Książki Wydawnictwa Filia zawsze kojarzą mi się z perfekcją wydania.
Niezwykle barwne i zharmonizowane z treścią grafiki przykuwają uwagę i
budzą zainteresowanie. Do tego jeszcze lekko piaskowy papier i duża czcionka - to kolejne z atutów, które mają dla mnie znaczenie. Bo książka to nie tylko
treść (choć ta jest najważniejsze), ale i pożywka dla oka i dłoni.
Przyjemnie jest wziąć w ręce wybornie wydaną powieść. Zapatrzeć się w
jej okładkę, rozbudzającą zmysł. Przewertować kartki i poczuć
słodki zapach farby drukarskiej. Dla mnie - klasa. Nie powinno więc dziwić, że kolejna ich książka trafiła na moją półkę. Tym razem jest to powieść Agnieszki Jeż "Za siódmą górą". Tytuł niczym z bajki, choć sama powieść nią nie jest. Wręcz przeciwnie. Już dawno nie czytałam tak prawdziwej, rzeczowej i realistycznej powieści we wszystkich jej szczegółach. Autorka nie bawi się w snucie niepotrzebnych fantazji o pięknej i rozkwitającej w ukryciu miłości. Nie mami czytelnika nierealnymi intrygami i zagadkami, które często wywołują dodatkowe emocje i nadają jej atrakcyjności — ale i też nierzadko odbiegają od rzeczywistości, z którą zazwyczaj mamy do czynienia na co dzień.
"Za siódmą górą" wydaje się historią niemal prawdziwą. Opowieścią naszej koleżanki, znajomej, przyjaciółki. Wrażenie to pogłębia prosty język i niezwykle przystępny styl. Niewymyślne dialogi są niczym podsłuchana rozmowa. To zdecydowanie książka dla tych, co lubią babskie ploteczki i historie z życia wzięte.
Mam wrażenie, iż Agnieszka Jeż, oddając w nasze ręce powieść, wcale nie zamierzała bawić się z nami "w kotka i myszkę", bo o życiu mówi bez patosu i bez zbędnych emocji. Pokazuje je takim, jakie ono jest, bez niepotrzebnego lukrowania. Przyznam, że miałam momenty lekkiego znużenia, a z kart książki przebijała pewna przewidywalność, za to zakończenie utworu powaliło mnie niemal na kolana, pozostawiając jednocześnie ze sporym dylematem. Dlaczego?
Otóż - Klara
Majewska - główna bohaterka - choć dobrze wie, do kogo bije jej serce,
to wciąż nie orientuje się, jakie tajemnice z przeszłości skrywa jeszcze
Dom Pod Trzema Lipami. Tymczasem historia rodzinna Staszka, podobnie jak
i Klary również nie przypomina sielanki. Jednak samo już jego imię
budzi w naszej bohaterce niemal obsesyjną wizję wielkiej miłości,
mającej swoje odbicie w jednej z rodzinnych historii, a dokładnie mówiąc
— historii babci Emilii, którą mam nadzieję zgłębić w kolejnej części "Domu Pod Trzema Lipami". I kim tak naprawdę jest Staszek oraz co łączy go z rodziną Klary? Na to pytanie chętnie poznam odpowiedź.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu FILIA
