"WDZIĘCZNOŚĆ" - Delphine de Vigan

Zauroczona, zakochana wręcz w prozie Delphine de Vigan z rozkoszą sięgnęłam po jej kolejną powieść. "Wdzięczność"- utwór, którego nie sposób nie przeżyć na własnej skórze. Nie doświadczyć i nie utożsamić się z nim. To zresztą największa zaleta twórczości tej niezwykle popularnej francuskiej pisarki, której książki cieszą się we Francji wielkim powodzeniem. Wiele z nich zdobyło też prestiżowe nagrody a "Prawdziwą historię" na ekran przeniósł sam Roman Polański.

"Wdzięczność jest jednocześnie" powieścią, która uczy tytułowej wdzięczności i szacunku do drugiego człowieka. Robi to w sposób bardzo subtelny, uświadamiając czytelnikowi, czym tak naprawdę jest starość. "Bo starzenie się to nauka tracenia". Starcy są jak dzieci, niczego nie da się przed nimi ukryć — podobnie jak przed Michką — starszą panią, podopieczną domu opieki, która stopniowo traci zdolność posługiwania się słowami. Tam też poznaje Jerome -młodego mężczyznę, który jest jej logopedą i odwiedza ją kilka razy w tygodniu. Swoją pracę traktuje jednak w sposób wyjątkowy. Postrzega jako pracę ze słowami i milczeniem. Z tym, co niewypowiedziane. Ze wstydem, tajemnicą i żalem. Z nieobecnością i wspomnieniami, których coraz mniej w umysłach jego podopiecznych. Z bólami, zwierzeniami i tęsknotą. Strachem przed śmiercią.
Michka nie bardzo ma jednak ochotę współpracować z tym wyjątkowym terapeutą, za to z wielką namiętnością i sprytem zmusza młodego mężczyznę do rozmowy o nim samym. Te rozmowy z czasem przynoszą, jak się okazuje obopólną korzyść.

Równie ujmujące jest też spojrzenie tego młodego człowieka na owych podopiecznych, na ludzi u schyłku życia.
"Kiedy spotkałem się z nimi po raz pierwszy, zawsze szukam tego samego obrazu, tego Sprzed. Za ich mętnym spojrzeniem, za niepewnymi gestami, za przygarbionymi albo zgiętymi w pół sylwetkami — jak w rysunku zamazanym flamastrem szuka się oryginalnego szkicu. Ja staram się odnaleźć młodego mężczyznę lub młodą kobietę, którymi byli. Obserwuję ich i mówię sobie: ona i on także kochali, krzyczeli, zaznali rozkoszy, nurkowali, biegali do utraty tchu, przeskakiwali po dwa stopnie, przetańczyli niejedną noc. Ona też, On też jeździli pociągami, metrem, chodzili po łąkach, górach, pili wino, wylegiwali się do południa, prowadzili gorące dyskusje. Myślenie o tym mnie porusza. Nie mogę powstrzymać się od poszukiwania tego obrazu, od prób jego ożywienia".

Starszą panią odwiedza też niejaka Marie — młoda dziewczyna, z którą łączą ją więzi swoistej przyjaźni i wspólna przeszłość. Przywiązanie, zaufanie i wdzięczność ponad wszystko. Ich rozmowy, spotkania zwierają w sobie znacznie więcej treści, niżby to mogło wydawać się na pierwszy rzut oka.

Relacje, jakie tworzą się pomiędzy tymi trzema postaciami, są godne pozazdroszczenia. Niespieszne, subtelne i delikatne, uwidaczniające to, co w człowieku najbardziej ludzkie, szczere i bez patosu. Pełne wzruszeń i piękne. Bez stereotypów i przepaści pokoleniowej, która w obliczu tej historii staje się wręcz niedorzeczna. Zwłaszcza kiedy starsza Pani mimo wszystkich swoich ułomności życia wciąż zachowuje w sobie tytułową wdzięczność, stajać się tym samym ikoną tego wszystkiego, czym może chełpić się człowieczeństwo.

Opowieść, którą snuje de Vidan jest ponadczasowa. Ważna i wskazana dla każdego. Jest szeptem, który odbija się niczym echo i gna w stronę ludzkich serc. Zmusza do refleksji, uwagi i daje prawo do bycia sobą. Wzmaga odwagę i popycha do mówienia o tym, co nam w duszy gra. To mała-wielka książka. Lektura obowiązkowa. Prawdziwa, czasem zabawna, niekiedy przerażająca — ostatecznie pełna nadziei i wiary w dobro.
 


Za książkę dziękuję Wydawnictwu SONIA DRAGA
Moja ocena 8/10 

 

































































Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien