Przejdź do głównej zawartości

"Na dzielenie sposób nowy, samo wchodzi ci do głowy" - Adrian Markowski

Matematyka to trudna nauka, a zrozumienie jej wymaga czasem wiele cierpliwości, uwagi i zaangażowania. Opanowanie jej zasad nie dla wszystkich okazuje się też zawsze proste i zrozumiałe. W takim przypadku warto jej poświęcić nieco więcej czasu, zwłaszcza kiedy dziecko dopiero rozpoczyna przygodę z matematyką, niż później nadrabiać zaległości i potęgować niechęć do niej. Jedną z najtrudniejszych rzeczy, która okazuje się spędzać nierzadko sen z powiek rodziców i dzieci jest owa wspomniana przez autora tabliczka mnożenie, a potem i dzielenie, które nierzadko okazuje się jeszcze trudniejszym wyzwaniem dla młodych umysłów.

Na szczęście jest wiele prostych metod i technik, które sprawią, że nauka nie tylko stanie się zabawą, ale i przynosi oczekiwane rezultaty. Jedną z takich metod proponuje Adrian Markowski — pisarz i poeta, redaktor i dziennikarz. Człowiek niewątpliwie całe życie związany ze słowem pisanym, którego jak się okazuje, fascynuje również matematyczna dydaktyka. Kilka lat temu oddał w ręce dzieci i ich rodziców pierwsza swoją książkę dydaktyczną, która jak mniemam, pozwoliła dzieciom łatwo i skutecznie opanować tabliczkę mnożenia. Wykorzystał do tego pełne humoru i przewrotności krótkie wierszyki, które łatwo i szybko wpadają w ucho. Dziś proponuje nam kolejną taką pomoc w postacie  książki pt. "Na dzielenie sposób nowy, samo wchodzi ci do głowy" - czyli nic innego jak łatwą naukę dzielenia, w której po raz kolejny też wykorzystuje krótkie, pełne zabawnych zwrotów wiersze. Ich cechą szczególną są rymy, a te przecież świetnie sprawdzają się w ćwiczeniu pamięci u dziecka.

"Dwadzieścia siedem robaków.
Gna do dziewięciu maślaków.
Po trzy robaki w maślaku?
Za dużo tych robaków".

Dużym atutem książki są też ilustracje, bez których ta książka nie miałaby racji bytu. Proste, wyraziste i skomponowane niby dziecięcą kreską. Trudno jednak wymagać od nich artystycznego przekazu, skoro ich jedyną rolą jest wspomóc proces nauki, a odbiorcą dziecko, którego postrzeganie rzeczywistości jest przecież znacznie różne od naszego. To one - rysunki - w dużej mierze wpłyną na proces zapamiętywania owych liczb i działań na nich wykonywanych. Kolorowe obrazki, czasem nieco irracjonalne, dziwne lub śmieszne są tu jak najbardziej pożądanym dodatkiem. Są niepowtarzalne. Dariusz Wójcik postarał się, by każde działanie matematyczne miało swojego bohatera. Jak się, więc łatwo domyśleć jest ich cała masa. Począwszy od zwierząt, po postacie z bajek i zjawiska.

Niestety nieco gorzej kształtują się już ogólny obraz wierszyków, które niestety mają swoją powtarzalność. Co nie zawsze musi być komfortowe dla odbiorcy. Rzecz jednak bardzo względna. Część z nich bowiem, choć różni się działaniem do zapamiętania i bohaterem, fabularnie obraca się wokół jedzenia. Trochę to nudne. Osobiście podczas czytania ich w jednostajnym ciągu, miałam poczucie zlewania się moich myśli i gubienia działań. Zakładając jednak, że będzie to nauka stopniowa, ów efekt wcale nie musi mieć miejsca. Z pewnością nikomu też on nie zaszkodzi.

Podoba mi się za to nauka matematyki poprzez literaturę — jakąkolwiek by ona nie była. Poza tym ta książka świetnie sprawdzi się też w formie pierwszej czytanki, a krótkie teksty nieprzytłaczające swoją objętością być może rozmiłują niejednego malucha w czytaniu. Książkę dedykuję zatem nie tylko tym, którym matematyka wydaje się, być kosmosem, ale wszystkim tym, którzy chcą naukę zamienić w zabawę.

Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

Trafiając na taką powieści jak ta, ma się ochotę trwać w niej niemal bez końca. Urocza, wzruszająca i pełna sentymentu. Inna niż wszystkie. Nie przesadzona ani pobieżna. Idealna dla każdej z nas. Dla każdego, kogo rozczulają historie innych. Dla wrażliwca, który lubi poddawać się emocjom, gdzie śmiech i łzy przeplatają się, nadając smaku szarej rzeczywistości. To zaś, co uderza w tej książce najbardziej, to jej konstrukcja, czyli " powieść w powieści " oraz jej zakończenie, które niewiele ma wspólnego z romantyczną bajką o miłości. Jest mimo to kwintesencją smaku tej historii. Takie prawdziwe i niespodziewane wbrew pozorom. Subtelne i piękne. Tak samo piękne, jak i te przenikające się dwie historie, w których język jest nieokiełznaną materią, a rozwoju ich wydarzeń nie da się przewidzieć. W której " koniec jest zawsze początkiem czegoś nowego". Do tego szczera, emocjonalna i bardzo żywa. Można naprawdę oszaleć na jej punkcie. DEBIUT JAKICH MAŁO.

"KSIĘGA BEZIMIENNEJ AKUSZERKI" - Meg Elison

" Księga bezimiennej akuszerki " Meg Elison , laureatki nagrody im. Philipa K. Dicka to książka roku według " Publishers Weekly ". Nazywana opowieścią podręcznej w świecie postapo , która przedstawia wizję świata po wielkiej katastrofie, w tym przypadku po niesłychanie śmiertelnej epidemii gorączki, która doprowadziła do upadku znanej nam dziś cywilizacji. Przetrwać w świecie pandemii wydaje się jednak niczym, w porównaniu z tym, co wkrótce czeka ocalałych. Do tego " Księga bezimiennej akuszerki"pędzi w zawrotnym tempie. I nie chodzi tu bynajmniej o jej fabułę, a o jej przestrzeń czasową, która rozciąga się na wiele, wiele lat. Widać wyraźnie, iż autorka nie zamierzała skupiać się, ani zobrazować nam tylko chwili z życia bohaterki, jednego wydarzenia, jakiejś sensacji czy jednej przygody. Książka ta odsłania bowiem zrujnowany świat na przestrzeni niemal pokoleń, dając szansę czytelnikowi wyobrażenia sobie, czym tak naprawdę może być apokalipsa...

"SEMIRAMIDA" Ewa Kasala

" Semiramida " to kolejna powieść Ewy Kassali o wyjątkowej sile kobiecości, jak również bogate źródło historyczne. Pełne detali i ciekawostek pozwalająca poczuć atmosferę starożytnego świata. Autorka nie szczędzi czytelnikowi również i emocji, dzięki też i którym powieść staje się prawdziwą perełką literacką z gatunku tych obyczajowo-historycznych opowieści. Równie ważnym aspektem jej sukcesu jest też oczywiście postać głównej bohaterki — Królowej Semiramidy, jak i pozostałych kobiet, które odgrywają całkiem sporą rolę w tej historii. Wszystkie mądre, silne i odważne. Kobiety, które nie bały się używać rozumu. Kobiety pełne uczuć, których też i nie skrywały. Myślę, że każda z nas odnajdzie w nich odrobinę siebie. Być może zainspiruje się nimi albo inaczej spojrzy na samą siebie. Z powieści Ewy Kassali można więc czerpać pełnymi garściami. Można się wręcz delektować jej prozą. Jej barwą i smakiem, który pieści zmysły. I nie sposób się od niej oderwać. Choćby s...