"STRACONY" - Jane Harper

Twórczością Jane Harper zauroczyłam się po przeczytaniu "Suszy", która będąc debiutancką jej powieścią, stała się bestsellerem w wielu krajach. Po zapoznaniu się zaś z kolejną jej książką, autorka jest już dla mnie mistrzynią w kreowaniu fabuły, budowaniu napięcia i stopniowaniu emocji, a wszystko to w tak naturalnym tempie, iż ma się wrażenie błogiego dryfowania po kartach powieści. Niewątpliwie zasługą jej sukcesu jest wieloletnie doświadczenie w branży dziennikarskiej połączone z talentem i ciężką pracą.

Akcja powieści rozpoczyna się w punkcie, który będzie miał ogromny wpływ na dalsze losy jej bohaterów. Otwiera poniekąd nowy etap w ich życiu i na swój sposób doświadcza, ale czy zmieni ich samych? Trzej bracia mieszkają od siebie oddaleni o kilka godzin drogi, a to nie sprzyja ich częstym kontaktom. Życie na australijskich farmach nie należy do najłatwiejszych. Każdy z mieszkańców stara się więc przeżyć je jak najlepiej, na miarę swoich możliwości. Tymczasem śmierć Camerona, jednego z braci znalezionych na spalonym słońcem pustkowiu u boku "grobu pastucha" wywołuje sporą konsternację jego najbliższych. Ból po śmierci brata, syna, ojca i męża wydaje się tu rzeczą drugorzędną. Nathan, jeden z braci nie może pozbyć się podejrzeń, iż ta śmierć to nie przypadek. Utwierdza go w tym przekonaniu jego nastoletni syn, w którym odzywa się żyłka detektywa.

Nathan wydaje się w tej powieści głównych bohaterem, choć nie jest to tak do końca oczywiste. To człowiek, któremu los płata najgorsze figle. Jego dzieciństwo niewiele miało wspólnego z beztroską i rodzicielską miłością, jaką my dziś znamy i z jaką utożsamiamy to uczucie. Nieudane małżeństwo i długie rozstania z synem to dla niego kolejny cios. Swoją postawą i bólem, który niegdyś w nim tkwił, zjednoczył przeciwko sobie niemal całe miasteczko. Wielu postrzegało go jako dziwaka, samotnika i życiową niedojdę. Nikt nie wiedział co dzieje się w jego głowie. Jedyną pewną rzeczą byłą za to miłość do tej ziemi, surowej i nieubłaganej.

Śmierć Camerona, wyjątkowo podejrzana zresztą, nie stanowi jakoby głównej istoty tej powieści. Jest raczej tłem dla wielu innych wątków, które autorka przeplata ze sobą, tworząc wyjątkową mozaikę ludzi i życia na bezdrożach Australii. Jane Harper obrazuje bowiem fragmenty z życie bohaterów sprzed nieszczęśliwego wypadku, jak i po nim. Te pierwsze objawiają się we wspomnieniach, rozmowach i drążeniu przyczyny tak absurdalnej śmieci jednego z nich. To zaś co dzieje się dalej daje obraz skomplikowanej natury człowieka, którą wzmaga surowy klimat. Tam nawet śmierć nie jest w stanie odciągnąć ludzi od pracy, która jest dla nich wyznacznikiem być albo nie być. Nie ma czasu na otwarty żal i tęsknotę. Tak rodzi się  niejako kolejna historia. Opowieść o rodzinie Nathana i jego bliskich. Ich życie na pozór spokojne, powiedziałabym nawet nieco monotonne, wymaga od nich wielu wyrzeczeń i ciężkiej pracy. Ich relacje zbudowane są zaś częściej na wzajemnej zależności niż potrzebie silnej więzi. Ci ludzie nie emanują emocjami, ale to nie oznacza, że ich nie mają. Wręcz przeciwnie, wiele z tych uczuć zamkniętych jest głęboko w nich. Życie, które zaś prowadzą, dalekie jest od tego, które zna polski czytelnik. Czasem trudne nawet do wyobrażenia. Budzące podziw, ale i strach.

Kolejne wątki, które można dostrzec na kartach powieści to często źle pojmowane "szczęście" i relacje damsko-meskie, które wcale nie wybiegają poza literackie schematy. Miłość, zdrada, tęsknota i lęk to kolejne z nich. Relacje pomiędzy ojcem i synem, samotność, dojrzałość i przeszłość, od której nie sposób się odwrócić również mają swoje pięć minut. Nic więc dziwnego, iż powieść, mimo że okrzyknięta kryminałem, stanowi również swoiste stadium społęczno-psychologiczne. Powieść o niedoskonałości ludzkiej natury. O błędach życia i skrytych marzeniach. Skłonna wywołać nawet łzy wzruszenia.

Dużym atutem powieści jest jej kompozycja, która nie pozwala zbyt łatwo zorientować się w kierunku, w którym podąży autorka. Tu wracamy do wątku kryminalnego i tajemniczej śmierci Camerona. W tak niewielkiej społeczności i na tle krajobrazu, w którym trudno się ukryć, do tego w wyjątkowo okrutnym i rozgrzanym klimacie grono podejrzanych jest mocno zawężone. To pobudza wyobraźnię czytelnika, podążanie zaś za jej treścią w celu poznania jednej z największych tajemnic tej historii staje się wręcz hipnotyzujące. A wszystko to opowiedziane spokojną i skromną narracją, której nie brak mocnych akcentów. Czasem bowiem jedno słowo wyraża więcej niż setki niepotrzebnych opisów. Trzecioosobowy narrator niczego nie sugeruje odbiorcy. Nie ocenia. Jest obiektywny i rzeczowy. Co pozwala czytelnikowi na  własną interpretację niektórych wydarzeń.


Tego, czego zaś czytelnik z pewnością nie znajdzie w "Straconym" to pędzącej z uporem akcji, która wbija w nas w fotel, ani historii wyjątkowej, czy postaci, które prześcigają się w swojej złożoności. Dostaniemy za to w zamian powieść wyjątkowo realną na miarę Steinbecka. Prawdziwą do bólu historię, która uzależnia, by potem pozostawić w nas ślad.

Cóż więcej dodać. Mozę tylko to, iż Jane Harper po raz kolejny udowadnia swój talent i zdolność tworzenia opowieści wykraczających mocno poza jeden gatunek literacki.



Za książkę dziękuję Wydawnictwu  Czarna Owca



METRYCZKA
Tytuł: Stracony
Autor: Jane Harper
Przekład: Magdalena Nowak
Wydanie: 1
Data wydania: Luty 2020
Ilość stron: 384
Ocena 10/10