"Nieznajoma z Sekwany" -
Kto raz już rozsmakował się w prozie Musso, ten i w obliczu tej książki
przepadnie.
"Nieznajoma z Sekwany" to
powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, którą Musso ośmiela się
przytoczyć również w tej historii. To ona niejako daje też początek nowemu
śledztwu. Jest jego wyznacznikiem. Ale żeby wszystko było jasne, zacznijmy od
początku.
Faktem jest śmierć młodej kobiety
znalezionej w nurtach Sekwany. Topielicy z nikłym uśmiechem na ustach, która
wzbudziła nie lada sensację i zainteresowanie społeczeństwa. Nigdy nie odkryto
jej tożsamości, za to jej twarz przysłużyła się artystycznemu światu. Stała się
muzą dla pisarzy, poetów i malarzy. Historia ta miała miejsce w XIX wieku
w Paryżu. Musso nie sięga jednak w swojej historii aż tak daleko. Bawi nas
obrazując bardzo współczesny Paryż, niekoniecznie też ten najpiękniejszy,
pozbawiony wad, do którego trafiają wyłącznie turyści. Jego ulicami przemierza
za to kapitan Roxane Montchrestien, badając jedną z najciekawszych sprawa w
swojej karierze.
Nic na to wcześniej jednak nie wskazywało,
bo najbliższy czas miała raczej spędzić na nic nierobieniu, zesłana do małej,
tajnej jednostki policyjnej, zajmującej się nigdy niewyjaśnionymi sprawami na
pograniczu zjawisk paranormalnych, która chyliła się ku upadkowi. Dla Roxane to
miała być jednak forma terapii. Odpoczynek. Tymczasem trafiła na trop, który
nadał jej życiu rytmu. Z Sekwany wyłowiono bowiem młodą kobietę, która była
bardzo tajemnicza. Nikt, nic o niej nie wiedział, a ona sama też niewiele
o sobie mówiła. Była za to dość agresywna, a chwile potem zniknęła. W tym
samym mniej więcej czasie, poprzednik Roxan ulega wypadkowi i zapada w
śpiączkę. Wkrótce potem okazuj się też, że tajemnicza nieznajoma to kobieta,
która zginęła rok wcześniej w katastrofie lotniczej. Na to przynajmniej wskazują
badania genetyczne. Coś tu się więc nie zgadza i to bardzo. Roxane szuka zatem
kontaktu z byłym narzeczonym ofiary, który również coś ukrywa. Pilnie strzeże
swojej tajemnicy przed światem, co nakręca policjantkę jeszcze bardziej. Tym
bardziej, że każde z nowo odkrytych faktów nie rozwiązuje sprawy, a stawia
tylko kolejne pytania. Sprowadza na manowce. Ona nie zamierza się
jednak poddać. Ta sprawa, to cześć jej życia.
Podobnie czuje się sam czytelnik. W prosie
Musso nie ma bowiem niczego oczywistego i pewnego, czego można by się trzymać.
Uchwycić i iść tropem zmierzając do rozwikłania zagadki nieznajomej z Sekwany.
Nie jest to jednak proza, w którą łatwo przeniknąć by poczuć jej klimat. Tego
trzeba naprawdę chcieć. Musso nie szasta słowami i opisami, które mają nam to
ułatwić. Ale i przez to nie nudzi. Nie zmusza czytelnika do zmagania się z tym
co może ujrzeć oczami własnej wyobraźni, o ile tylko będzie tego pragnął.
Odrzuci konwenanse i schematy. "Zamknie oczy" i da się ponieść.
Niemal tak samom jak Roxane własnemu śledztwu, które wręcz ją fascynuje, bo…
„Porządne śledztwo jest
lepsze od narkotyków, od seksu, od wszystkich używek razem wziętych. Potrafi
zelektryzować, zapewnia potężną dawkę adrenaliny. Zakończenie śledztwa
natomiast – przeciwnie. Zawsze jest deprymujące, jak koniec trzymającej w
napięciu powieści. Ta sama pustka, przygnębienie i smutek, gdy trzeba opuścić
osoby, do których człowiek zdążył się przyzwyczaić. Uczucie podobne do kaca,
który sprawia, że powracamy do smutnej codzienności.”