"Uciekłeś, najpierw od żony i syna, a potem od siebie, w przeszłość, gdzie przypadkowo spotkałeś mnie: dwudziestolatkę z innego kraju".
Tak zaczęła się znajomość Gerda i Iwony, jego tłumaczki, która towarzyszyła mu w podróży w przeszłość. Do miejsca, gdzie się urodził. Ich znajomość szybko jednak zmienia się w coś więcej niż tylko służbową zależność. Zrodziła się między nimi więź. Uczucie, które odciśnie na każdym z nich swoje piętno.
" I czy to nie dziwne, że ja, obca osoba, znałam tę kobietę lepiej niż jej syn, jej wnuk... I czy nie jest dziwniejsze, że poznawaliśmy ją razem, kiedy czytaliśmy zapiski w starym zeszycie, leżąc na skrzypiącym tapczanie w mazurskiej chatce w Lahmbergu, który był już wtedy Baranówkiem".
W ten sposób Iwona została wciągnięta w wir tajemnic jego rodziny, a on sam zmuszony do zmierzenia się z prawdą o sobie i jemu najbliższych ludziach. Oboje niemal przenieśli się w czasie spijając słowa pamiętnika jego matki. Dzięki temu również czytelnik ma okazję poznać burzliwe losy rodziny von Ritthoff sięgające 1939 roku. Historię Odette i Helen - dwóch kobiety, które stanęły wobec jednych z największych wyzwań wojny. Zmuszone zostały do najtrudniejszych życiowych wyborów, a wszystko w imię miłości. Nie wiedziały tylko, że to co postanowią i jaką obiorą drogę wpłynie nie tylko na nie same, ale i na życie przyszłych pokoleń.
"Odette z zaświatów opowiedziała nam coś, co było nasze i nie nasze, jednak ty byłeś ważniejszy. Ja pochodziłam z narodu, któremu twój wuj kazał biegać nago po mrozie wokół zabudowań, lecz twoja matka, Gerd, zapisywała dzieje twojej rodziny i twoją historię, cokolwiek miałoby to oznaczać..."
Mamy zatem w powieści dwie przestrzenie czasowe i dwóch kobiecych narratorów. Każda tworzy w ten sposób swoją własną historię. Obie są jednak wyjątkowo dramatyczne. Smutne i przenikliwe, z których wybrzmiewa pytanie o narodową tożsamość, i to jak jedno kłamstwo potrafi zmienić bieg ludzkich historii.
Biorąc pod uwagę wątki, które porusza Anna Klara Majewska w swojej nowej książce, nie jest ona łatwą, za to z łatwością się ją czyta. Może tylko początek był mniej przystępny, ale tylko do chwili, w której zaczęły się dziać rzeczy wyostrzające naszą uwagę. W których rodzinne historie nabierają barw, a dopuszczenie do nich głównej bohaterki spowodowało wymieszanie teraźniejszości z przeszłością, i to w stopniu, który będzie miał swoje konsekwencje jeszcze długo potem.
"Bachur" to bękart, ale w moim odczuciu to bardziej powieść o kobietach niż owocach ich miłości. Zaszczutych, odważnych, idących za głosem serca i tych nieszczęśliwych, które łakną miłości niczym kania dżdżu. Każda inna, z bagażem innych doświadczeń i marzeń, a jednak tak bliskie sobie. To powieść to sentymentalna podróż bohaterów do przeszłości, która z czasem zmienia się w jazdę bez trzymanki, by potem pęknąć niczym mydlana bańka na wietrze. A najdziwniejsze jest to, że choć minęło wiele dni od jej lektury, wciąż nie mogę się określić, czy ja lubię, czy może jednak nie. To zaś, że na długo zostanie w mojej pamięci, to już fakt niezbity.
Za egzemplarz książki dziękuję
Wydawnictwu Literackie