"WILCZE KOBIETY" - Hanna Greń
"Wilcze kobiety" to jedna z powieści z cyklu "W trójkącie beskidzkim". Powieść, wobec której mam niezwykle mieszane uczucia. Trudno jest mi więc jednoznacznie określić mój stosunek do niej, czy nawet umieścić ją w jakiejś skali. Będąc wciąż pełna sentymentu do cyklu "Śmiertelne wyliczanki" mam wrażenie, że ta książka jest stosunkowo słaba. Oczekiwałam większej dawki adrenaliny i fabuły, która przygwoździ mnie do kanapy na długie godziny. Tak się jednak nie stało.
Na
garb mojego niezadowolenia biorę nieco wygórowane wymagania,
wywołane poprzednim cyklem Hanny Greń oraz ostatnio czytaną powieścią kryminalną,
która niestety podniosła poprzeczkę każdej kolejnej. To takie mimowolne porównanie.
Być może jest to też zwyczajny pech dla tej książki, która nie trafiła do mnie w odpowiednim czasie. Mimo to postaram się być jak najbardziej obiektywna w swojej ocenie.
Być może jest to też zwyczajny pech dla tej książki, która nie trafiła do mnie w odpowiednim czasie. Mimo to postaram się być jak najbardziej obiektywna w swojej ocenie.
Fabuła: Teoretycznie wszystko w niej jest ok. Na plan pierwszy wysuwa się grupa przestępczą działająca w Bielsku-Białej, której szef czeka w areszcie na rozprawę. Przeciwko niemu mają zeznawać najbliższe mu osoby: brat i była kochanka. Niestety jedno z nich znika niepostrzeżenie, a drugie traci w niewyjaśnionych okolicznościach życie. W międzyczasie
policja znajduje kolejne ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny.
Sprawa jest naprawdę skomplikowana, zwłaszcza kiedy ofiara zaczyna być
jednocześnie podejrzaną. Nie brak więc powieści ciekawych i
zaskakujących zwrotów akcji ani wątków, które można by uznać za nudne. Mimo to nie iskrzyło między nami.
Postacie: Tu muszę oddać pokłon autorce, za misternie utkane charaktery — mowa oczywiście o tytułowych "wilczych kobietach". Do tego jeszcze te niebanalne imiona: Una,
Petra, Benita i Magda, której imię na tle pozostałych bohaterek nie
należy raczej do oryginalnych, za to charakterek i owszem. Podobały mi się te
kobiety. Była w nich siła, zmysłowość, przebojowość i to coś - co niektórzy nazywają kobiecą intuicją.
Język powieści też bez większych zastrzeżeń, choć czasem miałam poczucie dłużyzn i niepotrzebnych dialogów niewiele wnoszących do fabuły. W konsekwencji to całkiem dobra powieść, której zdecydowanie zabrakło adrenaliny. Odrobinę przegadana i pozbawiona intrygi, która dałaby mi szansą na własną drogę dedukcji.
Mimo to książka ma w sobie jakiś nieokreślony urok, a Hanna Greń nie czyni z niej typowej powieści kryminalnej. Nie pozbawia jej damsko-męskich relacji i uniesień serca. Był nawet moment, w którym mnie zaskoczyła, a poszczególne wątki okazywały się tymi z górnej półki.
Wilcze kobiety
Data wydania: 2020
Data premiery: 14 stycznia 2020
ISBN: 978-83-66481-03-9
Format: 145 x 205
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 352
Kategoria: Literatura współczesna
Data premiery: 14 stycznia 2020
ISBN: 978-83-66481-03-9
Format: 145 x 205
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 352
Kategoria: Literatura współczesna
Wilcze kobiety
Data wydania: 2020
Data premiery: 14 stycznia 2020
ISBN: 978-83-66481-03-9
Format: 145 x 205
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 352
Kategoria: Literatura współczesna
Data premiery: 14 stycznia 2020
ISBN: 978-83-66481-03-9
Format: 145 x 205
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 352
Kategoria: Literatura współczesna
Za książkę dziękuję Wydawnictwu REPLIKA