"NIE TYLKO NA ŚWIĘTA" - Natalie Cox
Opinie o książkach nigdy nie są obiektywne. W każdej z nich zawsze jest
ziarno osobistych doświadczeń i upodobań. Na bohaterów patrzymy przez
pryzmat siebie samego, wiec to czy powieść się nam spodoba i poruszy
nasze zmysły, jest rzeczą niezwykle indywidualną. Pomijam tu oczywiście
względy lingwistyczne i upodobania czytelnicze.
Tymczasem "Nie tylko na święta"
jest historią kilku postaci, wśród których główną rolę odgrywa Charlie. Dziewczyna z wielkiego miasta, która na skutek wyjątkowo niefortunnego
zdarzenia zmuszona zostaje do zmiany miejsca zamieszkania. Jej nowym
lokum okazuje się dom kuzynki, która prowadzi schronisko dla psów. Charlie spogląda na to wszystko bardzo sceptycznie. Nie ma jednak innego wyjścia.
Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej gdy Jez wyjeżdża na urlop a Charlie zostaje sama z całym dobytkiem. Na szczęście nad ich bezpieczeństwem ma
czuwać młody i przystojny weterynarz Cal,
a pomocną ręką przy psach ma służyć również nieco osobliwy Hugo To, co
wydarzy się podczas tych świąt i nieobecność kuzynki wywróci życie młodej kobiety
go góry nogami. A światło dzienne ujrzą skrywane dotąd w bohaterach
pokłady wyjątkowych uczuć.
Teoretycznie wszystko wydaje się ok. Niestety fabuła
mimo pewnego potencjału bardzo przewidywalna. Infantylna i niebudząca we
mnie emocji. Przeczytana, bo przeczytana. Zabrakło w niej czegoś
istotnego, by wzbudzić moją sympatię. Zbyt mało w niej humoru jak na
komedię romantyczną. Zbyt chłodna jak na romans, który winien wzbudzać
dreszczyk podniecenia. Zbyt powierzchowna jak na historię, która miałaby
na dłużej zagościć w mojej pamięci.
Ale
są i plusy, bo inaczej miałabym poczucie straconego czasu. Jej atutem
okazała się postać głównej bohaterki i jej wewnętrznej przemiany oraz
psi bohater, który miał w tym swój udział. Wiem, o czym mówię, bo
tego samego doświadczyłam niegdyś i ja, przygarniając szczeniaka do
domu. Terapia murowana — wiec tu mogłam się w pełni utożsamić się z
bohaterką i na powrót spojrzeć na życie pełna nadziei. Lekka,
niezobowiązująca, bez uniesień opowiastka o przemianie w świąteczny
czas.
Powieść o miłości, ale też i o szansie jaką często daje nam życie.
O ludzkiej duszy i przyjaźni. O tym, co ważne, a co mniej. Czasem o
irracjonalnych wyborach, które okazują się strzałem w dziesiątkę i
wierze w siebie. Książka z fabularnym potencjałem, w której zawiodło wykonanie. Tak przynajmniej czuję ja.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Świat Książki