"OSTATNI" - Hanna Jameson
Uznałem to za surrealistyczne, niemożliwe do wyobrażenia, że w wielu miejscach na tej planecie, dokładnie w tej samej chwili, umierały miliony ludzi. Bomby nuklearne spadały na miasta, budynki, pomniki i mosty, które przetrwały stulecia. Codziennie patrzyliśmy na nie i uważaliśmy, że są trwałe, a teraz obróciły się w proch.
W obliczu
tak wielkiej katastrofy ludzie stają u progu apokaliptycznej wizji
świata. Małe społeczności, które przetrwały, pozbawione realistycznej
wizji przyszłego świata zmuszane są do samostanowienia i walki. Ich
relacje zaś oparte dotąd na znanej im rzeczywistości tracą grunt pod
nogami. Jedak żyją i muszą coś z tym życiem zrobić. Hotelowe pokoje i
zapasy żywności to zbyt mało, by rozpocząć nowy byt pełen
niewiadomych. Egzystencja to nie wszystko!
Bo wszystko zniknęło w ciągu jednego dnia, a może zajęło to chwilę dłużej, lecz nie wiedzieliśmy tego, ponieważ zniknął również Internet. Wielkie okno zostało nagle zamknięte.
W ten sposób ponad dwudziestu ludzi
zostaje niejako uwiezionych w szwajcarskim hotelu. Oni jako nieliczni
postanowili zostać, na wieść o końcu świata. Jednym z nich jest
Amerykański historyk Jon Keller, który swoją osobowością wywołuje
kolejne burze wśród hotelowych gości. Jako jedyny pragnie niemal
obsesyjnie odkryć tajemnicę zabójstwa małej dziewczynki, znalezionej
pewnego dnia w zbiorniku na wodę. Zabójcą może okaże się bowiem jedno z
nich. Jego gonitwa za sprawcą i sprawiedliwością to jednocześnie
podświadoma potrzeba zachowania utartych dotąd norm i resztek
człowieczeństwa w obliczu tak ogromnej katastrofy.
Mijają dni,
tygodnie, miesiące a życie w zamknięciu rzuca się im na mózg. Już nic
nie jest proste i oczywiste. Zagrożenie czai się niemal zewsząd. Piętrzą
się dylematy a każde zadane pytanie pozostaje bez odpowiedzi. W
ludziach odzywają się dotąd skrywane emocje. Do głosu dochodzi strach i
potrzeba wyładowania negatywnych uczuć, a temu najlepiej służy ofiara.
Nie mogę uwierzyć, że wszyscy są tacy prości i uważają, że to przeze mnie się tu znaleźli. Świat nie spieprzył się przez mój głos na wyborach. Już dawno temu zaczął schodzić na psy.
"Ostatni"
to powieść tak bardzo nierzeczywista, że aż wydaje się prawdziwa.
Powieść, której daleko do przerysowania i irracjonalności. Historia, w
której atak nuklearny może być jedynie symbolicznym aktem, a koniec
świata może przybrać niewyobrażalne oblicza. To, co istotne to "MY" - ludzie lub ich resztki i to co drzemie w każdym z nich.
Wiesz, że nie istnieje już dobro i zło. To, co zdarzyło się przedtem, nie ma już żadnego znaczenia.
"Ostatni"
to powieść, której nie sposób przeczytać przy jednym długim
posiedzeniu. To raczej historia jedna z tych, które potrzebują sprawnej
uwagi i skupienia. Historia, która wgryza się w przestrzeń czytelnika i
nie chce dać o sobie zapomnieć. Czasem powraca nawet w snach. To
postacie, które chce dać się poznać, zrozumieć. Powoli krok po kroku dotrzeć
do sedna.
Czasem naiwna, czasem złośliwa. Innym razem szczera
do bólu. Pełna niewyobrażalnych postaw i mrożących krew w żyłach scen.
Po prostu wyjątkowa i niepowtarzalna.
To, co ujęło mnie najbardziej w tej powieści, to moja próba okrzyknięcia jej "nijaką", która w żaden sposób nie chciała zmieścić się szeregach mojego jej postrzegania. Zwłaszcza że to nie pierwsza powieść o apokaliptycznym
przesłaniu. Wcale nie oryginalna wizja końca świata i utraty ludzkości.
Nawet nie specjalnie wywołująca burzliwe emocje. Więc co w niej jest
takiego nadzwyczajnego?
Być może to właśnie "Ostatni" - człowiek, który w pierwszoosobowej narracji przedstawia swój własny, nowy świat i jego decyzje, które sprawiają, że staje się on bohaterem, który wręcz uzależnia.
Jeśli autorka chciała wstrząsnąć czytelnikiem serwując mu swoją najnowszą powieść, to z pewnością jej się to udało. A co ciekawe, zrobiła w to w sposób zupełnie niepozorny.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu CZARNA OWCA