Do trzech razy śmierć - Jenny Blackhurst

 


"Do trzech razy śmierć" to powieść, która pewnych niedoskonałości skradła moje serce swoją unikalną mieszanką klasycznej zagadki kryminalnej i nowoczesnego podejścia do detektywistycznej literatury. Nie jest to jednak najlepsza powieść autorki. Wszystko tak naprawdę zależy od tego, czego będziemy od niej oczekiwać. Jeśli szukamy świata pełnego tajemnic, fałszywych poszlak i zaskakujących zwrotów akcji - to z pewnością będzie to opowieść dla nas. Jeśli zaś oczekujemy on niej w pełni rzetelnej i realnej powieści kryminalnej, to możemy się tu nieco zawieść, bo historia, która serwuje nam autorka budzi pewne kontrowersje i niedowierzanie?

Mimo to dałam się jej ponieść i od pierwszych stron książki byłam zaabsorbowana historią, która skupia się wokół historii Tess i jej siostry Sarah - zawodowej oszustce. Na początek autorka serwuje nam dość zagadkową zbrodnią. Potem druga i kolejną... Zbrodnie, którą Tess bardzo chce rozgryźć. Raz, że jest policjantką i to jej przydzielona została ta sprawa. Dwa, zamordowany nie jest jej zupełnie obcy. To postać, która już raz pojawiła się w jej życiorysie. Wówczas z pomocą przychodzi jej od lat niewidziana siostra, z którą nie utrzymywała kontaktu z uwagi na różnice charakterów. Ich relacje nie byłyby zresztą dobrze widziane w kręgach, w których obie z kobiet się poruszają. Nie wszyscy w rodzinie Tess zresztą akceptowali jej zawodowy wybór. Dla jej ojca wstąpienie w szeregi policji było jawną zdradą. Tess miała jednak swoje pobudki, o czym wie tylko ona i jej przyrodnia siostra. W tej rodzinie jest jednak znacznie więcej tajemnic.

I to stanowi moim zdaniem jeden z najbardziej fascynujących aspektów tej powieści. To ich rodzinne relacje i tajemnice. Autorka dość wnikliwie ukazuje ich skomplikowaną więź rodzeństwa, konflikty moralne oraz dylematy, które wynikają z ich różnych światopoglądów i działań. To dodaje powieści głębi emocjonalnej i sprawia, że czytelnik bardziej angażuje się w losy bohaterek i pragnie poznać finał tej historii. Po macoszemu jest natomiast trochę potraktowany sam wątek kryminalny. Momentami wydaje się być nawet nieco naciągany.

Blackhurst doskonale mimo to buduje napięcie i tajemnicę, umiejętnie ukrywając kluczowe wskazówki i prowadząc czytelnika przez labirynt fałszywych poszlak. Akcja jest dynamiczna, a kolejne zwroty akcji trzymają w niepewności aż do zaskakującego finału, który zresztą finałem wcale nie jest - przynajmniej nie dla mnie.  Czekam więc na więcej i kolejną powieść z cyklu, bo nie ukrywam, że z przyjemnością po nią sięgnę, traktując powieść jako typową czytelniczą rozrywkę. Na resztę przymykam oko. Po prostu dobrze się to czytało.

 Edymon


Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien