"ZBIERANIE KOŚCI" -Jesmyn Ward

Niezwykle trudno jest wejść w rzeczywistość powieści Jesmyn Ward, ale kiedy to już się stanie, okazuje się, że dotyka nas ona znacznie bardziej, niżby wydawało się samych jej bohaterów. Bo czy może być coś gorszego niż świadomość i zapowiedź nadciągającej katastrofy, która zagraża życiu setkom tysięcy ludzi? W obliczu takiego zagrożenia stanęła czternastoletnia Esch i jej rodzina. Nad Zatoką Meksykańską formułuje się bowiem huragan "Katrina" - jeden z najbardziej niszczycielskich huraganów, jakie kiedykolwiek nawiedziły Stany Zjednoczone. Ten, który ma na sumieniu tysiące istnień ludzkich i który stał się kanwą "Zbierania kości" Jesmyn Ward.

Czy można się na coś takiego przygotować? Być może i nie, ale warto próbować, co też czyni rodzina Esch - nastolatki, którą przeraża nie tylko nadchodząca niszczycielska siła natury, ale i jej stan fizyczny. Okazuje się bowiem, że ta młoda dziewczyna jest w ciąży. W tej sytuacji liczyć może jednak już tylko na siebie i braci. Matka zmarła dawno temu, a ojciec alkoholik... Wydaje się nie specjalnie przejmować ani nadciągającym kataklizmem, ani własnymi dziećmi. Wokół jednak czai się strach, bezradność i samotność, która boli.

Autorka nie poświęca jednak powieści tylko i wyłącznie "Katrinie". Jej nadejście i skutki to zaledwie dwa ostatnie rozdziały powieści. Nic tak jednak nie przygotowuje na ten finał, jak czternastoletnia Esch - której Ward powierza narrację. Przez co czytelnik poznaje otaczająca ją rzeczywistość wyłącznie z perspektywy tej młodej dziewczyny, co jednocześnie pozbawia powieść jakichkolwiek politycznych aspektów i odniesień. Czytelnikowi nie umyka jednak fakt, iż to biali są i byli na wygranej pozycji.

Do tego dochodzą jeszcze realia życia jej bohaterów. W rejonie wciąż naznaczonym ubóstwem i wykluczeniem. Tam, gdzie dominują klepiska, ludzie mieszkają w przyczepach. Gdzie brak nawet śmieciowego jedzenia, a i higiena osobista pozostawia wiele do życzenia. Kolejnym problemem jest edukacja- a raczej jej brak, przez co ciąża nastolatki wydaje się, być naturalna koleją losu. Patologia, w jakiej żyją Ci ludzie, wręcz przeraża. Jedyne dobro to przyroda. Buja i piękna. Reszta to nieustająca walka o przetrwanie.

"Zbieranie kości" to jednocześnie powieść piękna i pełna bólu. Ponadczasowa i symboliczna. Powieść, w której wciąż dominują uniwersalne tematy, takie jak rodzina, miłość i macierzyństwo. Życie i śmierć. Strach i nadzieja. Samotność i marzenia. Nic przecież nie nadaje powieści smaku tak jak prawda, choćby pełna smutku i beznadziei.  Powieść dobrze napisana, choć może odrobinę monotonna. Ale z drugiej strony, czy można oczekiwać wartkiej akcji i suspensu od utworu, który obrazuje taki właśnie los jej bohaterów. Ludzi odciętych niemal od świata, zagubionych i wystraszonych. Ta jednostajność ma jednak i swoją dobrą stronę. Potrafi dotknąć głębiej naszej wrażliwości bez pytania.

"Zbieranie kości" to jednocześnie druga powieść autorki, jedynej jak dotąd kobiety pisarki, która dwukrotnie została nagrodzona National Book Award, co zapewne jest skutkiem tkwiącego w powieści obrazu Ameryki, o którym większość jej obywateli wolałaby zapomnieć lub nic nie wiedzieć.

Łzy, niedowierzanie, a czasem nawet szok - ot emocje, które towarzyszyły mi tej powieści. Autorka wydaje się mieć dar pokazywania słowami tego, czego nie są w stanie dostrzec oczy. W jej odbiór dobrze jest więc zaangażować wszystkie zmysły i empatię, bez której czytania tej książki nie może się udać.

 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu  POZNAŃSKIE

Więcej o książce  tutaj.

 

 



Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien