
Po latach pracy w pałacu książąt Koniecpolskich w Zaborowie, gdzie paradowała w pięknych strojach i uczyła się francuskiego, będąc osobistą pokojową księżnej pani znalazła się na samym dnie. Po trochu z własnej naiwności, po części z powodu ludzi, którzy mieli ją za nic. Wykorzystali, upokorzyli i skrzywdzili. Marząc o wielkiej miłości wywołała skandal. W 1896 r. trafiła zaś na ławę oskarżonych, a potem wyrokiem sądu skazana na ciężkie roboty na Syberii. W jej mniemaniu była to podwójna kara. A tego nie mogła wybaczyć.
Tym razem jednak los uśmiechnął się do niej i zamiast trafić wprost do obozu, gdzie zapewne czekała na nią śmierć, trafiła do człowieka, który akurat potrzebował pomocy domowej.
Wylądowała w bardzo dziwnym, ale barwnym i pełnym życia miejscu, zamieszkałym przez ludzi pochodzących z innych światów – w istnym tyglu kultur i ras. W mieście określanym stolicą Syberii, Paryżem i Chicago Północy.
Wciąż jednak marzyła o powrocie i zemście, która ukoi jej ból. Ale czy to możliwe?
Przyznam się, że dość sceptycznie podchodziłam do książki. Obawiałam się chyba kolejnej z wielu historii o służącej, którą los okrutnie potraktował, albo o mezaliansach popełnianych z wielkiej miłości, która szybko wygasa, zostawiając po sobie ból i niesmak. Tymczasem powieść Weroniki Wierzchowskiej okazała się zgoła odmienną historią młodej kobiety, wygnanej z własnego kraju, z dal od bliskich. Rozgoryczonej i żądnej zemsty. Nienawiść, która zakiełkowała w jej sercu, zamiast ją niszczać, paradoksalnie dała jej siłę do przetrwania.
To
jednocześnie kawałek polskiej historii, do której rzadko zaglądamy i
która nie jest powszechnym tłem dla wielu powieści historycznych. A
szkoda. Polska pod zaborami to wyjątkowy okres w jej historii. To
jednocześnie czas wzmożonego rozwoju i rodzących się – nieznanych dotąd
klas społecznych, jak i powstawania nowych ugrupowań politycznych i
ruchów zmierzających do wybuchu wojny światowej.
Jeśli zaś chodzi o jej styl czy też formę, to w pełni mi odpowiadały, dając jednocześnie przyjemność i satysfakcję z lektury. Łagodna narracja pozwoliła zaś zagłębić się w opowieści o losach Marianny. Była niczym podróż po sentymentach, wspomnieniem ulotnej chwili, którą należy przywrócić pamięci. Pełna wzruszeń i zakończenia z uronioną łzą, która tylko potwierdza jak dobra jest to książka.
Przyznam się, że dość sceptycznie podchodziłam do książki. Obawiałam się chyba kolejnej z wielu historii o służącej, którą los okrutnie potraktował, albo o mezaliansach popełnianych z wielkiej miłości, która szybko wygasa, zostawiając po sobie ból i niesmak. Tymczasem powieść Weroniki Wierzchowskiej okazała się zgoła odmienną historią młodej kobiety, wygnanej z własnego kraju, z dal od bliskich. Rozgoryczonej i żądnej zemsty. Nienawiść, która zakiełkowała w jej sercu, zamiast ją niszczać, paradoksalnie dała jej siłę do przetrwania.

Jeśli zaś chodzi o jej styl czy też formę, to w pełni mi odpowiadały, dając jednocześnie przyjemność i satysfakcję z lektury. Łagodna narracja pozwoliła zaś zagłębić się w opowieści o losach Marianny. Była niczym podróż po sentymentach, wspomnieniem ulotnej chwili, którą należy przywrócić pamięci. Pełna wzruszeń i zakończenia z uronioną łzą, która tylko potwierdza jak dobra jest to książka.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina