Blanka wciąż jest singielką, choć to miało
się zmienić za sprawą pewnego przystojnego stomatologa. Dla stabilizacji gotowa
była też na wiele ustępstw, tyle tylko, że nadzieja na normalną przyszłość
zaczęła obracać się przeciwko niej. Rozczarowały ją nie tylko dotychczasowe związki,
ale i sama praca. Teraz ma nieodparte uczucie, że ktoś się jej uparcie
przygląda. Uważnie, intensywnie i pytająco. To sprawia, że czuje się bezbronna
i zdezorientowana. Niewiele też wokół niej osób, z którymi mogłaby się napić
wina, gdy najdzie ją ochota.
Celina z kolei dopiero po dwudziestu
latach małżeństwa zrozumiałą, że wydeptywanie starych ścieżek na nic się zda.
Chciało jej się krzyczeć i wyć. Tyle tylko, że i to na nic się zdało, bo dla
Zbyszka stałą się już niemal przezroczysta. Z nastoletnią córką też nie
układało jej się cukierkowo. Postanowiła więc działać. Wzniecić iskrę, co okaże
się nie lada wyczynem.
Najmłodszą z bohaterek jest Agnieszka.
Młoda mama i żona Huberta, który niewiele pamięta z własnego ślubu. A miało być
tak słodko. Przystojny maż, nowy dom, rodzina i sielankowe wieczory. W pakiecie
dostała jednak jeszcze teściową, z którą jej maż spędza więcej czasu niż z
własną rodziną. A kiedy ta już pojawi się w ich mieszkaniu, Agnieszka musi
trzymać nerwy na wodzy. Dawno nie czuła radości, nie mówiąc o szczęściu.
Trzyma się więc swojego bloga, na którym może ponarzekać i marzeń o dalekich
podróżach.
Te trzy kobiety tyle samo łączy co i
dzieli. Każda z nich jest w innym wieku, z innym doświadczeniem życiowym i o
innym statusie społecznym. To zaś co je łączy, to wspólny blok, w którym mieszkają i
samotność, która im doskwiera. Niespełnione marzenia, ambicje i akcja
poszukiwania mąki na ciasto, która ich połączyła. Od której coś się zaczęło i
coś się skończyło.
By sięgnąć po powieść zainspirowała mnie
jej muzyczna natura. Próba połączenia powieści z musicalem. Zastanawiałam się
nawet czy to w ogóle możliwe w tak literackim wydaniu. Pomysł była naprawdę
oryginalny. Wykonanie? No cóż, nie zachwyciło mnie w rezultacie, choć samo w
sobie było miłym akcentem. Oczami wyobraźni można było zobaczyć naprawdę piękne
sceny. Nie dodawały one jednak wartości samej fabule powieści. Przynajmniej w
moim odczuciu, która sama w sobie była pełną emocji i humoru historią kilku
kobiet. Całkiem zgrabnie i zabawnie opisaną zresztą, z serią niecodziennych
zdarzeń. Jej język też nie był mi całkiem łaskawy. Miałam trochę pod górkę
ze stylem autorki. Z czasem jednak przyzwyczaiłam się do niego i było całkiem ok. To jednak rzecz bardzo subiektywna. Nie pytajcie mnie więc dlaczego, bo tego nie wiem. Dziwne wydały mi się też
niektóre fragmenty powieści. Zwłaszcza forma opisania rozmowy telefonicznej
jednej z bohaterek. Trochę to było irytujące i nie wiadomo czemu miało tak
naprawdę służyć. I choć sama fabuła powieści jest ok, i naprawdę potrafi
zaintrygować to w moim odczuciu jest niestety zbyt przegadana. Realna,
rzeczywista - to fakt. Tego nie da się jej odmówić, ale czy trzeba przelewać na
papier wszystko niemal tak dosłownie?
Stad też tyle mieszanych uczuć wobec tej
książki. Czy po nią sięgniecie, czy nie, to już tylko od was zależy. Nie liczcie jednak na zimowo-świąteczny klimat tej powieści. Tylko okładka tak słodko wygląda.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera