A wystarczył do tego jeden niefortunny krok. Jedna nie do końca przemyślana decyzja i marzenie, dla którego Amelia była w stanie zrobić wiele. Los nigdy jej nie rozpieszczał. Szybko została sierotą i musiała sobie radzić sama na arenie zwanej życiem. Wyjadała resztki, spała na ulicy i marzyła o studiach prawniczych. Potem poznała Carolyn, która dała jej pracę i otoczyła siostrzaną opieką. Zyskała przyjaciół i posadę w ekskluzywnym magazynie, którego właścicielem był niejaki Ned Hawthorpe - człowiek, za którego wkrótce potem wyszła, dając się jednocześnie wciągnąć w bardzo chory układ. Zrobiła to jednak w nadziei na lepsze jutro. Za pieniądze. Na chwilę. Bez wiedzy kim tak naprawdę jest i co zrobił mężczyzna, którego nazwisko miała od teraz nosić.
Ten związek okazał się dla niej jednak nie szansą a pułapką śmiertelnie niebezpieczną. Tym bardziej, że warunki tego układu, nie były też do końca przemyślane przez Neda. Spirala strachu zacieśniała się więc z każdym dniem ich związku, a wizja jego, choćby ugodowego zakończenia w obliczu zbrodni, które mu towarzyszyły stawała się wręcz niemożliwa, aż do chwili, w której Amelie budzi się w ciemnym pokoju, a potem zdaje sobie sprawę, że została porwana. Ona i Ned. O dziwo jednak czuje się bardziej zaopiekowania w tej niewoli niż u boku własnego męża. Ktoś wykorzystuję też jej układankę do szantażu, który nie przynosi niestety oczekiwanych rezultatów. Sprawy się więc komplikują. Jeszcze bardziej i bardziej… Nic już nie jest jasne. Nie wiadomo, kto jest kim. Dobro miesza się złem.
Tu ciekawość czytelnika sięga zenitu, a brak jakichkolwiek przesłanek zdradzających cokolwiek, co mogłoby nam przybliżyć, choćby odrobinę, o co w tym wszystkim chodzi tylko potęguje niezdrową ciekawość brnięcia dalej w ten przejmujący świat zbrodni i intryg. Aż do samego jej końca. Do ostatniej strony i słowa, by mieć potem ochotę już tylko krzyczeć. Krzyczeć i mieć nadzieję na swój własny finał tej opowieści. A może to dopiero początek serii niefortunnych zdarzeń Amelie? Bardzo bym chciała. 😉