"Miałą umrzeć" - Ewa Przydryga

Dobre książki lub te, które w ten czy inny sposób do nas trafiają, mają to do siebie, że zostają w nas na długo. Puszczają korzenie i zostawiają ślad w naszej pamięci. Wywołują jakąś reakcję. Dają poczucie doznania czegoś większego, ważnego. Wzbogacającego nasza wyobrażenie o świecie i niejednokrotnie nas samych. Są zbiorem wielu myśli i prawd Skrupulatnie i z mozołem stworzoną historią, która ma w sobie sens. Przekaz. Myśl. Refleksję.

Myślę też, że tworzenie takich historii jak ta, którą znajdziecie w "Miałam umrzeć" nie należy do najłatwiejszych i wymaga od autora sporego zaangażowania, tego emocjonalnego też. Wejść w rolę bohaterki, której życie jest pasmem kłamstw, lęków i brakiem tożsamości... 

Nie może być przecież rutyną, zwłaszcza w tak dobrze oddającej emocje powieści. Autorka sama zresztą przyznaje, że podczas jej tworzenia towarzyszyło jej dziwne uczucie, które przypominało spacer po lesie w czasie burzy. Nigdy nie wiesz, kiedy i gdzie uderzy piorun. Ja też tak trochę się czułam, czytając powieść. Pełna niepokoju, ale i ciekawości. W poszukiwaniu ścieżki, która podążają jej bohaterowie.

Co nie jest łatwe, biorąc pod uwagę, że każde z nich to wyjątkowo skomplikowana postać. Pełna tajemnic, rozbita emocjonalnie, obarczona skazą. Trudno czegokolwiek się po nich spodziewać. Przejrzeć ich. Odgadnąć kolejny ich ruch. O każdym jednak z nich mamy swoje własne wyobrażenie. W jednych pragniemy widzieć tylko dobro. Innych próbujemy wybielić, a jeszcze innych z góry skazujemy na porażkę. Ale czy to się sprawdzi? Nie wiemy przecież, czy podążamy właściwą ścieżką. I to właśnie fascynuje mnie w tej powieści najbardziej. Podróż w nieznane.

"Miałam umrzeć" - to imponująca powieść z gatunku thrillera psychologicznego, który potrafi spiąć nam przysłowiowe pośladki. Odpycha i uzależnia jednocześnie. Ciekawi i przeraża. Rozsiewa wokół siebie strach i daje nadzieję. Skomplikowana z niej sztuka, bo w gruncie rzeczy jest prostą historią, zmierzającą ku odkrywaniu własnej tożsamości, prawdy o sobie, która gdyby nigdy nie odkryta, mogłaby uratować życie wielu ludzi.

Wszystko zaczyna się z pozoru niewinną zabawą. Z naszej perspektywy, jak i każdego dorosłego — oczywiście bardzo głupią, ale dla poprawnych jednak życiem nastolatków spragnionych wrażeń — takie zabawy balansujące na granicy życia i śmierci to "COŚ". Coś, co daje im poczucie władzy, odpowiedzialności, byciem ponad smutną rzeczywistość. Wszystko kończy się jednak wraz ze śmiercią niewinnego człowieka. Wówczas rozpoczyna się cały ciąg tragicznych zdarzeń, których skutki sięgają dwadzieścia lat dalej.

Do czasu, w którym osierocona jako kilkumiesięczne niemowlę, wychowywana przez zimną i oschłą ciotkę, nękana nawracającymi stanami lękowymi Lena wciąż poszukuje swojej tożsamości. Gdy podczas wernisażu zupełnie obcy mężczyzna dotyka jej policzka i w sposób sugestywny twierdzi, że ją zna, a właściwie znał w dzieciństwie, dziewczyna angażuje się w poszukiwanie prawdy o sobie na własną rękę.

 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu MUZA


 

 

Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien