oazą spokoju.
Azylem, którego nie chce się opuszczać. Z drugiej strony jest jednak murem oddzielającym
pacjentów od swobody i życia. Miejscem pełnym ograniczeń i bez perspektyw. Jest
też miejscem, który wydaje się ożywać tylko raz w roku. Tu po raz kolejny w
czytelniku mogą zrodzić się wątpliwości. Dylematy i refleksje. Tematy do
zaciekłych rozmów i próba zrozumienia, choćby po części każdej ze stron.
"Bal
szalonych kobiet" Victorii Mas to jedna z najlepszych książek tego roku,
które miałam przyjemność przeczytać. Debiut literacki za który autorka
otrzymała m.in. Prix Premiere Plume. Debiut, który doczekał się też ekranizacji, co wcale nie dziwi. Powieść ta ma bowiem potencjał na zagoszczenie
się w wielu gatunkach literackich. Sięgając zarówno po powieść historyczną,
dreszczowiec czy powieść obyczajową z elementami, których nie powstydziłby się najlepszy
kryminał. "Bal szalonych kobiet" spętany jest bowiem klimatem dziewiętnastowiecznego
Paryża, spirytyzmu, medycyny i licznych przekonań drzemiących w feminizmie.
Jest historią licznych przemian i przyjaźni rodzącej się u progu cierpienia. Fenomenalnie
napisaną historią kobiet oddających ich los u schyłku wieku, która trzyma w
napięciu do samego końca. Wzrusza, fascynuje i oburza jednocześnie.
Za egzemplarz książki dziękuję
WYDAWNICTWU MOVA