"Na poboczu Ameryki" Ola Synowiec, Arkadiusz Winiatorski


"Masz problem? Najlepiej się z nim przejść. Z Patagonii na Alaskę albo do najbliższego lasu. A kiedy już wyruszysz na pieszą wędrówkę - pomyśl sobie marzenie”. On je miał. Chciał zdobyć najwyższy szczyt w każdym odwiedzanym kraju.  Nie była to prosta droga, za to pełna przygód.

„Podobno podróż zaczyna się na długo przed zamknięciem za sobą drzwi domu, z pierwszą o niej myślą”. Tak autor tej historii wyruszył w piętnastomiesięczną autostopową podróż przez Amerykę południową pokonując trzydzieści sześć tysięcy kilometrów. Nie był jednak w swojej podróży zachłanny.  Dwieście kilometrów dziennie było ok. wystarczyłoby zmienić krajobraz, kulturę. Za to marsz był dla niego sposobem na pokonanie własnej ściany kompleksów. Swoją podróż zaczął od Panamy. Kraju z etniczną mozaiką społeczeństwa. Przesiąkniętego obecnością USA niemal w każdej dziedzinie życia. Tam właśnie miał okazję zobaczyć - jak sam mówi - tyle Stanów Zjednoczonych. 

Kostaryka - kraj wielu absurdów i liści, w których można zwinąć się niczym w koc. Kraj, który poznajemy oczami narratora. Jej geografię, gospodarkę, przyrodę i problemy ekologiczne, kulturę i liczne abstrakcje, którymi są np. adresy w Kostaryce i pogoda diagnozowana na podstawie łącza internetowego. Poza tym Kostaryka to "Pura vida' - dwa słowa używana częściej niż dzień dobry. To ich życie -  Kostaryka zamknięta w dwóch słowach oznaczających "Czyste życie".  W tym rozdziale czytelnik doświadczy być może też widowiskowego upadku naszego bohatera. Upadku za sprawą sejsmicznej aktywności kołyski Ameryki. Ona m.in. nauczyła go by przyjmować rzeczy takimi jakimi są, bez niepotrzebnej irytacji. 

Najważniejsza jest jednak droga, a nie turystyczne fajerwerki. - znam to uczucie. Czas zatem na kolejną przygodę.

Nikaragua - Arkadiusz Winiatorki po raz kolejny nawiązuje w swojej opowieści do wydrążeń historycznych kraju. Jego społecznych aktywności i przemian. Buduje w ten sposób pewien obraz miejsca, do którego dotarł. Kraju, dla którego baseball jest jak religia. A co więcej, to nie on robił innym zdjęcia, ale inni chcieli mieć zdjęcia z nim. Był niczym gwiazda. 

Kontynuując swoją podróż trafia do Hondurasu i Salwadoru. Krajów, które według statystyk należą do najniebezpieczniejszych państw świata. Realia wiosek znacznie się jednak różnią od tego co dzieje się w miastach. W tych pierwszych jest jakby rodzinnie, nawet z obcym przy stole. Za to w mieście należy uciekać przed śliskimi spojrzeniami. Tak też obnaża realny świat Ameryki. Świat skrajnie przyjazny turystom. Albo płacisz, albo giniesz. Jakże jednak frapujący z perspektywy czytelnika, zważywszy, że za tą tragiczną codziennością nadąża technologia. 

Końca na szczęście nie widać tej podróż. Malowniczej wyprawy przez jakże odległe dla nas zakątki świata. Podróży dzikich krajobrazów i ludzi, których historii wydają się fascynować autora. Zważywszy, że jest ich całkiem sporo na tej grubo ponad czterysta stronicowej lekturze. Arkadiusz Winiatorski raz sam, raz w towarzystwie Oli Synowiec, która spotkał na swej drodze i z którą przemierzył Meksyk i Stany Zjednoczone. Dzięki temu możemy doświadczać relacji z tej podróży nie tylko z męskiego punktu widzenia, ale i tego kobiecego, co znacznie wzbogaca książkę. Ich wyprawę również, bo wkrótce potem ta została uznana przez National Geographic Traveler za podróż roku i uhonorowana Nagrodą Tomy`ego Halika. Książka zawiera również bogatą bibliografię, która stała się wyznacznikiem pierwotnej wiedzy autorów. Ci bowiem, zanim wyruszyli w podróż, zapoznali się z wieloma dostępnymi w Polsce publikacjami dotyczącymi pieszych wędrówek, głównie ujmowanych z perspektywy naukowej: historycznej, społecznej oraz psychobiologicznej. 

"Na poboczu Ameryki" nie jest mimo to czymś co chce się i można przeczytać w mgnieniu oka. Na raz. Ja odbyłam długą podróż z tą książką, choć nie tak długą jak długa była podróż jej bohaterów. Smakowałam jej każdego dnia po kawałku. Przemierzałam powoli miejsca do których prowadzili nas autorzy. Bawiłam się nią i czerpałam z niej wiedzę, czego życzę każdemu czytelnikowi. Jedyne czego w jej przypadku nie brałam pod uwagę, to bogactwo treści politycznych i gospodarczych tej książki, które dopiero z czasem przestało mnie jakby irytować. W chwili, kiedy zrozumiałam ich znaczenie dla sprawy i całokształtu przekazu relacji z podróży. 

"Wy to pewnie wiecie, jak wielki jest świat, co?” – zapytał nas gdzieś na bezdrożach centralnego Meksyku Saúl, kierowca ciężarówki. Do tej pory rzeczywiście tak było, świat był absolutnie mierzalny, googlowalny na przestrzał, przeorany przez człowieka, zdjęcia satelitarne i tłumy turystów. Ale kiedy zwolniliśmy, nagle zaczął się rozciągać. O te mikrokosmosy, które dla reszty ludzkości są jedynie kilkoma literami na mapie. O te historie, na które szkoda miejsca nawet w bilionach terabajtów Internetu. O to wszystko, co na skraju pola widzenia, o to, co na poboczu Ameryk. (“Na poboczu Ameryk. Pieszo z Panamy do Kanady - Czarne”)

Autorzy

"Na poboczu Ameryki" to pełnowartościowa książka, dzięki której czytelnik przypomni sobie o tym co w życiu najcenniejsze. Pozna historie ludzi i ich lokalnego świata. Jego różnorodność i towarzyszące i mu zwyczaje. Niezaprzeczalną prawdę, o tym, jak bardzo jesteśmy do siebie podobni, niezależnie od miejsca, w którym przyszło nam żyć.

Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"KSIĘGA BEZIMIENNEJ AKUSZERKI" - Meg Elison

"SEMIRAMIDA" Ewa Kasala