"GDY NIKT NIE PATRZY" - M.M. Perrr

Rynek książki pełen jest powieści kryminalnych. Jedne z nich lądują na listach bestsellerów, inne zyskują uznanie tylko nielicznych, a jeszcze inne giną w natłoku literackiej zbrodni albo – co gorsza – szybko lądują w koszu zapomnienia. Czasem zaś tylko przypadek sprawia, że trafiamy na coś, co okazuje się literacką perełką, i uświadamiamy sobie wówczas małostkowość naszych literackich doznać bez tej książki. Taka też i sytuacja miała miejsce w przypadku serii (dwóch jak dotąd) książek z podkomisarz Robertem Lwem M.M. Perr.

Nie polecam jednak nikomu zaczynać przygody z powieścią od "Gdy nikt nie patrzy", która jest ewidentnie kontynuacją pierwszej z cyklu powieści pt. "629 kości". Książki, która zrobiła na mnie naprawdę wielkie wrażenie. Książki wciągającej i docenionej również przez recenzentów, jak i krytyków. Powieści nieszablonowej, bogatej w treści i wydaje mi się ponadczasowej. Poruszającej zagadnienia wielu społeczności i na wielu jej płaszczyznach. Dotykającej spraw ludzkich i wzruszającej.

Jeśli ktokolwiek na ochotę zajrzeć najpierw do mojego opisu jej pierwszej części zapraszam tutaj. Jest to historia po części niedokończona, ale zamykająca się w sposób subtelny i niebudzący niepotrzebnych emocji. Czytelnik może w zupełności na niej poprzestać, uruchamiając własny logiczny scenariusz, albo zwyczajnie sięgnąć po kolejną z książek M.M. Perr, w której powraca sprawa Kality i seryjnych morderstw sprzed lat. Dzieje się to na skutek nowo odkrytych ciał. Zapakowanych w worki na śmieci i porzuconych w lesie. Tym razem jednak nie trudno o ich identyfikację. Sprawy te tylko na pozór nic nie łączy. Nie przypadek też sprawia, że śledztwo wpada w ręce Sonii Czech, koleżanki Roberta, który sprawą Kality zajmuje się już tylko po godzinach i to jeszcze nielegalnie, a Sonia mu w tym pomaga. Teraz jednak przyjdzie im zmierzyć się nie tylko z nową zagadką, ale i smutną przeszłością. Do ich akcji dołączy wkrótce również Anna — siostra jednej z ofiar znalezionych niegdyś w drewnianej kasetce. Wszystko odżywa na nowo. Wrze również na powrót w prokuraturze i na politycznym szczycie. Gra o władzę znów nabiera tępa, w której pionkami okazują się, być jednak Ci na samym dole. Cień kładą dawne błędy i niedopatrzenia.

Po raz kolejny jestem pod wrażeniem twórczości M.M. Perr. Mocnej, szczerej i głębokiej powieści kryminalnej, która niesie ze sobą znacznie więcej niż tylko dobrze rozpisaną powieść. Autorka wydaje się wychodzić poza schematy gatunku. Dostrzegać wszystko to, co wokół zbrodni ma miejsce. Ludzi, sytuacje, emocje, prawdę. Coś więcej niż tylko skutki złych uczynków. Buduje bowiem ich swoistą genezę. Tworzy historię, która ma swój początek i koniec. Próbuje zrozumieć swoich bohaterów. Daje im głos. Wszystkim bez wyjątku. Jej opowieść ma duszę. Pełna jest relacji, dylematów, refleksji. Ona żyje. Żyje nawet, wtedy kiedy zamykamy już książkę i odkładamy ją na półkę. Żyje w nas.

Fenomenalna. Bezkonkurencyjna. Ulubiona i do przeczytania jeszcze raz. Genialna i wbijająca w fotel. Nieodkładana. Wstrząsająca. IDEALNA.
 
 
Za książkę dziękuję Wydawnictwu  PROZAMI