Ona chciała spisywać historie by ocalić je przed zapomnieniem. Być głosem,
układaczką zdań, kolekcjonerką zapomnianych historii i wytwórczynią atramentów.
Co dla młodej Żydówki z zamożnej rodziny, której losem zarządzają wyłącznie
mężczyźni nie będzie łatwe. Zakazy i nakazy to jedyne na co może liczyć ze
strony swego ojca. I rychły ślub nawet bez jej przyzwolenia. Przychylna jest
jej tylko ciotka Yaltha, która pomaga dziewczynie w ucieczce i towarzyszy jej
potem przez długie lata. Tak też zaczyna się długa i wyczerpująca historia Any. Historia, która momentami zapiera dech w piersiach.
"Księga tęsknot" Sue Monk Kidd to z pewnością historia
niecodzienna. Historia przepełniona marzeniami i tęsknotą za życiem jakiego
pragnie i serce i dusza. Historia tak bardzo kobieca, iż postać Jezusa wydaje
się być w niej zaledwie przypadkowa. Napisana z rozmachem i nieszablonowa.
Książka, która z pewnością zainteresuje rzesze kobiet, żądnych prawdziwej
przygody w pięknym wydaniu. Nie opuszczą jej też z pewnością fani autorki,
której "Sekretne życie pszczół" zachwyciło czytelników, choć mnie jak
dotąd najbardziej podobały się "Czarne skrzydła". Czy "Księga
tęsknot" znajdzie się na szczycie tej listy? Niestety nie. Choć wiele ma zalet. Rada
jestem jednak z jej poznania. Może bowiem stać się ona inspiracją do zajrzenie
w głąb siebie. Książką, która utrwali obraz kobiety w pierwszych latach naszej
ery. Podróżą po nieznanym padole łez i cierpienia.
Szacunek jakim zaś darzę autorkę, i mimo wszystko jej ostatnią powieść każe mi
namawiać Was do zajrzenia do niej. Rozsmakowania się w jej prozie. W
tłumaczeniu Łukasza Małeckiego prostej i zajmującej (choć nie od pierwszej
strony). Prozie niezwykle klimatycznej. Jedyne co odciąga moją uwagę od
powieści, to jej szata graficzna. Jeśli wam się podoba - ok. Mnie niestety nie
przekonałaby do siebie, gdyby nie widniało na niej nazwisko Sue Monk
Kidd.
W obliczu tej jakże i innych książek autorki dopada mnie też dziwne uczucie. Myśl, że kiedyś jeszcze do nich powrócę.