"JAK PRZECHTRZYĆ NIEBOSZCZYKA" - Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska
"Jak przechytrzyć nieboszczyka"
- zaskakująca komedia omyłek z dreszczykiem. Do tego jeszcze słodka i
sielankowa szata graficzna powieści. A komu mało, to dorzucę jeszcze
całkiem oryginalny pomysł na fabułę.
Wręcz idealna książka na wakacje, zwłaszcza te nad morzem. Tam, gdzie ma miejsce akcja powieści, czyli na półwyspie helskim. Na domiar tego bohaterkami powieści są dwie, całkiem dojrzałe już Panie, które jednak wciąż pozostają singielkami.
Wakacje all-inclusive okazały się dla nich zbyt drogie. Nie są też pozbawione wielu innych wad. Z tejże oto też przyczyny Lucyna i Elwira postanowiły wynająć domek nad polskim morzem, by tam cieszyć się rozkoszą wolnych od pracy chwil. Słoneczny czerwiec, pusta plaża, brak zgiełku miasta i tłumu turystów, uroczy domek — żyć nie umierać. Tak jednak było do czasu znalezienia przez obie Panie trupiej niespodzianki. Ale to i tak nic w obliczu tego, co jeszcze odkryją wczasowiczki.
Nie sądzę by spojlerowaniem była informacja, iże pierwszą z komicznych omyłek naszych bohaterek było trafienie pod niewłaściwy adres. Stąd też i tyle niedoróbek w domu dla gości. Czytelnik niestety bardzo szybko wpada na ten trop. Niestety nie tylko na ten. Za to nasze panie albo tak bardzo były przejęte wspólnym wypadem nad morzem, albo do głowy im nie przyszło, że mogły się pomylić, choć wiele na to wskazywało.
Sami powiedzcie — pomysł na komedię kryminalną przedni. Dałam się więc jej skusić.
Niestety nie do końca trafiła ona w mój gust. Fabuła toczy się jak dla mnie niezwykle leniwie. Sporo w niej zwykłej codzienności bohaterek na wakacjach: posiłki, plaża, rozmowy prawie o niczym, niewnoszącej tak naprawdę zbyt wiele do najbardziej istotnego wątku. Jeśli ktoś jednak lubi sielankę w powieści — to świetnie. Ja raczej szukam wrażeń i emocji.
Niewiele w niej też i komizmu charakterystycznego dla tego tupu historii — ale tu mogę się mylić — bo poczucie humoru to rzecz bardzo względna. Zabawne bywały jedynie dialogi pomiędzy bohaterkami, bo trudno mówić o dowcipie w towarzystwie trupa, a potem jeszcze jego zmartwychwstania. Dziewczyny mimo to potrafiły się zdystansować. A rozkosz podniebienia i kąpieli słonecznych miał w tym swój udział.
Znaleźć można w postawach i zachowaniu bohaterek też nieco irracjonalności. Nie podam niestety przykładu, bo zdradziłabym zbyt wiele, a tego przecież nie pożąda żaden potencjalny czytelnik. Ich rozmowy za to wydały mi się na tyle infantylne, by sympatię do nich odłożyć nieco na bok. Choć jeśli miałabym wybierać to Lucynka zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu.
Ale z drugiej strony czyż wakacje nie są po to by na bok odstawić wszelkie konwenanse, przestać przejmować się byle czym, cieszyć się chwilą i korzystać na maksa z beztroskiego leniuchowania. Zapomnieć o obowiązkach i tym, co wypada a co nie, by nasza wewnętrzna natura miała wreszcie możliwość ujrzenia światła dziennego. Bo jeśli tak? To nasze bohaterki i ich poczynania wydają się w pełni usprawiedliwione.
Jak sami widzicie, nie do końca zaiskrzyło między nami. Jest we mnie tyle sprzecznych emocji. Choć przyznam, że jestem pod wielkim wrażeniem spójności obu autorek, jeśli chodzi o styl i narrację. Nie sposób było odróżnić, kiedy i gdzie ujawniał się talent pani Agnieszki Jeż, a gdzie pani Pauliny Płatkowskiej.
Niezależnie więc od mojej opinii, jeśli szukacie lekkiej i totalnie dojechanej powieści na lato to ta może być całkiem dobrym wyborem.
Wręcz idealna książka na wakacje, zwłaszcza te nad morzem. Tam, gdzie ma miejsce akcja powieści, czyli na półwyspie helskim. Na domiar tego bohaterkami powieści są dwie, całkiem dojrzałe już Panie, które jednak wciąż pozostają singielkami.
Wakacje all-inclusive okazały się dla nich zbyt drogie. Nie są też pozbawione wielu innych wad. Z tejże oto też przyczyny Lucyna i Elwira postanowiły wynająć domek nad polskim morzem, by tam cieszyć się rozkoszą wolnych od pracy chwil. Słoneczny czerwiec, pusta plaża, brak zgiełku miasta i tłumu turystów, uroczy domek — żyć nie umierać. Tak jednak było do czasu znalezienia przez obie Panie trupiej niespodzianki. Ale to i tak nic w obliczu tego, co jeszcze odkryją wczasowiczki.
Nie sądzę by spojlerowaniem była informacja, iże pierwszą z komicznych omyłek naszych bohaterek było trafienie pod niewłaściwy adres. Stąd też i tyle niedoróbek w domu dla gości. Czytelnik niestety bardzo szybko wpada na ten trop. Niestety nie tylko na ten. Za to nasze panie albo tak bardzo były przejęte wspólnym wypadem nad morzem, albo do głowy im nie przyszło, że mogły się pomylić, choć wiele na to wskazywało.
Sami powiedzcie — pomysł na komedię kryminalną przedni. Dałam się więc jej skusić.
Niestety nie do końca trafiła ona w mój gust. Fabuła toczy się jak dla mnie niezwykle leniwie. Sporo w niej zwykłej codzienności bohaterek na wakacjach: posiłki, plaża, rozmowy prawie o niczym, niewnoszącej tak naprawdę zbyt wiele do najbardziej istotnego wątku. Jeśli ktoś jednak lubi sielankę w powieści — to świetnie. Ja raczej szukam wrażeń i emocji.
Niewiele w niej też i komizmu charakterystycznego dla tego tupu historii — ale tu mogę się mylić — bo poczucie humoru to rzecz bardzo względna. Zabawne bywały jedynie dialogi pomiędzy bohaterkami, bo trudno mówić o dowcipie w towarzystwie trupa, a potem jeszcze jego zmartwychwstania. Dziewczyny mimo to potrafiły się zdystansować. A rozkosz podniebienia i kąpieli słonecznych miał w tym swój udział.
Znaleźć można w postawach i zachowaniu bohaterek też nieco irracjonalności. Nie podam niestety przykładu, bo zdradziłabym zbyt wiele, a tego przecież nie pożąda żaden potencjalny czytelnik. Ich rozmowy za to wydały mi się na tyle infantylne, by sympatię do nich odłożyć nieco na bok. Choć jeśli miałabym wybierać to Lucynka zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu.
Ale z drugiej strony czyż wakacje nie są po to by na bok odstawić wszelkie konwenanse, przestać przejmować się byle czym, cieszyć się chwilą i korzystać na maksa z beztroskiego leniuchowania. Zapomnieć o obowiązkach i tym, co wypada a co nie, by nasza wewnętrzna natura miała wreszcie możliwość ujrzenia światła dziennego. Bo jeśli tak? To nasze bohaterki i ich poczynania wydają się w pełni usprawiedliwione.
Jak sami widzicie, nie do końca zaiskrzyło między nami. Jest we mnie tyle sprzecznych emocji. Choć przyznam, że jestem pod wielkim wrażeniem spójności obu autorek, jeśli chodzi o styl i narrację. Nie sposób było odróżnić, kiedy i gdzie ujawniał się talent pani Agnieszki Jeż, a gdzie pani Pauliny Płatkowskiej.
Niezależnie więc od mojej opinii, jeśli szukacie lekkiej i totalnie dojechanej powieści na lato to ta może być całkiem dobrym wyborem.
Autor: Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska
Tytuł: Jak przechytrzyć nieboszczyka
Wydawnictwo: Edipresse
Rok wydanie: 2019
Strony: 296