" Pakudna historia" Bernard Minier

 


Wygląda na to, że Bernard Minier jest jednym z tych nielicznych pisarzy, który zaskakuje mnie za każdym razem, kiedy tylko sięgam po jego powieść. Powiedzieć o nim więc, że jest przewidywalnym albo nudny, to niemożliwe. Chwilę temu np. czytałam "Lucię" - jego najnowszą powieść, która jest klasycznym kryminałem z bogatą kobiecą postacią w roli głównej. Powieścią pełną suspensu i zagadek. Tymczasem "Paskudna historia" jest już zupełnie czymś innym. Jest thrillerem o mrocznym i brutalnym usposobieniu. Powieścią pełną tajemnic z przeszłości i niewyjaśnionych zbrodni. Na swój sposób również powieścią drogi. Psychologicznym obrazem ludzkiej natury i zła, które czai się niemal na każdym kroku. 

To zaś co zaskoczyło mnie w niej najbardziej, to jej konstrukcja i język. Czytelnik wielu rzeczy może się bowiem domyślać, albo wręcz spodziewać po jej fabule, mimo to czuje się nią zaintrygowany. Brnie w nią czekając na jej finał. Na prawdę, która wrze, pod przykrywką głęboko skrywanych tajemnic. Na jej konsekwencje. Bo te jakieś muszą być. Prawdy nie da się chronić wiecznie. Ktoś kiedyś wpadnie na jej trop i co wtedy...?

Tego nie wie nikt. Wszyscy znają natomiast ofiarę brutalnego morderstwa, jakiego dokonano na jednej z wysp archipelagu San Juan. Tam zamordowano szesnastoletnią dziewczynę. Tuż przed jej śmiercią nastolatka zrywa ze swoim chłopakiem. Ich rozstanie ma jednak znamiona potężnego strachu. Paniki. Henry nic z tego nie rozumie, a jeszcze mniej, kiedy staje się jednym z podejrzanych w tej zbrodni. Nie zamierza jednak siedzieć z założonymi rękami. Wtedy do jego świadomości docierają znaki i głosy, które stają się też drogą od odkrycia jego prawdziwej tożsamości. Droga, na której spotka prawdziwie paskudnych ludzi, a Glass Island traci swój spokój i zażyłość, którą dotąd mogło się chełpić. W pełni podpisuję się też pod słowami, które znajdziecie na okładce powieści, bo "Paskudna historia" to thriller, który trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony i skłania do myślenia nie tylko o tym, do czego zdolny jest człowiek jako jednostka, ale także o tym, co z duszą ludzką robi współczesny świat i jego zdobycze". 

Kilka słów jeszcze o języku tej powieści. Języku bardzo lirycznym. Pełnym rozmaitych środków stylistycznych. Licznych opisów i myśli wewnętrznych bohatera. Języka, który częściej sprowadzał mnie do delektowania się samym słowem niż gonitwa za fabułą. Z tego chociażby powodu nie sposób było ją przeczytać w jeden wieczór, czy nawet dwa. Ja smakowałam ją długo. Wyjątkowo długa. Zdarzały się też chwile zmęczenia. Wtedy odkładałam ja na jakiś czas, by potem znów za nią zatęsknić. Sprawdzić co dalej. Odkryć prawdziwy świat Henry'ego i jego bliskich. Poznać prawdę o zbrodni i tajemnicach skrywanych przez mieszkańców wyspy. 

Stąd też moje zaskoczenie tą historią. Szalenie dobrą, ale i wymagającą. Z doświadczenia jednak wiem, że nie te przeczytane w jeden wieczór, czy te pełne sensacyjnych akcji zostają w mojej pamięci na dłużej, a te które wymogły na mnie pracę umysłu zostawiając jednocześnie w pamięci mocny zarys jej postaci. Poznajcie zatem Henrego…


REBIS

Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien