
"- Jeśli ta kobieta, która wynajęłaś, dogrzebie się do prawdy, wypłyną na wierzch wszystkie wasze brudy.
-
Nie ma takiej możliwości. O ile wszyscy zainteresowani będą trzymać
buzię na kłódkę, nikt się o niczym nie dowie. A ta była glina? Znajdzie
jedynie to, co ma znaleźć, i nic więcej.
- Igrasz z ogniem. Obyś nie poparzyła sobie palców".
W
sylwestrową noc ofiarą morderstwa pada dziewiętnastoletni Leon Rawki.
Do zabójstwa dochodzi w jego rodzinnym domu, w którym Nowy Rok
świętowało zaledwie kilka osób: najbliższa rodzina i przyjaciółka
siostry. Do zabójstwa przyznaje się od razu matka chłopaka, po czym
trafia do aresztu. W jej winę nie wierzy jednak starsza z córek Maria.
Niemal rok po tragedii wynajmuje detektyw Julię Krawiec, by ta znalazła
prawdziwego sprawce mordu. Kiedy jednak Julia zaczyna drążyć temat, na
wierzch wypływają niemal lawinowo sekrety i tajemnice rodziny Rawskich.
Żaden jednak ze świadków (uczestników feralnego sylwestra) nie mówi
prawdy. Tak przynajmniej podejrzewa detektyw. W tej sprawie nic się ze
sobą nie zgadza. Po co więc Maria ją wynajęła i dlaczego sama kłamie
To
zaledwie jeden z wątków tej powieści. Za drugi równie ważny i ciekawy, a
zarazem budujący postać głównej bohaterki, to życie prywatne Julii i
jej rodziny, które do sielankowych też nie należy. Ta kobieta ma za sobą
nie jedną już historię, nieudany związek, rozwiedzionych rodziców,
dorastająca córkę i głęboki żal w sercu. Każda z postaci, jak się
zresztą okaże, nie należy do grupy ludzi w czepku urodzonych. Mnie
osobiście zaintrygowała postać małej Niny, która trafia na ponad rok do
ośrodka, w którym w odosobnieniu próbuje na swój własny sposób poradzić
sobie z tragedią. W Marii w tym czasie tkwi ogromne poczucie
niesprawiedliwości i próba wymierzenia kary winnemu tej zbrodni. Jej
przyjaciółka to zaledwie pionek w tej grze. Dla siostry oskarżonej to
zaś szansa na nowe życie, ale czy oby na pewno? Nie da się przecież
budować szczęścia na czyjejś tragedii.

"Czarne ziarno"
w całej swej okazałości ma jednak w sobie fragmenty, które mogą dać
czytelnikowi poczucie lekkiego znużenie. To jednak nie przekłada się na
ciekawość, która wręcz rośnie w miarę wgłębiania się w lekturę. Autorka
poświęca bowiem wiele miejsca swoim bohaterkom i ich relacjom z
otoczeniem, które do najłatwiejszych nie należą. Marta Zaborowska jak
wiecie albo wkrótce się przekonanie, nie traktuje niczego pobieżnie w
swojej powieści. W ten sposób udaje się połączyć nieoczywistą intrygę
kryminalną z osobistymi historiami bohaterów i ważnym społecznie
problemem, którego nie chcę tu zdradzać. A który ma, jak się przekonacie
wraz z końcem powieści, odgrywa kluczowa role w utworze. Nie jest to
więc typowy kryminał. To raczej portret dwóch rodzin obarczonych
rozstaniem, żalem, nienawiścią i nieporadnością. Obraz kobiet
cierpiących.
Bardzo wstrząsnęła mną ta powieść. Zresztą tego się
spodziewałam, choć cykl powieściowy z Julią Krawiec zaczęłam od końca.
Można ja oczywiście bez problemu czytać, nie znając trzech poprzednich
książek, ale mam poczucie, że jednak coś straciłam. Zamierzam więc
nadrobić te zaległości i pełni zaprzyjaźnić się z detektyw Julią Krawiec. Książki zaś polecam fanom nie tylko dobrego kryminału, ale mocnej powieści psychologiczno-społecznej.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu CZARNA OWCA
Moja ocena 8/10