"Moi przyjaciele: bajki" - Grażyna Lewandowska
"Mali przyjaciele:
bajeczki" jak sama nazwa wskazuje jest zbiorem trzech krótkich bajek -
opowiadań, które nie licząc ilustracji zajmują zaledwie dwadzieścia sześć
zapisanych stron. Nie w tym jednak rzecz. Bajka z natury jest przecież krótką
formą literacką. Utworem, który poza wprost przekazaną treścią winien zawierać
jeszcze treść bardziej ogólniejszą, bardziej abstrakcyjną, wręcz moralizatorską.
Bajka bez morału przecież nie jest bajką. I tego tu mi najbardziej
zabrakło.
Pierwsza z bajek, choć dla mnie
bardziej opowiadań to historia o dzielnym Piotrusiu., który wraz z rodzicami
mieszkał na skraju lasu. Jego przyjaciółmi były zwierzęta. Najbardziej jednak
cenił sobie sowę Klarę. Jego marzeniem było móc rozmawiać ze zwierzętami tak
samo jak rozmawiał z mama i tatą. Oczywiście marzenie chłopca się
spełniło. Od tamtej chwili Piotruś w pełni poświęcał się pracy na rzecz
zwierząt i... Wszystkiego zdradzić wam nie mogę. Zakończenie jednak tej
historii wydało mi się bardzo infantylne. Może nawet nie tyle sama jego treść
co forma przekazu. Tak pokazane bowiem "dobro" wraz z jego efektami
jest w moim mniemaniu myśleniem bardzo naiwnym. Nie współgrającym do końca z
rzeczywistością. A może to cud. A cuda się przecież czasem zdarzają.
Kolejna bajka
"Rozalia" jest z kolei próbą uświadomienia małemu czytelnikowi czym
jest "szacunek". Jej bohaterami są świnki morskie. Zamieszkują one
nieznaną wyspę, na której niestety kończy się jedzenie. Muszą więc szukać
nowego miejsca na ziemi. Ma im w tym pomóc przodek Hieronim, który zostawił w
liście wskazówki. Według niego stado świnek winno zdać się na spryt i instynkt
jego prawnuczki Rozalii, która jest też najpiękniejszą świnką w stadzie.
Przygoda ta skończyła się oczywiście sukcesem, choć podróż na odległą wyspę
łatwa nie była. To czego mi najbardziej zabrakło w tej historii to znaczącej
roli Rozalki, którą zapowiadała we wstępie ta historia. Trudno też o
jednoznaczny morał tej bajki.
Trzecia i ostatnia historia to
"Szeherezada”. Historia dziewczynki, a może kobiety? Sama już nie wiem...
"Dziewczynka wyrosła na piękną kobietę. Miała bardzo duże czarne oczy i
długie czarne włosy, oliwkową cerę, była smukła niczym Rusałka. Dziewczynka wyróżniała
się niezwykłą mądrością i wyobraźnią, uwielbiała opowiadać rozmaite
niewiarygodne historie". Zostawmy to jednak. Pewnego dnia podczas podróży
do Persji ziemia się przed nią rozstąpiła, a chwilę potem Szeherezada znalazła
się na ulicy pełnej ludzi i samochodów. Przeniosła się w czasie do 2051 r.,
gdzie spotkała swojego kuzyna i wuja. To była bez wątpienia przygoda jej życia.
Tylko czy takie przygody mogą stać się dla czytelnika motorem napędzającym do
realizacji własnych marzeń? To, że wyobraźnia nie ma granic - to fakt. Podobnie
jak i to, że marzenia mogą stać się prawdą, jeśli tylko im na to pozwolimy i
odważymy się je spełniać. Myślę jednak, że jest to nie był najtrafniejszy
przykład bajki zachęcającej do tego.
Niestety lektura tej książeczki
nie przyniosła mi satysfakcji. Z chęcią przekaże ją dalej, by poznać opinie
innych. Mogę przecież się mylić. Jedyne co sprawiło mi radość to kilka
pierwszych bajkowych wręcz ilustracji autorstwa Anny Andrzejewskiej.