"Portfolio ocalałych artystów" - Julie Orringer

Nie tak dawno temu o książce Julie Orringer „Portfolio ocalałych artystów” pisałam, że to niebezpiecznie hipnotyzująca powieść, która mocą słów jest w stanie przenieść czytelnika wprost do okupowanej Francji. Kraju, który niestety jej głównym bohaterem nie jest, choć odgrywa w tej historii znacząca rolę. Jej bohaterem jest zaś człowiek, którego marzeniem było stać się sobą. Pełną i szczerą wersją samego siebie. Powieść pełna skomplikowanych relacji. Ułomności ludzkich serc i dusz. Znająca jednak wartość intelektualnego skarbca Europy jak nikt inny. Powieść wyjątkowo inteligentna.

Mamy zatem rok 1940 . W tym czasie amerykański dziennikarz Varian Fry udaje się do Marsylii wraz z wykazem nazwisk dwustu artystów, pisarzy i intelektualistów, którzy znaleźli się na czarnej liście gestapo i tym samym zostawi uwiezieni we Francji. Fry miał nadzieję ocalić ich w ciągu kilku najbliższych tygodni. Pracując pod przykrywką organizacji humanitarnej, spędza tam jednak kilkanaście miesięcy, zdobywając fałszywe dokumenty i gromadząc niezbędne fundusze. To niebywale trudna i niebezpieczna misja. Varian podejmuje się jej jednak z kilku powodów. Po pierwsze – bo tak trzeba. Po drugie — potrzebuje tego, by poczuć, że znów żyje. Potrzebował bowiem dreszczyku emocji. Tego dostarczało już choćby samo kryterium, które decydowało o tym, kto znajdzie się na takiej liście. Bo czy przeciętny malarz zasługiwał w mniejszym stopniu, by żyć od tego wybitnego? Takie dylematy moralne przyświecały pracownikom organizacji każdego dnia. Nie zawsze był to łatwy wybór – a fundusze mocno ograniczone. Młody dziennikarz nie zamierzał mimo to siedzieć i czekać z założonymi rekami i patrzeć jak ginie panteon europejskiej kultury.
To, czego dopuścił się jako bohater tej powieści i człowiek jednocześnie, jest iście heroicznym wyczynem.

Jest jeszcze druga strona tej historii. Bohaterstwu Frya towarzyszy zakazana historia miłosna. Historia miłości jednego mężczyzny do drugiego. I choć jest to w tym przypadku fikcja, to nadaje ona powieści szczególnego smaku i klimatu. Jest natomiast bardzo realną sytuacją, która zupełnie nikogo nie dziwi. Czymś, co idealnie wręcz wkomponowuje się w treść powieści będącej notabene spisanej na kanwie prawdziwych wydarzeń historycznych. Nie jest to jednak powieść wojenna. II wojna światowa jest w tym przypadku jedynie tłem, które determinuje postawy i zachowania bohaterów. Rzeczywistość widziana zaś oczami wybitnych osobistości nauki i kultury nadaje jej szczególnego charakteru.      

“Portfolio ocalonych artystów” nie jest jednak powieścią kipiącą akcją. Mimo to potrafi skraść serce. Może nie od razu, ale w konsekwencji wielu przemyśleć i roli, jaką jest w stanie ogrywać we współczesnej rzeczywistości. Piękny i inteligentny zaś język oraz barwne opisy i jej liryczność pozwala w pełni zatracić się w jej klimacie. Wystarczy tylko dać się uwieść słowom. Nie jest to więc książka dla każdego, ani nawet na każdy dzień. Ja sama czytałam ją bardzo długo. To jednak pozwoliło mi jeszcze bardziej się z nią zjednać. Czytana jednostajnie mogłoby nieco przytłoczyć. W moim przypadku była to dobra decyzja, choć czytanie o heroizmie i emocjonalnym rozdarciu nie zawsze należało do przyjemnych. O ludzkich dylematach i zagubionych sercach nie czyta się bowiem ot, tak sobie. Tym bardziej że to historia pełna nostalgii. Podróż ku własnemu „ja” bohatera. Bogata w wydarzenia i postacie, których warto poznać.



Metryczka:
Autor: Julie Orringer
Tytuł: Portfolio ocalałych artystów
Rok wydania: 2020
Stron: 696
Oprawa: twarda
Tłumacz: Elżbieta Smoleńska


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca
Moja ocena 7/10


Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"KSIĘGA BEZIMIENNEJ AKUSZERKI" - Meg Elison

"SEMIRAMIDA" Ewa Kasala