"NA ŚWIĘTA PRZYTUL PSA" - Lizzie Shane

AllyGilmore to wnuczka Hala i Rity, mieszkańców Pine Holle i zarazem właścicieli schroniska dla psów. Ally uwielbia odwiedzać dziadków i pomagać im przy psach. To takie odmienne od życia, które prowadzi w Nowym Jorku, gdzie pracuje jako fotografka w wielkim świecie mody i biznesu. Problemy dosięgają jednak nawet tego małego miasteczka i jej rodziny. Miasto właśnie odcięło fundusze dla schroniska, a to oznacza jego zamknięcie. Ally nie może się z tym pogodzić...

Ben West, który przysłużył się niejako problemom Ally, jest świetnym facetem. Ma jednak swoje wady. Nie dopuszcza do siebie nikogo i bywa oschły, a jego całym światem jest dziesięcioletnia Astrid, którą opiekuje się od czasu śmierci jej rodziców. Kocha ją ponad wszystko, podobnie jak i to miastu, dla którego gotowy jest zrobić niemal wszystko, co w jego mocy. Mimo to ludzie wciąż mają go za Grincha. Pierwsze spotkanie Ally i Bena, też nie należy do najprzyjemniejszych. Ben targany jednak wyrzutami sumienia postanawia pomóc dziadkom Ally i zwierzakom, które wkrótce stracą dom. Taka już jego natura.
Rozpoczyna się wielka świąteczna akcja "Na święta przytul psa", która zmieni życie nie tylko tych nietuzinkowych mieszkańców schroniska, ale i wielu mieszkańców tego urokliwego miasteczka. Niektórzy z nich oswoją się z prawdą. Inni zrozumieją, na czym polega tak naprawdę szczęście, a jeszcze inni znajdą nowych przyjaciół. Wydaje się, że niemal każdy z bohaterów wyniesie z tej historii coś dla siebie, coś bardzo osobistego i wyjątkowego.

Lizzie Shane uchodzi za cenioną autorkę romansów. Wiele jej książek znalazło się na finałowej liście do prestiżowej nagrody RITA Award przyznawanej przez Romance Writes of America. Dla mnie to jednak zupełnie nowe nazwisko czemu nie ma się też co dziwić, bo "Na święta przytul psa" to pierwsza jej powieść w polskim wydaniu. Mam nadzieję, że na tym się nie skończy i Wydawnictwo pokusi się o tłumaczenie kolejnej jej książki.

Czym zatem ujęła mnie tak bardzo autorka? Spokojem i ciepłem, które bije z tej historii. Ogromną wrażliwością. Dystansem do opowiedzianej historii. Brakiem nadmiernej tkliwości i cukierkowatych dialogów, które niestety często towarzyszą podobnym opowieściom. Tu wszystko jest takie wyważone i delikatne. Udało się jej też perfekcyjnie odtworzyć specyficzny klimat małomiasteczkowej społeczności, gdzie wszyscy się znają i szanują. Świat, o jakim my często marzymy. Ale to nie oznacza, że nie ma wśród nich żadnej czarnej owcy. Owszem jest, tylko szkoda na nią czasu. Mogłaby być co najwyżej bohaterką kolejnej opowieści. I to jest piękne w tej historii. Każdy bowiem z poznanych bohaterów ma tak naprawdę swoją własną historię, która ciekawi nie mniej niż losy Bena i Ally.

Książka może nie wciąga od pierwszych stron i nie jest mistrzynią suspensu ani szalonej akcji, ale jest historią, która czaruje, przyciąga, uzależnia. Z którą można się zaprzyjaźnić, by potem, wraz z jej końcem poczuć jednakowo radość, jak i żal z rozstania. Niebywale słodką historią, którą gorąco Wam polecam.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu REBIS


 

Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien