"Bibliotekarka z Auschwitz" - Antonio G. Iturbe

"Bibliotekarka z Auschwitz" zdominowała ostatnich kilka tygodni mojego literackiego życia. Jej towarzystwo stało się niemal codziennością. Myśli wokół jej bohaterów prawie rutyną. Co najbardziej jednak zaskoczyło mnie w powieści, to jej forma i kierunek, który obrała. Celem bowiem utworu wydaje się nie być wcale zobrazowanie terroru i bestialskich zbrodni, których doświadczali ludzie w tym obozie zagłady, ale "wartości", które im przyświecają. Ich niezłomność, wielkość i odwaga granicząca często z szaleństwem. Upór ich serca, wiara, siła i nadzieja, która w nich drzemie. Potrzeba walki i marzenia. Książki zaś staja się ich symbolem niezłomności.

Bycie bibliotekarką w bloku 31 to nie przelewki. Złapanie kogokolwiek z książką grozi rozstrzelaniu. To wielkie ryzyko — mimo to Dita podejmuje się wyzwania. To od niej silniejsze. W ten oto sposób objawia się w niej nie tylko miłość i szacunek do książki, ale i odwaga, daleko wykraczającą poza przeciętną. Księgozbiór, nad którym przyjdzie jej sprawować pieczę, to zaledwie osiem książkę, ale ich ilość w takim miejscu nie jest ważna. Istotny jest sam fakt ich istnienia i zagrożenie, jakie ze sobą niosą. 


" W ciągu całej historii ludzkości wspólne dla wszystkich dyktatorów, tyranów, despotów, czy to Aryjczyków, czy Murzynów, Azjatów, Arabów, Słowian, władców jakiejkolwiek rasy i każdego koloru skóry, broniących, nieważne — rewolucji ludu, przywilejów klas wyższych, ładu Bożego czy wojskowego reżimu, w imię dowolnej ideologii, było jedno: zawzięte prześladowanie książek. Książki są bardzo niebezpieczne, skłaniają do myślenia".
Dita jednego dnia stała się jednocześnie bibliotekarką jak pielęgniarką książek. Te bowiem wymagały wyjątkowego traktowania i pomocy.
"W tym mrocznym miejscu, w którym ludzkość znalazła się we własnym cieniu, obecność książek stanowiła wspomnienie czasów mniej ponurych, spokojniejszych [...] Czasów zamierzchłych. Dita brała do rąk każdy wolumin po kolei, z ostrożnością, z jaką bierze się na ręce nowo narodzone dziecko".
Ciążyła na niej zatem ogromna odpowiedzialność. Od tego, czy uda jej się uchronić i przemycać w tajemnicy przed SS-manami książki zależał los nie tylko jej samej, ale i całego baraku i pięćsetki dzieci — dla których to miejsce stało się namiastką normalności.

Pod tym względem jest to książka wyjątkowa. Mimo wielu publikacji obejmujący ten temat nie natrafiłam dotąd na powieść (opartą na prawdziwej historii jednej z więźniarek obozu — Dity Kraus), która w taki, a nie inny sposób ukazuje tlące się w nim życie — być może byle jakie, niegodziwe, okrutne, na granicy człowieczeństwa - ale jednak życie.

"Bibliotekarka z Auschwitz" to nie tylko historia Dity i jej roli, której podjęła się jako więźniarka. To także historie wielu innych ludzi, których los zesłał do tego piekła. Ich wspomnienia i losy jeszcze sprzed wojny. Jednym z nich jest Fredy Hirsch — szef baraku nr 31 - człowiek autorytet w oczach młodziutkiej Dity. Postać tak samo wyjątkowa, jak i sama bibliotekarka. 

Książka Antonio G. Iturbe wydaje się bardzo istotna w zrozumieniu tego, co tak naprawdę działo się za ogrodzeniem z drutu kolczastego. To także bogate i cenne stadium pokazujące charakter człowieka skazanego na śmierć. Jest ona wyjątkowa również dlatego, że powstała w oparciu o prawdziwe relacje, zebrane z bardzo wielu źródeł. Nie należy, jednak postrzegać jej jako literatury faktu, o czym na wstępie wspomina sama Dita Kraus.
"Jest ona opowieścią będącą owocem zarówno moich doświadczeń, jak i bogatej wyobraźni autora".
Zatem "Bibliotekarka z Auschwitz" to więcej niż powieść. Więcej niż wspomnienia. To kawałek biografii, kawałek prawdziwej historii. To rzadko spotykana hybrydowa publikacja, łącząca w sobie rozmaite wątki i fakty, po to, by w konsekwencji stworzyć utwór wyjątkowy. Przystępny, szczery i głęboki.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu LITERACKIE
Ocena 8/10