"Dolina jezior" - Aneta Maśluk


Każda powieść jest niespodzianką. Ta była dla mnie szczególną. Namiętność, sekrety, miłość i łzy obrały bowiem kierunek, którego się nie spodziewałam. 

 To nie będzie typowa recenzja, bo i nie było to typowe spotkanie z lekturą. Opowiem wam jednak o tym co mnie spotkało za jej sprawą i z czym przyszło mi się zmierzyć sięgając po "Dolinę jezior" Anety Maśluk, która uwielbia góry, pachnące bryza morze, rowerowe wycieczki i burzliwą pogodę. Można się zatem domyślać, że autorka ma duszę romantyczki. Niczym innym zatem jak romantyczną opowieścią nie może być też jej twórczość. Z taką też i się liczyłam. Z powieścią obyczajową, której nie obce są wzloty i upadki, sercowe rozterki i sprawy dnia codziennego. 

Wyciągnęłam zatem po nią rękę. Otworzyłam i poznałam jej bohaterkę Natalie Brown., która przez większość swojego dorosłego życia wiodła całkiem spokojne i stabilne życie, aż któregoś dnia jej firma padła, a ona stanęła przed poważnym wyborem, który w rezultacie okazał się strzałem w dziesiątkę. Natalie otworzyła własną firmę reklamową i stała się odnoszącą sukcesy bizneswoman. A potem wpakowała się w związek bez przyszłości. Ona marzyła o ślubie i dzieciach. On wyłącznie o karierze. To nie mogło się udać. Zupełnie jednak inna rzecz zadziała się, kiedy Natalie poznała Matthew. Ten mężczyzna był bardzo świadomy siebie. Wiedział czego chce i zazwyczaj to dostawał. Robił wrażenie apodyktycznego macho, zimnego drania, choć w środku był wrażliwym romantykiem. Kiedy spotkał Natalie, wiedział, że to coś więcej niż tylko przelotna znajomość i seks. 

W tym miejscu poczułam rozczarowanie. Może nawet nie tyle samą powieścią, co moim nietrafionym wyborem. Książka okazała się bowiem typowym romansem. Powiem nawet więcej - erotykiem. Będąc w połowie, doświadczyłam więcej erotyzmu niżbym sobie tego życzyła. Tymczasem znajomość bohaterów dopiero rozkwitała. Czegóż zatem mogłam się spodziewać dalej jak nie soczystych scen namiętnego seksu? Nie była to moja bajka. Zaczęłam więc opuszczać wszystkie w/w sceny skupiając się na fabule, która dyskretnie sugerowała, że przede mną jeszcze wiele nieodkrytych tajemnic.  Matthew niewiele też mówił o sobie, swojej przeszłości i rodzinie. Kim był tak naprawdę?  To samo pytanie zadawała sobie Natalie. Bo choć w łóżku było jej jak nigdy przedtem, to w normalnym życiu czuła się już gorzej. Była jak ptak w złotej klatce. Jej przestrzeń została mocno ograniczona, a życie wywrócone do góry nogami. I nie miała planu awaryjnego na tę miłość, która zdawała się ją przytłaczać. . 

W rezultacie nie skończyłam tej książki, choć do końca niewiele mi pozostało. Szkoda mi było na nią czasu. Tym bardziej, że nie była ona w moim guście. Romantyczne powieści erotyczne to gatunek, którego raczej nie znajdziecie na mojej półce. Są jednak czytelnicy, który kochają się wręcz w tego typu literaturze. I to do nich jest raczej skierowana ta powieść. Szkoda tylko, że nie dało się tego wywnioskować z opisu książki. „Namiętność” o niczym jeszcze nie świadczy. Ma zresztą wiele twarzy. Akurat ta nie była mi w smak. Czuje się więc nieco oszukana. Wiedząc bowiem co skrywa powieść, nie skusiłabym się na nią. Ci zaś, którzy będą poszukiwać rozkosznych igraszek miłosnych. Pełnych namiętności i seksu powieści mogą ją przegapić. Mimo wszystko życzę jej jak najlepiej. Oby znalazła swojego wiernego odbiorcę, którego zachwyci. A zerkając na portal Lubimy Czytać, wiem, że tacy już są. Ludzie zachwyceni książką. Pochwalić za to muszę styl autorki. Aneta Maśluk bez wątpienia ma dar snucia opowieści i jeśli któregoś dnia napisze powieść inną niż ta, z przyjemnością po nią sięgnę. Potrafi też zajrzeć w ludzką duszę. Nadać słowom głębi i od czasu do czasu rzucić niezwykle mądrym tekstem, idealnym na cytat. 


Książka pozyskana w ramach współpracy

 ze Sztukater.pl