Pomarzyć dobra rzecz…

 


Pomarzyć dobra rzecz…  

Z pamiętnika bibliotekarki 😉

Najpiękniejsza w pisaniu jest noc. To ona często przynosi myśli i układa je w jeden logiczny splot.  Koi tęsknoty. Pozwala marzyć i zamienia bezsenne noce w wizje, z którymi chce się z wami podzielić.

Wszystko zaczęło się dawno temu. A może mnie się tylko tak wydaje. Dla ścisłości – dokładnie siedem lat temu. To wtedy zorganizowałam pierwsze spotkanie autorskie w bibliotece, z którego niewiele pamiętam. Taka była adrenalina. Poznałam wówczas Wojciecha Burgera, autora pełnych sensacji powieści ze Szczecinem w tle. Lektura jego książek pozwoliła mi uwierzyć w siebie. Zmienić się. Tak przynajmniej sobie wmawiałam, bo dziś wiem, że to wcale nie książki mają tę moc zmieniania ludzi, ale ich autorzy. To oni, za sprawą słowa pisanego mają tę moc, wpływania na nas. Zmieniają nasze życie.

Potem poznałam Macieja Biernawskiego. Nie znacie? Tylko tak wam się wydaje. Ja też przy pierwszym spotkaniu mocno się skonsternowałam, bo przede mną stał przecież, nie kto inny jak sam Marek Stelar. To jeden z autorów, którego książki przeczytałam już chyba wszystkie. No może z wyjątkiem jednej 😉. W międzyczasie poznałam Sylwię Trojanowską, Anię Harłukowicz Niemczynow, Leszka Hermana, Izabelę Pietrzyk, Przemka Piotrowskiego i wielu innych cudownych ludzi, dzięki którym miałam odwagę rozpostrzeć swoje skrzydła. To oni dali mi siłę i po dziś dzień wspierają na wiele różnych sposobów. To dzięki nim i Wam drodzy czytelnicy chcę rano wstawać i biec do pracy.

Potem przyszła pandemia, która niestety wiele nam zabrała, choć nie wszystko. W dużej mierze przeniosła nasze działania do sieci, ale to już nie było to samo, bo ja wciąż tęskniłam za tym co było. Za adrenaliną, która towarzyszyła mi podczas każdego ze spotkań. Sensacją podczas rozmów o książkach Stelara, Zmysłowością płynącą z powieści Sylwii Trojanowskiej. Czułością jaką obdarowuje nas Ania. Przygodą opowiadaną ustami Jarosława Molendy i humorem Izabeli Pietrzyk. Za „Żywa kulturą” pełną ludzi. Spontanicznymi zrywami, rozmowami w kuluarach, wpadkami, z których dziś tylko się śmieję i tym całym szaleństwem czytelniczym. Za ludźmi pełnymi pasji u swego boku, choćby tylko przez chwile. To wystarczyło.

Internet tego nie daje. Nie przynosi aż tyle satysfakcji. Stąd też mój pomysł na nowy projekt. „Żywą kulturą” go nazwałam. Zakłada serię spotkań z ludźmi książki i kilka jeszcze innych smakowitych atrakcji. Mam nadzieję, że przejdzie i znów zrobi się w naszej bibliotece bardzo tłoczno i gwarno. Trzymajcie kciuki.

Tymczasem już dziś zapraszam Was na „Zaczytaną jesień” w bibliotece w Mierzynie i serię spotkań z autorami. Październik, listopad? 😉 Działamy!

Z przyjemnością poznam też wasze pomysły na lepszą bibliotekę. 😊