"Mylne o sobie miała wrażenie..." - z pamiętnika bibliotekarki
Myślała, że jest dojrzałą, stateczną kobietą, może nawet z odrobina klasy. Tymczasem zachowała się jak smarkacz, bo na widok pewnego Pana, opadła jej... Myślcie sobie co chcecie ;) ale, to nie koniec jej wpadek. Okazała się jeszcze prawdziwie roztrzepaną gapą.
Od lat planowała tę podróż. Marzyła jej się
obecność na Targach Książki w Warszawie. Dwa razy była już w Poznaniu. Raz
nawet prześlizgnęła się obok targów w Krakowie. Warszawa miał być wisienką na
torcie. W duchu modliła się tylko o pogodę, bo spacerować wokół Pałacu Kultury
w tłumie i w deszczu mogło być tylko koszmarem. Pogoda dopisała, tłumy również,
co nastręczało czasem niemałych problemów. Dostać się pod namiot i zerknąć, co
jedno, albo drugie Wydawnictwo przygotowało dla nas – graniczyło z cudem. Nie
wspomnę już o autorach, do których kolejki były jak do mięsnego za czasów
PRL-u. Stać czy iść dalej - ciągle ciążył jej ten dylemat. W konsekwencji
niewiele miała okazji do rozmów z gwiazdami świata literackiego. Nie to było
jednak jej celem. Przynajmniej nie głównym.
Chciała zobaczyć jedną z największych imprez literackich w kraju. Szukała inspiracji. Planowała wyniuchać nowości, nowe nazwiska na okładkach książek i nieznane jej dotąd wydawnictwa. Spotkać ciekawych ludzi, nawiązać nowe współprace, chłonąć atmosferę. Chodziła więc od stoiska do stoiska. Kupiła nawet kilka książek. Rozmawiała. Czasem nawet z pisarzami, jeśli udało się ich, mówiąc kolokwialnie "dorwać". 😉 Ukradkiem zerkała też na autorów, do których ustawiały się największe kolejki, a potem zaczynała od nowa. Powtórka z rozrywki. Szalona - pomyślicie. Wręcz przeciwnie. Z kolejną wędrówką szanse dostania się na małe tete a tete z autorem rosły. Kolejki się kurczyły, choć obok tworzyły się już nowe. Przybywało też książek w plecaku. Po kilku godzinach nie powiem, gdzie wchodziły jej już nogi ;)
Nie było jednak, gdzie usiąść. Nigdzie w pobliżu
ławki ani mocnej czarnej kawy. Dobrze, że dworzec PKP był w pobliżu i Złote
Tarasy, a tam... Zapomnijcie. Oblężenie kawiarni i fast foodów – niemal takie
same jak na stoisku Remigiusza Mroza. Wróciła
wiec zmęczona i nieco poirytowana na Targi. Już miała pakować zabawki i
wracać, kiedy tuż przed nią niczym z ziemi wyrósł ON! Stanęła jak wryta.
Musiała wyglądać wtedy strasznie głupio, bo ludzie zerkali na nią z równie
skonsternowaną miną. Po chwili dopiero dotarło do niej, że patrzy się na niego jak
sroka w gnat z otwartą szczęką. Ale wstyd - pomyślała. „Ja stara baba, tak
dałam się zaskoczyć. I to jeszcze
komu... Mógłby być przecież moim synem, ten "chłystek" z Internetu zwany OKONIEM W
SIECI”. Tyle tylko, że on robi naprawdę najlepsze filmy o książkach. Co do tego
nie miała wątpliwości. To był hit tych Targów. Powiedziała mu to nawet i wiła
się jak węgorz gratulując mu sukcesów. Mówiła jak najęta. Dopadło ją coś, co
nazwać można słowotokiem. Wyobrażacie to sobie? 😉 Na koniec zrobiła sobie z nim "selfika" i wysępiła autograf. Co za radocha. Nie zgadniecie,
gdzie się podpisał 😉 W książce Radosława Raka, którą kupiła godzinę wcześniej.
O nim OKOŃ W SIECI też zrobił film. POLECAM.
Wieczorem w hotelu, kiedy już ochłonęłam z
wrażeń, spłonęłam rumieńcem. Z drugiej jednak strony, jak tak sobie pomyślała... "to było całkiem przyjemne". Bo kto dziś ma idola? Autorytet? - Ona miała. Przynajmniej zawodowy. Coś jeszcze jednak
nie dawało jej spokoju. W pamięci szukała Wydawnictw, na które nie natknęłam się przemierzając między namiotami pod Pałacem Kultury. Otworzyła plan
imprezy i palcem jeździłam od namiotu do namiotu. Nie ma. To jeszcze może
lista. Są! Zdzwiona znów zerknęła na plan i… Niemal krzyknęła z rozpaczy.
Nie zajrzała do środka, do wnętrza Pałacu Kultury. "Co za idiotka" - pomyślała. Szans na jego zwiedzanie już nie miała. Bo choć była niedziela i Targi trwały w najlepsze, ona musiała wracać do domu, do Szczecina. Zgadnijcie co postanowiła? Oczywiście pojedzie tam znów za rok. Ktoś jedzie z nią?