"WYSPA NA KOŃCU ŚWIATA" Kiram Millwood Hargrave
Kiran Millwood Hargrave debiutowała w 2016 roku książką "Dziewczynką z atramentu i gwiazd", znaną również pod tytułem "Córka kartografa",
która przyniosła jej sławę nie tylko na amerykańskim rynku. Niebawem
nakładem Wydawnictwa Literackiego pojawi się długo wyczekiwana przez jej
fanów kolejna książka "Wyspa na końcu świata", której premiera z uwagi na szalejącego koronawirusa przesuwana była już nie raz. Mam nadzieję, że tym razem uda się wypuścić ją na rynek i zyska jeszcze większą sympatię czytelników niż jej poprzedniczka.
"Wyspa na końcu świata"
jest magiczną opowieścią o wielkiej przyjaźni i tolerancji. Co do tego
nie mam żadnych wątpliwości. Z noty od autorki dowiadujemy się, że ta
fikcyjna opowieść oparta jest po części na faktach. Istnieje bowiem
wyspa Culion,
na której w latach 1906-1996 mieściła się największa na świecie kolonia
trędowatych. To tam wywożono zarażone kobiety, chorych mężczyzn i
dzieci. Nikt nie liczył się wówczas z dramatem wielu rodzin, których
dotknęła ta przypadłość. Rozdzielano rodziny i skazywano na wieczne "więzienie". Wyspa Culion
i ludzkie dramaty stały się więc inspiracją dla autorki do napisania
tej oto powieści. Jej pragnieniem było przenieść czytelnika w centrum
ówczesnych wydarzeń, by przynajmniej po części zrozumieć i poczuć
tęsknotę, która kotłowała się w ludzkich sercach. Za bohaterkę historii obrała sobie Ami, dwunastoletnią dziewczynkę, która nakazem rządowym została jako "czysta" odebrana matce i zmuszona do zamieszkania w sierocińcu. Dziewczyna nie ma jednak zamiaru tkwić z dala od tych, którzy ją kochają i za wszelką cenę stara się odnaleźć drogę do domu. Nie jest jednak w tym odosobniona. Jej podróży towarzyszy niedawno poznana Mari i chłopiec. W trójkę wyruszają w daleką i niebezpieczną podróż.
"Wyspa na końcu świata" to magiczna opowieść, która uczy szacunku i tolerancji. Historia pełna baśniowości, której symbolem są motyle i miłości, której nic nie jest w stanie pokonać. Powieść o dojrzewaniu i wzajemnym zaufaniu. Proza pełna wzruszeń, choć nieco smutna i bolesna, zwłaszcza w obliczu bezdusznych urzędników i ludzi pozbawionych jakiejkolwiek empatii.
Ciekawa i godna polecenia proza, będąca układanką wielu wymiarów ludzkiej egzystencji. Kiran Millwood Hargrave świetnie łączy wiele aspektów życia, tworząc mozaikę smutnej rzeczywistości, której bohaterem jest również tęsknota, miłość i przyjaźń.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu LITERACKIEMU
PREMIERA 15.07.2020