"STRAMER" - Mikołaj Łoziński


Muszę przyznać, ze Wydawnictwo wykonała kawał dobrej roboty: 'Stramer" to perfekcyjnie wydana powieść, której nie chce się wypuszczać z rak. Osobiście uwielbiam okładki, które nie epatują krzykliwą szatą graficzną. Nawet jej kolor wydaje się w tym przypadku stonowany, choć wzrok przyciąga. Twarda oprawa, solidne szycie i kremowy papier, na którym słowa układają się w idealny szereg. To wystarczyłoby po nią sięgnąć. Choć nie bez jest też jej treść. Wspomnienie "Króla" Szczepana Twardocha, która uważam za rewelacyjną, miało swój wpływ. Świat rodziny Stramerów w okresie międzywojennym wydał mi się tym, czego akurat szukałam. Dobrej książki, która nie tylko pojawi się jako nr 1 na liście najlepszych książek roku według redakcji dwumiesięcznika "Książki" ale i we mnie wywoła coś, o czym nie będę miała ochoty zapomnieć.

                                                                                *

Ze świecą jednak można szukać w książce wartkiej akcji, czy choćby czegoś, co wychodzi poza nawias ułożonej, statycznej i wyjątkowo grzecznej powieści. Za to jest w niej coś, co sprawia, że czytanie jej jest niczym raczenie się smakowitym i pełnowartościowym pokarmem. I nawet jeśli nie wzbudzi w nas zapowiadanej wszem euforii smaku, to z pewnością, jest czymś, po co warto sięgnąć. Choćby po to poznać język, klasę i styl jednego z ważniejszych współczesnych pisarzy, nagradzanych i tłumaczonych na wiele języków.

                                                                               *

Powieść na pozór powierzchowna kryje w sobie głębszą historię. Trzeba tylko chcieć ją odnaleźć. Czy mi się to udało? - Nie wiem. Wydaje mi się, że były momenty, kiedy fabuła skupiała na sobie całą moją uwagę, a ja miałam wrażenie, że sięgam historii wciąż żywej, tylko w nieco innym wydaniu. Wielokrotnie pozostawiałam powieść, nietkniętą na długie godziny, by z potem znów z potrzeby zmysłów zatopić się w jej realiach. Ona tego od nas wymaga. Inaczej stanie się stertą słów przeczytanych i zapomnianych, bo to nie jest opowieść o chłopcu i jego przygodach, ani historia rodziny pełna suspensu. Ta powieść nie szuka sensacji i poklasków. Wydaje się znacznie czymś więcej niż tylko rzędem słów i opowieścią wyssaną z palca.

                                                                                *

Na pozór historia jednej rodziny, która przeobraża się w toku w biografię niemal każdego z nich z osobna, a młodych Stramerów jest aż sześcioro. To daje sześć wersji różnych osobowości, bo tok naprawdę, każdy z nich kroczy własnymi nieortodoksyjnymi ścieżkami i doświadcza samego siebie. Do tego bez cienia leku wobec tego, co tylko czytelnik ma świadomość, ze wkrótce nastąpi.

Trudno w obliczu tej powieści nie mieć poczucia kontaktu z wyższą literaturą, do której zapewne aspiruje, co wyłania się z jej narracji. Nierzadko pozbawionej akcji, a jednak przyjemnej w odbiorze i interesującej. Łagodnej, być może nieco naiwnej, ale robiącej wrażenie.
                                                                             
                                                                                 *

Za książkę dziękuję Wydawnictwu  LITERACKIE




Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"KSIĘGA BEZIMIENNEJ AKUSZERKI" - Meg Elison

"SEMIRAMIDA" Ewa Kasala